Słuchałam muzyki, siedząc na podłodze i opierając się plecami o łóżko, kiedy do mojego pokoju wparowała Jasmine. Była jedną z opiekunek mojego domu dziecka. Kobieta miała około trzydziestu lat, była bardzo miła i wyrozumiała. Bardzo jej ufałam. Nie raz wyciągała mnie z totalnego doła i sprawiała, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech.
Jasmine oparła się o szafkę i spojrzała na mnie zadowolona. Wyciągnęłam z uszu słuchawki i przeniosłam na nią swoje brązowe tęczówki.
- Amy mam dla ciebie świetną wiadomość! - za bardzo nie wiedziałam o co jej chodzi, ale słuchałam nadal. - Chyba nadszedł twój czas skarbie. - wypowiedziała na jednym wydechu i z uśmiechem usiadła obok mnie.
Byłam zdezorientowana. Posłałam jej pytający wzrok i odwróciłam się bardziej w jej stronę. Zaśmiała się cicho.
- Zostałaś adoptowana Amy.
Nie mogłam w to uwierzyć. Po trzynastu latach, udało się. Poczułam łzy spływające po moich policzkach. Z wielkim uśmiechem rzuciłam się jej w objęcia. Jasmine mocno mnie do siebie przycisnęła i pocałowała w czubek głowy. Byłam tak cholernie szczęśliwa. Czasami naprawdę traciłam wszelkie nadzieje, że mam jeszcze jakieś szanse.
Oderwałam się od kobiety i zakryłam sobie usta dłońmi. Widziałam w jej oczach łzy. Ona również, tak samo jak ja, cieszyła się z tej wiadomości.
- Kto mnie zaadoptował? To jakaś rodzina? - wydusiłam po chwili ciekawa.
- Tylko się nie przestrasz... - złapała mnie za dłonie, uśmiechając się delikatnie. - Z tego co mi wiadomo, to będziesz mieszkać z czwórką mężczyzn... - przeniosła na mnie niepewny wzrok i zamilkła na chwilę.
- Mów dalej... - powiedziałam cicho zmieszana.
- Tylko jeden będzie twoim prawnym opiekunem... Chłopak starał się o taką możliwość od kilku dobrych lat - zaśmiała się cicho. - Reszta to jego przyjaciele.
- Oh... Okej - odpowiedziałam. - Kiedy po mnie przyjadą? Będą jeszcze jakieś spotkania, czy coś? - zapytałam nieśmiało, spuszczając wzrok.
- Żadnych spotkań nie będzie. - poprawiła się na swoim miejscu i poprawiła włosy. - Ashton przyjedzie po ciebie jutro rano... Wiem, trochę szybko, ale to nie ja o tym decyduję Amy. - spojrzała na mnie przepraszającym wzrokiem.
Ashton... czyli tak ma na imię mój opiekun. Ciekawie.
- Nie, nic się nie stało... - posłałam jej delikatny uśmiech. - Mam się dzisiaj spakować?
- Tak byłoby najlepiej. - podniosła się z miejsca, co zrobiłam również ja. - Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze kochanie. - przytuliła mnie mocno do siebie.
- Też mam taką nadzieję Jas... - oplotłam ją ramionami.
- Dobra, musisz się spakować i przygotować na jutrzejszy dzień. - oderwała się ode mnie i położyła dłonie na moich ramionach. - I koniecznie wyspać... Punkt jedenasta masz być gotowa, okey? - spojrzała mi głęboko w oczy.
- Okey. - pokiwałam głową.
*.*
Siedzę właśnie przed szafą i pakuje wszystkie ubrania. Nie ma ich dużo, więc mam trochę ułatwioną sprawę. Westchnęłam głęboko i padłam na plecy. Byłam już trochę zmęczona. Wcześniej spakowałam inne potrzebne mi rzeczy.
Wzięłam do ręki telefon i sprawdziłam godzinę. Była już dwudziesta dwadzieścia pięć. Przetarłam twarz dłońmi i podniosłam się. Sięgnęłam po ostatnie już czarne rurki i włożyłam je do ciemnej torby. Zadowolona z zakończonej pracy, zamknęłam szafę i padłam na łóżko. Gitarę spakuje jutro rano, bo nie wymaga za dużo robot, a dzisiaj już mi się nie chce. Kupiłam ją dwa lata temu z moich oszczędności. Zbierałam na nią od dziecka i wreszcie mi się udało. Muzyka była dla mnie bardzo ważna i chyba umarłabym bez niej.
Po kilkunastu minutach leżenia, wzięłam piżamę i poszłam pod prysznic. Następnie, wykąpana, położyłam się i o dziwo szybko zasnęłam.
****
Cześć! Zaczynam nową książkę. Mam nadzieję, że was zainteresuje!
Czytasz? Zostaw coś po sobie. Będzie mi bardzo miło ♥
Miłego dnia!
CZYTASZ
Adoptowana | 5sos
FanfictionAmy mieszka w sierocińcu od trzynastu lat. Przestała już wierzyć, że ktoś się nią zainteresuje. Nagle jednak dociera do niej wiadomość, która zmieni jej dotychczasowe życie.