15.

3.2K 114 23
                                    


Westchnęłam ciężko otwierając oczy. Siedzieliśmy już do kilku dobrych godzin w prywatnym samolocie chłopaków. Byłam zmęczona, a nawet wygodne łóżko w kabinie nie przekonywało mnie do przyjemnego snu. Przetarłam oczy, wstając i ruszyłam na przód samolotu, gdzie siedziała reszta. Otworzyłam drzwi i klapnęłam na kanapie obok Caluma, który gdy tylko mnie zauważył, przycisnął moje ciał do siebie, obejmując mnie ramieniem. Naprzeciw nas spał Luke, trzymając głowę śpiącego Michaela na kolanach. Uśmiechnęłam się lekko na ten uroczy widok. Ich przyjaźń była strasznie mocna, wręcz nie do przerwania.

Cal przeglądał galerię w swoim telefonie, lecz na jakiś czas zatrzymał się na zdjęciu jakiejś dziewczyny. Spojrzałam na niego ukradkiem, zauważając jego tęskny wzrok. Przełknął ślinę i zacisnął usta w prostą kreskę.

- Kto to? - zapytałam cicho i niepewnie wskazałam palcem na ekran. Niebieskowłosy milczał przez chwilę.

- To... To jest Kayla. - uśmiechnął się smutno w moją stronę.

- Gdzie ona jest? Nigdy jej nie widziałam... - zmarszczyłam brwi niezrozumiale.

Calum mocniej mnie do siebie przycisnął, opierając brodę na czubku mojej głowy.

- Widzisz, słonko... Jej już z nami nie ma. - wciągnął powoli powietrze. - Zakochała się w nieodpowiedniej osobie i... i niestety nie wytrzymała.

Wbiłam wzrok w ścianę. Nie wiedziałam co mogłam bym powiedzieć. Byłam ciekawa o co dokładnie chodziło, ale nie chciałam naciskać na mulata. Widziałam, że było to dal niego bardzo cieżkie. Po chwili ciszy znowu się odezwał.

- Kayla była moją dziewczyną... - uniósł lekko kąciki ust. - Kochałem ją całym sobą. Pamiętam jak zawsze szeroko się uśmiechała, kiedy grałem jej na gitarze. Byliśmy razem dobre trzy lata, kiedy nagle coś zaczęło się między nami psuć. Kayla kompletnie się zagubiła... - westchnął cicho. - Odcięła się ode mnie, od znajomych, od rodziny. Przeprowadziła się na drugi koniec miasta... Zaczęła spotykać się z jakimś chłopakiem. - zacisnął szczękę, na co potarłam go kciukiem po dłoni. - Była nim totalnie zaślepiona. Gościu zdradzał ją na prawo i lewo, a jej samej wciskał kit, że odpracowuje godziny w pracy. Kayla po jakimś czasie o wszystkim się dowiedziała... Wtedy jej kochaś okradł ją i porozpuszczał plotki na jej temat. Załamała się... Kilka dni później popełniła samobójstwo. Przedawkowała leki... - powiedział, próbując ukryć drżący głos. - Tak bardzo ją kochałem... - wyszeptał.

Z prędkością światła objęłam go ramionami. Byłam w szoku, ale chciałam dodać mu otuchy. Zrobić coś, aby poczuł się choć odrobinkę lepiej. Odwzajemnił mój gest, wtulając się we mnie. Przeczesałam jego, już troszkę dłuższe włosy, dłonią.

- Hej, Cally... Dziękuję, że mi to powiedziałeś. - potarłam go ręką po plecach. - Wiem, że to ciężkie... Nawet nie wiesz jak się cieszę, że się pozbierałeś. - posłałam mu ciepły uśmiech.

Calum położył się wygodniej, wciągając mnie na siebie. Podłożył sobie poduszkę pod głowę i przykrył nas kocem, który wisiał na oparciu.

- Prześpij się... Jeszcze cztery godziny do lądowania. - westchnął, zamykając oczy. Po chwili uczyniłam to samo, odpływając.

***

- Amy, wstawaj, już wychodzimy... - ktoś potrząsnął moim ramieniem, na co zmarszczyłam lekko nos. Nie miałam najmniejszej ochoty podnosić się spod ciepłego kocyka i zagrzanego miejsca. - No dalej, kwiatuszku. - otworzyłam leniwie powieki, zauważając stojącego nade mną Ashtona w okularach przeciwsłonecznych.

Podniosłam się i bez życia w sobie, poczłapałam do wyjścia, ledwo kontaktując ze światem. Zeszłam z ostatniego schodka, cała zaspana.

- Halo, ziemia do Amy. - pomachał mi przed oczami Michael. Przetarłam piąstkami oczy, wywołując tym śmiech u starszego. - Chodź, wezmę cię na plecy.

Z małym uśmieszkiem, wskoczyłam na tył Clifforda i objęłam jego szyję rękoma.

- Ty to się umiesz ustawić, mała. - usłyszałam obok siebie śmiech Lulu, na co reszta mu zawtórowała.

Pod wpływem kroków zielonookiego, przymknęłam oczy, próbując nie zasnąć.

- Amy nie śpij, bo nie zaśniesz w nocy. - powiedział w moją stronę stanowczo Irwin. Pokiwałam lekko głową.

Nie mam pojęcia ile tak szliśmy, ale słyszałam dużo krzyków, rozmów i komunikatów. Kilka razy stawaliśmy, zapewne, aby chłopcy zrobili zdjęcia z fanami. Byłam taka zamulona, że nie zwracałam wtedy uwagi na to, że będę na zdjęciach, prawie śpiąca, uwieszona na plecach Michaela. Czułam, że jak wejdę później na twittera, to wyjdę tak szybko, jak na niego weszłam.

***

Znajdowaliśmy się już w hotelu, kiedy trzeba było podzielić się na pokoje. Jeden był dwuosobowy, a drugi trzyosobowy. Podrapałam się po głowie, zagryzając wargę. Wolałam, aby to chłopcy zdecydowali, ja mogłam się dostosować.

- Więc.. Ja i Luke możemy mieć wspólny pokój. - zaproponował Mike, na co Hemmings pokiwał potwierdzająco głową. - Ty, Cal i Amy będziecie razem. - zwrócił się do Ashtona.

- No dobra. - rzucił w ich stronę kluczyk i popatrzał na mnie i Hooda. - Chodźcie.

Szliśmy długimi korytarzami, szukając naszego tymczasowego gniazdka. Błądziliśmy już z bite piętnaście minut. Dotarliśmy pod jakieś wielkie okno wychodzące na basen.

- Cholera, to chyba nie tu... - cmoknął w zamyśleniu czarnowłosy.

- Mówiłem, że trzeba było skręcić koło windy, to nie. - powiedział z wyrzutem. - Irwin mądrzejszy... - prychnął.

- No to było mówić, a nie mruczeć coś pod nosem. - pokierował w jego stronę z bojową miną Ash.

- Jak ty zapieprzasz jakbyś miał jakiś motorek w dupie! - podniósł głos Cal i obrażony, założył ręce na piersi.

Ich kłótnia wyglądała komicznie, uwierzcie mi.

- W takim razie, powiedz mi, gdzie mamy teraz iść? - Irwin usiadł na fotelu obok.

- Na pewno nie tam, gdzie ty nas prowadzisz, deklu. - brązowooki klapnął obok starszego.

- Ej, dobra, spokój... - odezwałam się. - Ashton, daj te kluczyki i ruszajcie tyłki. - pokierowałam się w stronę korytarza, biorąc sprawy w swoje ręce.

Chłopcy grzecznie szli za mną, nawet się nie odzywając. Po kilku minutach odnalazłam nasz wyczekiwany numer 578 i otworzyłam drzwi, wchodząc do środka. Pomieszczenie było bardzo przytulne. Jedno łóżko małżeńskie i jedno pojedyncze, duże okno, ciemna, przestronna szafa, telewizor, komoda. Mieliśmy tu być tylko trzy dni, więc to na spokojnie nam wystarczało.

- Zajmuje pojedyncze łóżko! - opadłam na miękką pościel, zaciągając się jej świeżym zapachem.

- Wygląda na to, że musimy spać razem, Irwin... - mruknął pod nosem Calum i podobnie jak ja, uwalił się na łóżku.

Ashton na tą wiadomość jęknął rozpaczliwie i usiadł na fotelu, naprzeciw nas. Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, na co tylko wzruszyłam ramionami i zaśmiałam się.

- Ale ostrzegam Hood. - wskazał palcem na młodszego kumpla. - Jeśli chociaż raz się rozwalisz, albo zabierzesz mi kołdrę to będziesz spał na podłodze, jasne? - zwrócił się ostro do mulata.

- Jasne... - powtórzył sennie Cal, wtulając twarz w poduszkę.


^^^

Chłopcy wyruszyli w trasę! Calum opowiedział Amy o Kayli, co wy na to?

Kocham was mooocno! ♥ Dbajcie o siebie w tym trudny czasie! 

Czytasz? Zostaw coś po sobie. Będzie mi bardzo miło! ♥

Adoptowana | 5sosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz