Staliśmy przed kamienicą, szarą, lekko brudną, lecz prawie przeludnioną. Silny wiatr wiał na nasze twarze i gwizdał w uszach, dla mnie normalny dzień, natomiast mój towarzysz wyglądał lekko na zdziwionego.
-Czy nie zanosi się na burze? - zapytał się i spojrzał w niebo.
-Prawdopodobnie... ale proszę się nie martwić, mam parasol w samochodzie...- odpowiedziałem gorzko i puściłem z ust gęstą mgłę tytoniowego dymu.
Felix jedynie wymamrotał coś niezrozumiałego pod nosem i zapalił sprawnie swojego papierosa.
-Więc... - powiedział lekko dymiąc z paszczy- ...w drogę.
-"Tylko wstydu mi nie narób..."- i wtedy do głowy wpadł mi pomysł, nieetyczny, ale jaki mógłby być?- "Jeszcze dziś się ciebie pozbędę!" Oczywiście!- powoli udałem się do pobliskiego, płatnego garażu.
-Słyszałem... -lis wyjął z ust już jedynie mizerną resztkę papierosa i odrzucił ją w stronę kosza, ale chybił- ...że jeździ pan podobno niesamowitym cudem motoryzacji.
Zauważyłem jego akcje i zrobiłem kwaśną minę:
-To...-zachsząknąłem się- ...prezent od znajomego.
-Takie znajomości są lepsze niż złoto, czy diamenty! - mój przyjaciel dodał z uśmiechem i zapalił kolejną "Klubową"
-Oczywiście..."i trwalsze... gdyby istniały..."
Przeszliśmy koło budki ochrony, znają mnie tak dobrze, że nawet nie muszę udowadniać tożsamości, w końcu, kto inny pali cygara od "Kubańskich"? Przeszliśmy koło wielu aut, nowych, starych, brudnych i czystych, prawie jak ich właściciele, lecz moje auto było dalej, w części garaży, gdzie było chronione od deszczu i wiatru. Same garaże były nieciekawe, cztery wysokie do metrów 6 ściany, płaski dach, budka ochrony i auta, można było je na palcach obu rąk policzyć, lecz reakcja lisa była niesamowita, jak dziecko w sklepie ze słodyczami, oczy otwarte, a paszcza lekko rozwarta:
-Proszę, proszę ... więc to tak wygląda niebo...
-Hehe... nie widziałeś w takim razie balów maskowych...-lekko rozśmieszony jego reakcją podszedłem do mojej "bryczki", czarnego auta, na modelu Cadillaca 1928, nic niezwykłego dla moich ocząt, lecz Felixa byłą komiczna, z pyska wypadł mu niedopałek, mimowolnie wypuszczał dym, powoli, a wzrok skupił na czarnej, niemalże lustrzanej, wypolerowanej, masce- Zapraszam do środka- powiedziałem z uśmieszkiem i samemu wszedłem na miejsce kierowcy- "Koniec czeka"
-A więc to prawda... szczęściarz z pana! - Felix szybko otworzył drzwi i zasiadł koło mnie.
-Cóż mówić? Jestem Pandą!- zaśmiałem się i włączyłem silnik, ten ruszył gładko, po chwili, w tępię ślimaka, wyjechaliśmy z garażu i wjechaliśmy na ulice, prawie puste.
-"Gaz gaz gaz!"-szybko przejechaliśmy poprzeczną ulice "Kryształową" i wjechaliśmy na szeroką główną ulice "Bankową"- Więc... czy znasz "śmietankę" naszeg- chciałem dokończyć, ale lis dość jasno przerwał moje zdanie.
-NA BOGA DOBREGO, PROSZE ZWOLNIĆ!- był wepchnięty w fotel i trzymał się uchwytów z góry-CHCE PAN NAS DOWIEŚĆ NA SPOTKANIE CZY W ZAŚWIATY?!
-Oh, proszę nie przesadzać...- wykonując szybki zwrot wjechaliśmy na "Procentową", ulice szynków, winiarni, pijalni i destylarni- ...zachowuje się pan jakby nigdy nie siedział w aucie!- zatrzymaliśmy się pod "pełnym kuflem", winiarnią, o dziwo, ale mieli również inne alkohole.
-Proszę mi wybaczyć ale jeździ Pan jak lunatyk! - po zatrzymaniu Felix wypowiedział się z pełnym niezadowoleniem i złapał się za serce- O dobry Boże...
-Ah, jesteś za miętki!- zaśmiałem się i wyciągnąłem portfel-muszę iść, odebrać zamówienie, proszę na mnie poczekać.
-Niech Pan się nie martwi, ledwo mogę papierosa zapalić!
-I dobrze, dla pańskiego zdrowia -odpowiedziałem żartobliwie i wyszedłem z "bryczki"...Lunatyk! Pijak! Jeździ jak diabeł, a za nami nie pojechał nawet jeden radiowóz! Co jest z tym miastem?! Jakby się go bali! Dobrze, że stanęliśmy na chwile, muszę zapalić, uspokoić nerwy...
-''Dobrze... już spokojnie, przecież nie chce nas zabić! Ulice są puste, a ja i on w jednym kawałku.. ''-ledwo zapaliłem papierosa i spojrzałem, na miejsce kierowcy- "muszę się namyśleć..."
Spojrzałem na zewnątrz, szklane drzwi i wielkie okna ukazywały tą przeklętą pandę czekając na coś, może zamówienie? Po chwili zauważyłem coś niepokojącego, szyby... zaciemnione... a może to tylko od dymu? W końcu pali cygara, a to jest nieco dymu...
-"Nieważne, pomyśle o tym jak dojedziemy na to spotkanie..."- pomyślałem i zapaliłem papierosa, kątem oka zobaczyłem jak Pado wyjmuje portfel i płaci za alkohol- "Cholera! muszę coś zrobić, jeszcze jedna przejażdżka i wyskoczy mi serce! "- więc zrobiłem jedyną słuszną decyzje...
YOU ARE READING
Cylinder
General FictionWitaj w Mieście, jedynym miejscu w którym możesz zakwitnąć jako kwait w pieknym ogrodzie sztuki, nauki i filozofi, i wydać owoc który da innym szanse równierz zakwitnąć! Pewnego dnia Pado Rail spotyka bardzo ciekawego jegomościa, kto wie co to zmien...