O godzinie 13, razem z panem Pado, odbyliśmy wizytę w sklepie florystycznym, Kwiaty pachniały pięknie, lecz wiele kosztowało więcej niż w życiu trzymałem, nawet do 50 000 kredytów, za bukiety wielkości 3 osób, róże, chryzantemy, tulipany, nawet kilka kwiatów tropikalnych, kto to kupuje?
-Więc- Pado obrócił się w moją stronę i złapał kwiatek z wystawy, wąchając go, najwyraźniej lubi stokrotki- jakie kwiaty lubi pani Rosy?
-Nie wiem...- czułem sie trochę niekomfortowo.
-Ohoho... to będzie zabawnie!- Pado odłożył stokrotkę do kieszeni, na piersi i zaśmiał się głośno- rozejrzyj się i popytaj, ja poczekam w aucie.
-Przepraszam, ale jak zapłacę?- Zapytałem się i podniosłem mały bukiet różyczek.
Pado jedynie się szeroko uśmiechnął.
-Masz jeszcze ten medalionik, który ci dałem, kiedy odwiedziliśmy skwer?
-Ależ oczywiście- odpowiedziałem i wyjąłem go z kieszeni.
-Pokaż go kasjerce, zobaczysz.
Pado powoli wyszedł, a ja zostałem sam na sam w tej istnej dżungli, nie wiedziałem co mam kupić, bukiety zdawały się to zbyt krzykliwe, to mikre, za małe, lub zbyt wielkie, nic takiego co mi się osobiście podobało, więc przeszedłem do salki obok, były tam bardziej kwiaty i rośliny doniczkowe.
-"Też dobry pomysł..."- pomyślałem i zacząłem oglądać różne piękne roślinki na stołach i wystawach- "Co by pani chciała, pani Butterfly?"
Zauważyłem kilka potencjalnych prezentów, oraz pewną dziwną półkę, pełną flakoników i pudełeczek, zaciekawiony zapytałem kobiety, która podlewała akurat małe storczyki.
-Przepraszam, co to za buteleczki?- zapytałem podnosząc jedną i oglądając ją uważnie.
-To nasze najnowsze olejki zapachowe, ale pewnie nie będzie pana na to stać...- kobieta odpowiedziała, nie zdejmując oczu z kwiatów.- to dość luksusowy produkt, lecz starcza na wiele, 2 000 kredytów za fiolkę 50 ml.
-Rozumiem... czy ma pani zapach bardziej miodowy? Lawenda jest dla mnie zbyt... agresywna- Zapytałem się, lekko gorzko, lecz kobieta nawet nie zwróciła w moim kierunku wzroku.
-Proszę pana, opakowania od fiolek opisują ich zawartość, na pewno jest tam zapach miodowy- jak to możliwe, żeby ktoś mówił tak pasywno agresywnie, naprawdę.
-Dziękuje... "Wredota"- pomyślałem o innym określeniu, ale nie jest odpowiednie.
Wziąłem odpowiednie pudełko, z fiolką i złapałem za mały bukiecik różyczek, poczym udałem się do kasy, obsługiwanej przez tą samą kobietę, lecz tym razem spojrzała na mnie i otworzyła szeroko oczy, jak dziecięca lalka.
-Oh, to pan, czy zapakować na prezent?- teraz jej głos był słodszy, ale dla mnie równie zepsuty co wcześniej.
-Nie, dziękuje- wyjąłem z kieszeni medalionik i pokazałem, kobieta jedynie pokiwała głową i gdzieś to zapisała.
-Na pewno nic więcej? Ta petunia...- jej ręka delikatnie pokazała na kwiat obok- Przepiękny dodatek do domów, osobiście polecam!- mówiła trochę wystraszona, ale nie wiem czemu.
-Nie dziękuje, przepraszam, ale luba czeka- wyszedłem pośpiesznie, zabierając moje zakupy i wsiadłem do auta.
Pado czytał jakąś książkę, poezje lub wiersze, nie wiem, ale nie zauważył jak wszedłem do środka, usiadłem, z kwiatami na kolanach, nie odzywając się, nie chciałem mu przeszkadzać.
Na szczęście nie czekałem długo, po kilku minutach Pado odciągnął oczy od papieru i zauważył mnie,
-Ah, przepraszam, zaczytałem się- Pado szybko schował książkę, jakby sie jej wstydził- Czy kupił pan coś odpowiedniego?
-Cóż...- spojrzałem na olejek zapachowy i kwiaty, wyglądało to dość mikro- Mam nadzieje...
Pado, nieco uśmiechnięty, podał mi torbę na prezenty, takowe często były używane wielokrotnie, ponieważ były dość wytrzymałe i cóż, takowe torby nie są do tego zrobione, prawda?
-Nie liczy się co prawda ilość i wartość, liczy się gest, lecz...- Pado odetchnął głęboko- ...bądźmy szczerzy, nikt nie chce dostać pojedynczej róży- Pado wyciągnął paczkę, którą dostał na ostatnim spotkaniu- ludzie oczekują czegoś pokaźnego... no proszę, proszę- Pado wyciągnął z torebki paczkę arabskich cukierków, wyglądały jak mydło, moim zdaniem- coś na osłodę i coś czego każda kobieta potrzebuje... albo to co każdy tak nazywa.
-Czyli?- zapakowałem słodycze do torby i spojrzałem się dziwnie na Pado.
-Najnowsze nowości z zagranicznych sklepów, każdy uwielbia mały prezent z tam, tam daleka, prawda?- Pada odetchnął głęboko, starając się zlokalizować jakiś przedmiot, w końcu się poddał- Na Góralskiej jest jeden... zacznijmy tam.
-Najszybciej będzie w takim razie przez Słoneczną, prawda?- zapytałem.
-Oczywiście, a teraz...- Pado pokazał ręką na ulice- gazu!
Odjechałem niemalże automatycznie, Pado jedynie wyciągnął mały zegareczek i odetchnął. Ulice mijały szybko, Zamszona, Kryształowa, Mysia, Przejechaliśmy przez Wielki Akwedukt aż do Słonecznej, postanowiłem zwolnić, wiele osób chodziło blisko krawężnika, nie chciałem żadnego potrącić, lecz od razu Pado zapytał się mnie z dziwnym wzrokiem:
-Czemu zwalniasz? Podziwiasz widoki, czy co?- trochę surowo, prawda?
-Nie chce nikogo przejechać- odpowiedziałem, nieco zaniepokojony, nie chciałem podpadać panu Pado- Przecież nie chcemy krwi na masce, czy też ulicach?
-Jak uważasz... ale jak poczujesz, że musisz, pedał do podłogi- Pan Pado rozejrzał się, może czegoś szukał?
Słoneczna jest dość długa, więc podróż przy takiej szybkości mogła zająć nawet 20 minut, lecz szybko musiałem się zatrzymać, ponieważ ktoś stanął nam na drodze, więc musiałem się zatrzymać. Nieznajoma postać nie miała zamiaru się ruszyć, najwyraźniej.
-Dalej... pewnie chce nam coś sprzedać- Pado wyjął znowu swój zegarek kieszonkowy- jak dostanie po stopach, to nic mu sie nie stanie.
W tym momencie usłyszeliśmy pukanie w szybę od strony Pado, który otworzył dość szybko, niestety...
-Pieniądze albo życie- chropowaty głos powiedział, sięgając do kieszeni, tak jakby miał tam rewolwer czy też pistolet.
Przerażony sięgnąłem również do kieszeni, gdzie skrywał się mój rewolwer, ale Pado jedynie zapalił swoje cygaro, dość szybko i nadmuchał na twarz nieznajomego, bardzo niebezpiecznie według mnie.
-Jedyne co dostaniesz- Pado polizał swoje wargi- to po łapie.
-Uważaj jak gadasz...- nieznajomy odpowiedział.
-Fiu fiu, ktoś tu się uważa za mocnego... uwierzysz w to, Felix?
-Panie Pado... lepiej od nich uciec...- odpowiedziałem zaniepokojony.
-Na co w takim razie czekasz?
-Stoją na drodze, co mam zrobić?- zapytałem.
-Pomaluj ulice na czerwono- Pado chciał coś dodać, ale nieznajomy kopnął nasze auto, co bardzo zezłościło Pado.
-Słuchaj, masz 3 sekundy, a po tym, będzie twój pogrzeb- nieznajomy trzymał pistolet, typowo, Pado jedynie się uśmiechnął i po 2 sekundach schował zegarek.
-Masz zamiar strzelić z pustej pikawki?- nieznajomy szybko sprawdził magazynek, zdziwiony, był pusty, nic tam nie było, nawet pociągnął za spust, ale nic, jak to możliwe, przecież nie próbowałby nas okraść bez nabojów, prawda?- Gówniarz...- Pado popchnął moją nogę, sygnalizując, prawdopodobnie, żebym odjechał.
Chyba przejechałem po nodze drugiemu nieznajomemu, bo ten krzykną w bólu. Pado naglę kaszlnął, głośno i mocno, i skrzywił się.
-Czy jest pan w porządku?- zapytałem się, podając Pado moją popielniczkę, na cygaro, które prawie dotykało jego spodni.
-Tak tak... tylko...- Pado pociągnął cygaro do popielniczki i położył ją przed sobą, po czym wyciągnął swoją książkę, poczym szybko wyciągnął z niej medalionik, podobny do tego którego podarował mnie.
-Tak, Panie Pado?
-Słuchaj, nie mów mi per Pan, ok?- Pado odetchnął głęboko, oczy miał pełne bólu, z jakiegoś powodu- Nie jesteśmy w żadnej umowie, prawda?
-To znaczy...- odpowiedziałem niepewny.
-Co masz na myśli 'to znaczy', nie kazałem ci nic podpisać, prawda?- Pado lekko sie roześmiał.
-Oczywiście, że nie... ale...- pokręciłem lekko ręką- moralnie czuje się bardziej jako pański ochroniarz, niż jak...
-Znajomy?- Pado odpowiedział i podał mi rękę- wiem... zacznijmy od nowa- akurat zatrzymałem się na parkingu.
-Co ma pan na myśli- podałem rękę Pado.
-Nigdy się nie przedstawiłem, prawda?- Pado uścisnął mi rękę- Pado, nie pan, po prostu Pado.
-Dobrze... ale wygodniej mi jednak zwracać się per Pan, jeżeli nie masz nic przeciwko.
Pado jedynie zaśmiał się i zgasił cygaro
-Eh, jak tam wolisz.
Wyszliśmy z auta, w poszukiwania sklepu...
YOU ARE READING
Cylinder
General FictionWitaj w Mieście, jedynym miejscu w którym możesz zakwitnąć jako kwait w pieknym ogrodzie sztuki, nauki i filozofi, i wydać owoc który da innym szanse równierz zakwitnąć! Pewnego dnia Pado Rail spotyka bardzo ciekawego jegomościa, kto wie co to zmien...