2. Mit zachodnich krain.

52 10 0
                                    

Świt zastał ich szybciej, aniżeli mogliby się go spodziewać. Mikleo był wówczas na pograniczu snu i jawy. Przetarł oczy, po czym leniwie rozglądnął się dookoła - Sorey'a nie było w pobliżu. Gdyby to był ktoś inny, prawdopodobnie zmartwiłby się, jednak uspokoiło go nienaruszone zaufanie do pasterza. Dlatego też położył głowę na posłaniu i znów zamknął oczy, korzystając z nieobecności Pana. 

W tym czasie Sorey siedział jak gdyby nigdy nic pod niewielkim wodospadem, wpatrując się mętnym wzrokiem w nieustannie spadającą z szumem wodę. Natura wyciszała go odkąd pamiętał. Wykorzystywał tą właściwość przyrody już w dziecięcych latach, ilekroć miał jakieś problemy - ich waga nie miała najmniejszego znaczenia. Wszystkie uciekały za każdym razem, gdy Sorey podziwiał pnące się ku niebu góry, łapał niedościgniony wiatr lub tak jak teraz wsłuchiwał się w huk niepowstrzymanego wodospadu. Można by powiedzieć, że jako pasterz do perfekcji opanował pojednanie z przyrodą - na dodatek gdzieś z tyłu głowy słyszał również słowa swojego dziadka, który go nauczył go życia w harmonii z naturą. 


"Wszyscy pochodzimy z natury. Czy tego chcemy, czy nie - jesteśmy jej częścią. Z tego powodu musimy przestrzegać jej praw i żyć według nich, aż do czasu kiedy znikniemy z tego świata.

Sorey przywołując te słowa do pamięci wziął głęboki oddech i położył się na trawie podpierając tył głowy rękoma. Przypomniał sobie lata dziecięce. Nauka dziadka zawsze wzbudzała w nim tylko dwie emocje: podziw i strach. Zafascynowanie tym co piękne i lękiem przed tym, co nieznane. 

"Pamiętaj Sorey. Żyj tak, żebyś nigdy niczego nie żałował. Ludzie są źli. Świat jest zły. Ale mimo tej wrodzonej natury mają prawo wybrać. Tak jak i my. Ludzie, Serafini... Każdy z nas kiedyś wróci tam skąd przyszedł. To jedyna prawdziwa prawda jaka istnieje w naszym świecie..."

Idąc śladem tych wspomnień Sorey zawędrował do krainy, w której może się wydarzyć wszystko. Kraina ta powszechnie została nazwana krainą snów, a krążące po lądach na zachód od Ladylake mity o niej, były niczym innym jak ucieleśnieniem wszelkich negatywnych emocji jakimi dysponowali ludzie. Trudno było w to uwierzyć, ale każdy mit ma w sobie ziarno prawdy. Przekonał się o tym Mikleo, który w tamtej chwili przyszedł po Sorey'a. Na miejscu wyczuł obecność nieczystości, a miejsce w którym znalazł jego źródło, było równocześnie miejscem w którym spał Sorey. W cieniu pasterza znalazł schronienie pasożytniczy helion. Mikleo natychmiast wystrzelił strzałę ze swojego artefaktu, trafiając nieczysty pomiot który w agonalnych skowytach wrócił do nicości. Egzekucja młodego serafina była tak cicha, że nie zdołała obudzić nadal śpiącego w najlepsze Sorey'a. Na ustach Mikleo pojawił się uśmiech. Beztroska Sorey'a wydała mu się być wtedy uroczą. Podszedł powoli do swojego towarzysza i lekko szturchnął jego ramię. Sorey nie budził się. Serafin spanikował i zaczął coraz mocniej szarpać ciało Pana. Zatrzymał go niski, obrzydliwy chichot dobiegający zza wodospadu przy którym siedział Sorey. Wtedy Mikleo zrozumiał, że to coś, co znajduje się za nim specjalnie ujawniło swoją obecność. Strasznym było zarówno to, że nie mógł jej wcześniej wyczuć, jak i fakt, że Sorey się nie budził. Mikleo wziął głęboki oddech. Wiedział, że jeśli chce odzyskać pasterza, musi zająć się tym "czymś". Po raz ostatni przed podjęciem akcji podszedł do Sorey'a i pocałował go w zimny policzek.
- Mam tylko Ciebie, Sorey. A ty masz tylko mnie. Dlatego obiecuję, że odzyskam Cię, choćby nie wiem co.

Kochanek Serafina (Sormik) Fanfiction PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz