Przeleciałam panicznie wzrokiem po ludziach, lecz nigdzie nie mogłam dojrzeć znajomej twarzy Caluma. Z przyśpieszonym oddechem sięgnęłam do kieszeni po telefon i wybrałam numer mulata.
- No dawaj Cal... - szeptałam sama do siebie. - Odbierz ten głupi telefon.
Po kilku pustych sygnałach połączenie się zakończyło.
Samolot.
Calum mówił coś o wcześniejszym wylocie. Spanikowana spojrzałam na zegarek, co w żaden sposób mi nie pomogło, bo nie miałam zielonego pojęcia na którą był przeniesiony. Spojrzałam jeszcze raz dookoła siebie z nadzieją, że magicznie wyrośnie przede mną ciemnooki chłopak. Niestety tak się nie wydarzyło, więc byłam zmuszona zadzwonić do któregoś z chłopaków. Padło na Ashtona. Na szczęście ten odebrał po pierwszym sygnale.
- Tak? - rozbrzmiał głos w słuchawce.
- Ash, właśnie zgubiłam gdzieś Cala, a nie mam pojęcia o której wylatujemy. - powiedziałam szybko.
- Dzwoniłaś do niego? - usłyszałam szmery po jego stronie.
- Tak...
- Iiii? - pociągnął.
- Nie odbiera.
- Jak zawsze... - westchnął. - Samolot jest za niecałą godzinę. Gdzie jesteś?
- Stoję przed tą biblioteką, którą ci wczoraj pokazywałam, jak jechaliśmy busem. - zagryzłam nerwowo wargę. Tyle dobrego, że miałam już wszystko spakowane w hotelu i nie musiałam się o to martwić.
- Zaraz po ciebie będę, nigdzie się nie ruszaj. - ostrzegł mnie.
- A co z Calumem? Może gdzieś tu jest i mnie szuka? - zagadnęłam jak już mieliśmy się rozłączać.
- Spokojnie, sam się znajdzie. - zaśmiał się. - Czekaj tam na mnie... Pięć minut i będę na miejscu.
Połączenie się zakończyło, a ja przysiadłam na niskim murku obok wejścia. Zerwałam liścia z krzaczka obok i zaczęłam go rozrywać z nudów. Zawsze jakieś zajęcie, prawda? Obserwowałam przechodzących ludzi. Niektórzy byli z psami, niektórzy z dziećmi.
- Amy!
Przestraszona nagłym krzykiem, podskoczyłam w miejscu i złapałam się za serce. Odwróciłam głowę w stronę głosu.
- Gdzieś ty poszła, co?! - podbiegł do mnie zdenerwowany Calum. - Wiesz ile cię szukałem? Nagle rozpuściłaś się w powietrzu! - jego brwi wystrzeliły ku górze.
- Dlaczego nie odbierałeś telefonu, kiedy dzwoniłam?! - również podniosłam delikatnie głos.
- Nawet do mnie nie dzwoniłaś! - zaczął gestykulować rękoma.
- Dzwoniłam! - strzeliłam sobie dłonią w czoło. - Po prostu sprawdź... - powiedziałam już spokojniej, wzdychając.
Mulat wydął usta i z podniesioną brodą, pewny swojej racji, zaczął przewijać coś w telefonie.
- A no... Faktycznie. - cmoknął i zaśmiał się głośno, ukazując swoje zmarszczki wokół oczu.
Wypuściłam całe zdenerwowanie i również wybucham cichym śmiechem. Tak to u nas wyglądało. Każde napięcie było na koniec rozrywane śmiechem. Myślę, że był to naprawdę dobry sposób.
- Jestem! - niespodziewanie wyrósł przed nami zadyszany Irwin. Szybko zeskanował mnie wzrokiem, sprawdzając czy jestem cała, po czym przeniósł swoje piwne oczy na mulata, który zmarszczył brwi. - Oho, mówiłem, że sam się znajdzie... - prychnął z uśmiechem.
- Co ty tu robisz? - zapytał zdezorientowany Hood.
- Zadzwoniłam po niego, kiedy ty nie odbierałeś. - poklepałam go kojąco po ramieniu.
Cally dyskretnie przeleciał Ashtona zaciekawionym wzrokiem, przyglądając się nawet najmniejszym szczegółom. Czarnowłosy miał na sobie czarne rurki, tego samego koloru koszulę z rozpiętymi kilkoma guzikami i ciemną, skórzaną kurtkę. Jego odsłoniętą część klatki ozdabiały złote wisiorki i naszyjniki, co wyglądało naprawdę fajnie. Na jego nosie spoczywały okulary, które nosił w wolnej chwili, albo kiedy robił coś przy komputerze. Hoodie przygryzł wargę, lecz gdy Ash przyłapał go na gorącym uczynku, oblał się krwistym rumieńcem i prędko odwrócił wzrok. Starszy zaśmiał się tylko pod nosem, kręcąc lekko głową. Spojrzałam na nich z politowaniem. Miłość, alleluja i do przodu.
- Dobra, chodźmy, bo się spóźnimy. - zaproponowałam
- Tak, tak... - mruknął czarnowłosy i obrócił kluczyki od samochodu na palcu. - Pakować się do auta, miśki. - zagruchał wesoło.
****
Cześć słońca!
Przepraszam za moją długą nieobecność, naprawdę. Mam nadzieję, że mi wybaczycie haha
Miłego dnia/ wieczoru! Buziaki!
Linka xx
CZYTASZ
Adoptowana | 5sos
FanfictionAmy mieszka w sierocińcu od trzynastu lat. Przestała już wierzyć, że ktoś się nią zainteresuje. Nagle jednak dociera do niej wiadomość, która zmieni jej dotychczasowe życie.