Wróciłem do mojego mieszkania, pijany, jak zwykle, uśmiechnięty i roześmiany do rozpuku jelit, ale jakoś nadal mogłem stać prosto i wszystko widziałem prosto, i wyraźnie. Nagle zauważyłem coś dziwnego, coś co zagrzebałem kiedyś w pamięci, korytarz był pusty, ale nie z braku ludzi, ale... ponieważ był czysty, wysprzątany, a buty posegregowane.
-Panie Pado, czy jest pan cały?- Felix wyszedł ze swojego gabinetu i pomógł mi zdjąć płaszcz, wieszając go na pobliskim wieszaku, nawet nie pamiętałem, że go miałem.
-Nie, wie pan, zostawiłem połowę siebie na ulicy!- zaśmiałem sie głośno i mocno, aż musiałem sie schylić w dół, alkohol to piękna rzecz.
-Widzę, że pan w świetnym humorze, czy może spotkanie było ciekawsze, niż pan sie spodziewał?- Felix wydawał sie nieco zmęczony, ciekawe czemu.
-E tam, te biadolenie było by ciekawsze gdyby coś z nich wynikało, a tak, to tylko biadolenie- poszedłem w stronę kuchni, naprawdę miałem ochotę na coś słodkiego- wiesz jak to jest, człek sie stara ale, to próżny trud.
-Dlatego jest pan zapraszany, widzą pana jako swojego asa w rękawie- zawsze każdy tak mi sie przylizać starał, ale Felix gadał jakoś inaczej, jakby to określić... szczerze.
-Ha, oby sie nie zdziwili jak media ich oblepią jak muszyska zgniłe owoce- wszedłem do kuchni, zauważając tą samą zmianę co wcześniej, było pusto, więc obróciłem sie w stronę Felixa, ten właśnie wyjmował jakąś butelkę z lodówki- Fello, co sie tu dzieje, czy mam zwidy, czy ktoś nas okradł?
Felix, przyzwyczajony do mojego przezwiska, który mu dałem, pomachał głową.
-Oczywiście, że nie, postanowiłem posprzątać, śmieci mi przeszkadzają myśleć- Felix usiadł na krześle, lecz wcześniej postawił na stole 2 szklanki, ale czemu?
-Jak ja ci za to zapłacę?- usiadłem po drugiej stronie stołu i patrzyłem na Felixa niewyraźnie, ciekawe co jest w butelce.
-Zapłata, za co?- Felix nalał cokolwiek co było wewnątrz tej butelki, ciemny napój, gazowany, przypominał nieco piwo korzenne, poczym podał mi pierwszą szklankę.- Gdyby nie pan, leżał bym teraz na ulicy, prawdopodobnie pijany i zgniły...
-"Zobaczymy.."-pomyślałem- ok, dawaj, czego ci potrzeba? Urodziny siostry, brata, a może nawet siostrzeńca?- kiedy wspomniałem to, na jego twarzy pojawił sie lekki smutek.
- O czym pan mówi?- odpowiedział i zapalił papierosa, podając mi moje cygara z szafki, oraz popielniczkę- Nigdy nie odważył bym sie pana o to poprosić, nawet dla Pani Rosy.
-E tam, nie martw sie, jestem przyzwyczajony do tego typów akcji...- uśmiechnąłem sie szeroko- ...ale musze przyznać, przynajmniej posprzątałeś, a to zadanie warte boga!- zaśmiałem sie i napiłem się ze szklanki, napój w środku smakował słodko, idealnie to czego potrzebowałem, ale nie pamiętałem co to mogło być
-Panie Pado- Felix zaśmiał się głośno- Wiem jaki pan jest zajęty, sam mam wiele spraw na głowie, a rodzina... eh, nie odzywa sie od wielu, miesięcy, czy niemożna spędzić przyjacielskiego czasu i pogadać?- nigdy nie słyszałem żeby ktokolwiek brzmiał tak szczerze, nie wiedziałem, niestety, czy był on naprawdę szczery... postanowiłem jakkolwiek zaryzykować.
-Oczywiście, zawsze przyjemnie jest porozmawiać, a noc ledwo zaszła, więc proszę mówić- uśmiechnąłem się, ale tym razem szczerze.
-Miałem do pana pytanie co do pańskiej maszyny do pisania...- Felix wypił zawartość szklanki duszkiem- ... czy mógłbym ją pożyczyć? Oczywiście, nie zabiorę jej z tego mieszkania, potrzebuje tylko czegoś co pisze szybciej niż moje dwie lewe łapy.
-Ten staroć? Proszę sie nie krępować, pewnie nadal działa, ale na pańskim miejscu najpierw sprawdziłbym czy taśma jest jeszcze świeża- zaśmiałem sie, te pudło od roku zapychało moją szafę.
-Heh, dziękuje panu- Felix uśmiechnął się, zauważyłem na jego twarzy szramę, chyba próbował ją zamaskować kosmetykami, tak jak ja- Ma pan coś... tu- pokazałem palcem na mojej twarzy.
-To tylko zadrapanie, niedługo sie zagoi- Felix odchylił się i odetchnął głęboko.
-Proszę- wyjąłem z kieszeni moją nową "puderniczkę"- najlepszy produkt w mieście- odpowiedziałem z uśmiechem- zakryje nawet głębokie nacięcia.
Nasza rozmowa powoli zjechała na tematy tak różne jak, pogoda, ulubiona kawa, ulubione książki, ale z czasem czułem sie jakby lżejszy, bezpieczny, coś czego dawno nie czułem.
-Może zagramy?- Felix wyciągnął karty z kieszeni.
-Zawsze chętnie zagram partyjkę!- potarłem ręce o siebie i uśmiechnąłem się szeroko.
-Już rozumiem czemu ma pan tylu przyjaciół w mieście- Felix potasował karty, jak w kasynie, czysto i szybko.
-Przyjaciół? Nie- przełożyłem karty, tradycyjnie i rozdałem rękę- Większość to lizusy, chcący przysług za nic- obróciłem oczami i podniosłem karty.
-Nie cierpię takich ludzi- Felix wyciągnął pierwszą kartę z góry i położył ją na środku- Sam wcześniej wielu takich spotkałem, "żeby dziecku na urodzinach zagrać, bo pan to muzykant niezły, proszę sie nie martwić, flaszkę kupie panu!"- Felix powiedział z głupowatym głosem, naprawdę mnie to rozbawiło.
- No no, mamy najwyraźniej nieco wspólnego- uśmiechnięty rozpocząłem grę- A gdzie pan wcześniej mieszkał?
-Gdzieś koło Musztry, tamte tereny- Felix zagrał kartę i odetchnął- a Pan?
-Eeee...- starałem sie nieco unikać odpowiedzi- Nie jestem z miasta... rozumie pan...
-Niesamowite!- Felix uśmiechnął się szeroko- Ja też, ale... to nudna historia, a pańska pewnie jest niesamowita, z przyjemnością ją usłyszę- to było dziwne, pamiętam to pytanie od innych, paparatzi, "znajomych" i gazeciarzy, czy gapiów, ale tym razem coś było w tym innego, nie chciał tego zapisać, nie proponował mi nic w zamian, tak jak kiedy rozmawiam z Presto, moim jedynym przyjacielem.
-Oh, z nikąd jestem... kiedy tu przybyłem miałem ledwie...dziewietnaście lat, więc niedługo będzie to druga rocznica mojego przybycia- w końcu to z siebie mogłem wyrzucić, tak chciałem komuś to opowiedzieć- Niech to pan sobie wyobrazi! Z jakiegoś małego miasteczka do miasta świateł i sztuki!
Zauważyłem uśmiech na twarzy Felixa, chyba pierwszy raz niewymuszony, ale najważniejsze, że niebyło to dlatego, iż dowiadywał się czegoś co może później sprzedać, tylko o tym, że mógł mnie poznać bliżej, prawie jakby był moim fanem!
-O tak! Też tak sie poczułem, niestety dopiero rok tu mieszkam, więc wiele nie znam, ale między miastem, a byle taką Ceglanką, jest ogromna różnica.
Ta nazwa była znajoma, nieostrożnie zapytałem sie Felixa:
-Ceglanka? Gdzie pan tam przebywał, kiedyś sam tam mieszkałem!- czułem, że mogłem sie nieco przed Felixem otworzyć, a może to tylko alkohol, ale aż taki nie byłem.
-Pianista w jakimś małym barze, a pan?- Felix wyjął z kieszeni swój portfel i podał mi swoje stare zdjęcie, na nim kilka kelnerek, kucharek, on i... nie... JA?!
Nieco przestraszony uśmiechnąłem sie szybko i oddałem mu zdjęcie, ale Felix był i tak bardziej zajęty szukaniem czegoś w swoim portfelu, niż oglądanie tego przeklętego zdjęcia, ale jak? Czy... nie! Niemożliwe, nie bądź głupi, pandy są tak częste do spotkania co alkohol w barach! Tak... na pewno, okłamuj się! przynajmniej nie ma mowy, żeby mnie rozpoznał, wyglądałem wtedy zupełnie inaczej, to bardzo dobrze.
-Cholera jasna! Nie ma!- Felix odetchnął mocno i schował wszystko z powrotem- A ma pan jakieś pamiątki z tamtych czasów?
Pomyślałem, nie wiedziałem co powiedzieć, więc zrobiłem to na czym sie znałem, oddałem sie szczęściu.
-A mam!- przełknąłem mocno ślinę- Kilka książek... pamiętnik... nawet zdjęcie z moim ulubionym muzykiem!
-Fiu, fiu, pochwali sie pan?- Felix podszedł do lodówki i wyjął kolejną butelkę napoju.
-No cóż, dobrze, ale jeden warunek!- powiedziałem roześmiany- co w tych 4 ścianach usłyszysz, tu zostawiasz, ok?
-Co byłby ze mnie za znajomy, gdybym Pana tak wydał?- Felix usiadł z powrotem.
-Takim, jak prawie każdy, w tym mieście, ale nie zdrapujmy starych ran, prawda?- wstałem i szybko udałem sie do mojego "gabinetu", z szafki wyciągnąłem zdjęcie, ale już poczułem jakieś kłucie w sercu, ale czy to moja choroba, czy wspomnienia.
Kiedy wróciłem, Felix napełniał moją szklankę, szybko usiadłem i pokazałem mu moją najcenniejszą pamiątkę.
-Tadam, "Clawhouse" przed swoim pierwszym koncercie w tym kraju!- duma napawała mnie jak pawia.
-No no! Ale... co to?- Felix podniusł brwi i wskazał na podpis, "Cukiereczek".
-A tam... nastoletnie marzenia, wie pan, miłość nie wybiera, chociaż teraz widzę dlaczego miałem na jego punkcie obsesje- zaśmiałem sie i wypiłem zawartość mojej szklanki.
-Teraz to Pan jest takim "Clawhouse"- Felix odpowiedział z uśmieszkiem i oddał mi zdjęcie.
-Gdyby w tych uczuciach była choćby kropla uczuć, czułbym się lepiej... -schyliłem sie trochę- poza tym... to co na wierzchu czasem jest za piękne żeby było prawdziwe...
-Panie Pado, jestem pewien, że jest wiele osób czujących mięte, albo pan czuje odrobinę mięty do tych osób?
-Może, ale to czasem trudno czasem trudno powiedzieć to co się czuje w środku, prawda?
-Wiem o tym nawet za dobrze... -w jego głosie nagle było mnóstwo smutku- Czasem też trudno też przyznać racje tym zdaniom, a to przecież tylko słowa, prawda?
-Niestety, ale czasem po prostu potrzebujesz czasu, albo pomocy innych, prawda?
Felix uśmiechnął się szeroko i zaśmiał się lekko.
Ciekawa noc... ciekawa.
Graliśmy dalej, lubię makao, mogę grać godzinami, ale w końcu po kilku kwadransach doszliśmy do końca rundy, zauważyłem klejące sie oczy Felixa.
-Nie przeszkadza ci czas?- popchnąłem lekko zegarek tykający na stole, chwila, on chyba był wcześniej na szafie, a nieważne.
-A tam... lepiej nawet żebym tu upadł na twarz... inaczej trochę sie zamyślam przed snem...- Felix przeciągnął się, trochę nieelegancko, ale co pomogę.
-Mam tak samo... na ogół po prostu pije melisę, czy czytam- zacząłem układać z kart małe domki, nigdy nie wiedziałem czemu mi sie to podobało.
-Proponuje...- Felix wstał- Przenieść spotkanie do barku!
Chciałem odpowiedzieć, ale zadzwonił telefon, w dużym pokoju, ale wszystkie telefony były podłączone pod tą samą sieć, więc mogłem odebrać z kuchni.
-Ajo?- powinienem był nie odbierać, szczerze.
-Panie Pado, zapraszamy na przyjęcie, pojutrze, w niedziele, w samo południe- jakaś recepcjonistka, wiedziałem- na placu "Miejskim", mamy nadzieje, że pojawi sie pan, razem z panem Felixem, Pozdrowienia od Organizacji Zielonego Świata.
-Czy światło nadal widać w studni?- odpowiedziałem.
-Czy może zgasnąć?- recepcjonistka odpowiedziała.
-Nie mogę sie doczekać-skończyłem rozmowę, odłożyłem telefon i odetchnąłem głęboko.
Czemu sie na to zgadzam? No tak, musze być "tą" osobą, tą... którą chciałem być, ale czy nadal chce? Coś jest nie tak, prawda? Wiem chyba co, chyba...
-Czy wszystko w porządku?- Felix już trzymał szklanki.
-Tak, tak... mam do pana pytanie- wstałem powoli, zauważyłem, że byłem nieco wyższy, może po prostu Felix sie garbił- Czy... poświęcił by pan własne życie dla pomocy dla innych?
-Oczywiście, powiem panu szczerze, czytając o panu w gazetach, słysząc o Panu na ulicach, w radiu...- Felix nagle sie zamyślił- ... wie pan, kiedyś czytałem wiersz, o człowieku, oddanego innym, a mu świat oddawał, więc mógł zawsze oddawać i pomagać innym- uśmiech na twarzy Felixa był taki dziecinny, naiwny, czysty, rozgrzewało serce.
-Słyszałem kiedyś... ale, nigdy nie spotkałem nikogo kto by chciał sie tak poświęcić...
-Co z panią Salave, Presto, Rosy, oni wszyscy pomagają w naprawianiu miasta, prawda?
-Heh...- wstałem i udałem sie do salonu, Felix poszedł za mną- widzi pan, diabeł jest w szczegółach...
-O czym pan mówi?- Felix otworzył barek i postawił w nim szklanki- Czy nie są oni czystym wzorem tej postaci?
-Hmm...- zamyśliłem sie, potarłem brodę i usiadłem na fotelu-Nie, jest pewna różnica, drobiazg, ale...- uciekłem oczami w okno, bolało o tym mówić- mam nadzieje, że sie nie dowiesz czemu.
-Do osiągnięcia mojego celu nieboje sie stracić niczego!- Felix dumnie stał, prosto przed oknem, jakby chciał wzrokiem zawładnąć światem, tam, tam hen daleko.
-Co chce pan osiągnąć, jeżeli wolno wiedzieć?- Zapytałem sie i zapaliłem cygaro.
-Spalić przeszłości, wykuć przyszłość, naprawić teraźniejszość i pomóc innym!- Felix obrócił się na pięcie i okazał swój szeroki, niewinny uśmiech.
-Jak każdy... jak każdy...
-Co jest złego w marzeniach?- Felix usiadł na wersalce- Każdy ma prawo marzyć, prawda?
Nagle, bez mojej kontroli, z moich oczu wyleciały łzy, a kogo to obchodzi.
-Ale czym jest człowiek bez przeszłości?
-Ideałem...- Felix odpowiedział cicho, ale wyraźnie.
-Być może, ale... nieważne, nie podoba mi sie kierunek w jakim to leci.
-Jak pan woli, a... po co pan tu przyjechał?
-Kogo tam to obchodzi? Na pewno nie mnie- zaśmiałem sie, to jedyne co mi w tym momencie zostało, uśmiech i śmiech.
-Słyszałem pewne plotki na temat pana, więc może poplotkujemy o Panu, przy Panu?- Felix wyciągnął z kieszeni kawałek papieru, chyba gazety, odpowiedziałem uśmiechając się - Capital News, Pado widziany z reżyserem, Karlo Krzewskim, na lunchu, możliwa rola filmowa?- zapytał sie jakby wiedział, niestety, mnie to tylko zażenowało.
-Znowu ciągają te kartę?- Felix podał mi ten papierek i rzeczywiście, nasza gazeta znowu to wypisała.
-Znowu? Jak to znowu?
-Karl to mój znajomy, czasem zaprasza mnie na spotkanie, więc jeśli mam wolną chwile, czemu nie- odpowiedziałem i zapaliłem szybko cygaro- poza tym... to on płaci.
-Ha! Wiedziałem!- Felix ze śmiechu aż złapał sie za brzuch- Jest pan tani, tak jak każdy inny w tym mieście!- Zacząłem sie śmiać wraz z Felixem.
-Tańszym niż ktokolwiek!- wstałem i ukłoniłem sie lekko- Jeżeli darmo to biorę!- z hukiem upadłem z powrotem na fotel, przy okazji uderzając łokciem, o stolik koło owego fotela- Szkoda, że biletów na lot sterowców nie rozdają...
Szybko nastała niezręczna cisza, nie pamiętam czemu, ale chyba kwadrans w ciszy i ciemności tak czas spędziliśmy, nagle Felix stanął przed drzwiami od swojego pokoju i zapytał sie cicho.
-Czy kochał pan kiedyś?- mogłem wyczuć jakąś niepewność w jego słowach.
-Kiedyś... ale od dawna nie czułem takich uczuć- wstałem i odwróciłem sie w stronę mojej sypialni.
-Czy...czy może mi pan pomóc?- wiedziałem, miał coś jednak, ale miło że przynajmniej zrobił to pod koniec.
-Oczywiście, kto to?- zapytałem, nieco zmęczony.
-Pani... Róża, jest tak piękna...
-Fiu fiu...- odetchnąłem głęboko- pogadamy jutro, za chwilę chyba upadnę na twarz, przepraszam, dobranoc.
-Dobranoc- Felix odpowiedział i uśmiechnął się, zabierając naczynia do kuchni, ja udałem się do snu, jutro był kolejny dzień...
YOU ARE READING
Cylinder
General FictionWitaj w Mieście, jedynym miejscu w którym możesz zakwitnąć jako kwait w pieknym ogrodzie sztuki, nauki i filozofi, i wydać owoc który da innym szanse równierz zakwitnąć! Pewnego dnia Pado Rail spotyka bardzo ciekawego jegomościa, kto wie co to zmien...