21

2K 133 32
                                    

Praca to jedyne miejsce, w którym spędzam cały kolejny tydzień. Zerkam na koc leżący na małej sofie, którą zorganizowałam sobie w moim biurze. Nie daje rady siedzieć w domu, pustka jest przerażająca, wyrzuty sumienia sprawiają, że się duszę za każdym razem, gdy wyobrażam sobie Shawna a smutek, jaki towarzyszy mi od jego śmierci wysysa ze mnie jakiekolwiek życie.

- Camila? - wchodzi Dylan z papierami.

- Słucham?

- Czy ty dalej chcesz prowadzić tą sprawę? Wiesz, że mogę ją oddać Richardowi na wyłączność a po ostatnim chciałbym dać ci wolne, abyś mogła odpocząć. - mówi mi Dylan.

Komisja zgodziła się abym dalej pracowała, ale mają mnie nie wciągać w trudne sprawy. Mam dostawać lekki i luźne, bardziej papierkowe nie w terenie. Dylan prawdopodobnie podważa ich zdanie w tym momencie, ale nie obchodzi mnie to.

- Tak. - mówię. - Chcę. Wiem najwięcej o niej. - odchrypuję i popijam wodę.

- Dobrze. - wzdycha nie do końca pewny mojej poradności. - Masz. Clara nie opuściła Miami, nie zdążyłaby. Schwytaliśmy tylko pozostałych dwóch mężczyzn, których samochód się rozbił. Jeden jest w śpiączce a drugi powiedział, że będzie współpracować. - podaję mi teczkę.

- Dobrze. - powtarzam. - Zajmę się tym. - mówię.

- Camila? Gdybyś czegoś potrzebowała, jesteśmy dla ciebie. Proszę nie działaj na własną rękę. Richard jest do twojej dyspozycji w każdej chwili i mamy psychologa.. - mówi, ale unoszę rękę.

- Nie potrzebuje rozmowy, tylko czasu. - mój głos się łamię, ale mam wrażenie, że rozumie mnie gdy kiwa głową i wychodzi.

Teczka przedstawia zeznaniach świadków. Brigitte opowiedziała, co działo się do czasu, gdy nasze auto utknęło w rowie. Jakiś przechodzień zeznał, że widział broń wymierzoną w moją stronę. Clara ma postawione zarzuty trzech morderstw. Widzę, że sprawa zabitej sąsiadki też jest przypięta pod jej nazwisko, ale wciąż jest badana. Ciało Tyrona wciąż jest poszukiwane. To na pewno ona. Opuszczam biuro aby odświeżyć się i przebrać. Moje myśli wciąż błądzą w stronę Shawna, który wita mnie u progu. Nie mogę uwierzyć, że pozwoliłam na jego śmierć.

Gdy dochodzę do swoich drzwi wiedzę Lauren siedzącą na schodach. Przymykam powieki z rozdrażnienia na jej widok.

- Zostałam oczyszczona z zarzutów. - mówi mi, gdy odnajduje mnie swoim wzrokiem. - Chciałam cię przeprosić. - podchodzi i staje na przeciwko mnie. Ma na sobie czarną, puchową kurtkę a jej włosy są ułożone w nieładzie. Oczy ma zmęczona i podkrążone. Mam nadzieję, że śnią jej się najgorsze rzeczy.

- Świetnie. O to przecież chodziło. - odpowiadam i wyciągam klucze. Moje dłonie się trzęsą.

- Camila? Wiem, że to dla ciebie ogromna tragedia. Uwierz mi, że gdybym wiedziała cofnęła bym czas. - mówi cicho i łapie moje ramiona.

- Zostaw mnie. - szarpie się, ale jest silniejsza. Trzyma mnie a ja nie mogę się ruszyć. Czuję jej zapach, który mnie rozprasza.

- Pozwól mi być dla Ciebie.

- Nie chcę, nie potrafię...

- Proszę.

- Twoja matka zabiła go. - zaczynam płakać.

- Wiem, ja.. po prostu pozwól mi. - jej szept jest ukojeniem, ale nigdy tego nie przyznam.

Odsuwam się od niej i przekręcam klucz. Ona wchodzi za mną. Staram się o nim nie myśleć, ale to przychodzi samoistnie. Wstałby i uśmiechnął się do mnie, krzątał się po domu a ja opowiedziała bym jak minął mój dzień. Stoję po środku naszego salonu i to, dopiero do mnie dociera. On już nigdy nie wróci.
Padam na ziemię i znów płaczę, ledwo mogę wziąć oddech. Lauren przykuca koło mnie, siada na podłodze i bierze mnie w swoje ramiona. Pozwala wylać w swoją koszulkę wszystkie łzy i wspomnienia, jakie posiadam. Obejmuje mnie i cicho pociesza, buja w swoich ramionach. Wiem, że czuje do niej coś wyjątkowego, ale śmierć Shawna nie pozwala mi na angażowanie się w cokolwiek. To byłoby niesprawiedliwe. Po upływie kilku godzin zasypiam i czuję, jak dziewczyna pomaga mi dojść do łóżka. Kładzie mnie i przykrywa po czym odchodzi.

- Zostań. - mówię cicho.

- Oczywiście. - odpowiada i już po chwili pozwala położyć się na jej klatce piersiowej. Dłońmi sunie po moich ramionach.

- Powiedz mi, dlaczego to zrobił? Czemu nie pozwolił mi umrzeć? - pytam jej.

- Kochał cię. Kochał cię tak, że życie bez ciebie wydawało mu się bez sensu. - mówi mi.

- Nie potrafię z tym żyć. - odpowiadam jej.

- Wszystko się ułoży. Obiecuję. Spróbuj o tym nie myśleć. Odpocznij. - przykrywa mnie kołdrą i schyla się aby pocałować mnie w czoło.

Zasypiam szybciej niż przypuszczałam. Śpię tylko trzy godziny, ale czuję się dużo lepiej niż przez ostatni tydzień. Potrzebuję zająć czymś moje myśli, dlatego otwieram teczkę ze sprawą i siadam do stołu z kawą i małym rogalikiem. Na dworze zaczyna świtać, moje myśli dryfują do Lauren, która tak, jak ja straciła chłopaka. Nie myślałam o tym wcześniej. Wiem, że jego podejście było nie do końca takie, jak ona myśli, ale przypominam sobie, jak wykręcała podekscytowana numer i rozmawiała skarżąc się na tęsknotę. Rogalik ustaje mi w gardle, wszędzie widzę Shawna. Zdjęcia z nim na ścianie wysyłają mnie do chwili, kiedy byliśmy bardzo młodzi i beztroscy.

- Czemu już nie śpisz? - pyta Lauren wchodząc do kuchni. Ma na sobie moją koszulkę.

- Nie mogę. - wzdycham. Patrząc na nią widzę jej matkę.

- A ty? - pytam.

- Zastanawiałam się przez większość czasu czy ty nadal zajmujesz się tą sprawą?

- Tak. - zamykam papiery i chwytam kubek oburącz popijając kawę.

- Mam coś. Wtedy, gdy Clara postrzeliła Cię w klatkę, pamiętasz? Ktoś był wtedy w mieszkaniu przed nią. - mówi. Dokładnie pamiętam tą sytuację.

- Tak, ale nie widziałam ich. Był w aucie daleko. Gdy tylko ruszyłam, oni uciekli. Wiesz, kto to był?

- Przypuszczam, ale nie wiem.

- Powiedz mi. Mówili coś o twoich przyjaciołach. - marszczę brwi. Wiem, że pominęłam ten fakt, ale teraz odrobinę mnie olśniewa. Lauren zamyka powieki i ponownie je otwiera gapiąc się w stół.

- Nie mam za dużo przy-jaciół. - jąka się. - Ale jest pewna osoba, która mogła chcieć wyciągnąć mnie z więzienia. Należy do przeciwnego gangu, cóż, ta osoba jest moją przyjaciółką, ale wcześniej nie mogłam o tym powiedzieć, ponieważ groziła mi śmierć za zdradę. - wskazuje smoka na jej ręce. Co za głupia, starożytna koncepcja.

- Co ta osoba może mieć na Clare? - pytam. Jej dom był przeszukiwany kilka razy.

- Nie wiem, mogę to sprawdzić.

- Ja to zrobię. - mówię dosadnie. - Lauren, żeby wszystko było jasne. Pozwalam Ci być tylko, dlatego że wierzę, że nie wiedziałaś o tym, że twoja własna matka jest przywódcą gangu, do którego nalezałaś. Mam nadzieję, że jej czyny są tobie obce. - moje słowa wypowiadam wolno, aby dokładnie je przestudiowała.

- Nie, nie wiedziałam. - mówi i odwraca wzrok. Bardzo chce jej wierzyć, ale to takie nieprawdopodobne.

Jej sylwetka niespodziewanie pojawia się tuż przede mną.

- Przyrzekam, kochanie. - dotyka mojego policzka i zakłada pasmo włosów za moje ucho. - Przyrzekam, że będę mówić prawdę już zawsze. - dodaję. - Zrobię wszystko, żebyś znów była szczęśliwa. - kuca i patrzy na mnie.

- Lauren.. - protestuję.

- Po prostu daj mi być obok. - całuje moją dłoń. Zdaje sobie sprawę, że jej dotyk na mojej skórze poprawia mi nastrój, ale nie lubię na kimś polegać. Tym bardziej, że to przez nią pojawił się ten koszmar.

Prison LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz