Noc jest okropna, beznadziejna, fatalna. Każda noc taka jest. Długa, nudna i rozmazana...
Może to tylko ja i kieliszki wychłoptanego wińska...
Jest tu gorąco...
Jest tu głośno...
Jest tu jak w piekle...
Piekło... piec dopiero będzie w moje głowie rano..
Chce wyjść, chciałbym już spać... goście już ledwo sie gibią na lewo i prawo, ledwo potrafią utrzymać równowagę, większość z nich uciekła czy to do pokoi na niechybną zgubę, czy też mądrzej, do domów, gdzie byli wolni od natrętnych reporterów, tych chodzących podsłuchów, wrednych zazdrosnych idiotów, nie dołajd, każdego wybije, co do jednego!
Musze ochłonąć...Przez tak długi czas marzyłem żeby siedzieć przynajmniej na tyłach takiej sali, a teraz jestem tu, koło pani Salave i z tego co rozumiem, najmłodszej gwiazdy miasta... niesamowite.
Niestety, kieliszek już był pusty, a kelnerzy nie dolewali, szkoda, ale najwyraźniej moja głowa jest twardsza od asfaltu, czego nie można powiedzieć o reszcie gości. Goście na parkiecie to sie kłócili, to uciekali gdzieś tam, z kochankami i koszami prezentów. Jedynie Pado wyglądał jakoś zmieszanie, oczy ledwo otwarte, głowa oparta o rękę i sapie smutno. Coś ma w oczach, coś ważnego, kawałek wspomnienia z dawnych lat, miałem ten sam moment niedawno...
-Przepraszam... Panie Pado?- zapytałem cicho, ale w sumie nie miałem czemu, każdy na sali odpłynął w krainę alkoholu i tytoniu.
-Hmmm?- odpowiedział i ledwo odwrócił sie w moją stronę.
-Czy tak jest zawsze?
-Jak jest? Gorąco? Kręcąco? Ciasno? - Pado mówił dość powolnie i zaspanie.
-Pusto? Nikogo prawie nie ma, kielichy puste, a tace świecą srebrem...- pokazałem palcem na sale.
-Zabieraj tego palucha... jeszcze cie "pstrykną"- Pado opróżnił całą zawartość kieliszka(całą!) i uśmiechnął się głupkowato- A jak " pstrykną" to będziesz sławny!
-"Pstrykną"? Ha, nie myślę...
-Nie musisz wiedzieć, czy chcieć... to nie ty masz na tym władze!- Pado kaszlnął i złapał sie za gardło.
-Wina?
-Nie ma...- przechodzący kelner sucho rzucił w naszą stronę.
-No niestety...- Pado lekko wstał z krzesła i szybko zasiadł z powrotem- ... zajedziemy pod sklep po drodze...
-Hm?- zdziwiony odpowiedziałem i ziewnąłem- A dokąd Panuśpieszno?
-Do mego łoooooża! - Pado śpiewnie odpowiedział i wyjął z za kieszeni małą tabliczkę czekolady- Gryza, kolego?
Zdziwiony ze względu na dobry humor Pado odpowiedziałem tylko lekkim grymasem.
-Jak pan zechce...-w sekundę tabliczka zniknęła w ustach Pado.
-Nadal nie rozumiem, po co zostawiać raj dla rudery?
W tym momencie Pado upadł na krzesło, na twarzy zawitał jakiś smutek, tęsknota, czy po prostu ból... chciałbym wiedzieć co...Rudera... r u d e r a...
Moje mieszkanie to r u d e r a...
Musze iść spać, musze po prostu odpocząć, kanapa była by teraz zbawieniem. O i szklanka "porannej kawy", odpuszczę sobie jutro sprzątanie, to może poczekać, nie mogę sie doczekać powrotu z tego przeklętego miejsca...
-Panie Pado...
...mam chyba jeszcze w szafce trochę orzeszków...
-Panie Pado, halo...
... i zapachowe świece...
-Panie Pado! - Lis ciągnął mnie za ucho, boleśnie.
-Co jest, co jest?!- Przestraszony niemal zrzuciłem z głowy mój cylinder.
-Chyba jest Pan bardzo śpiący... lepiej Pana odłożyć do pokoju...
Świat był nagle piękniejszy, jaśniejszy i milszy, taki jak zawsze powinien być.
-Pokuj?- odpowiedziałem z lekkim zdziwieniem.
-Pokuj hotelowy, jest przygotowany i czeka na pana- Lis wyciągnął papierosa i zaproponował jednego mnie.
-Ale poco?- wziąłem chętnie jednego i zapaliłem miał przepiękny smak lukrecji- przecież mam swoje mieszkanie...
-Nie wygląda pan jakby mógłby pan wytrzymać podróż...
Próbując odpowiedzieć otworzyłem usta na chwile i tak jak głupi siedziałem, poczym w końcu wyrzuciłem przez usta.
-No ale ty jesteś jeszcze żywy!- Felix kiwnął powoli głową- Wiesz jak wrócić, możesz nas zabrać tam gdzie będziemy bezpieczni...
Wstałem powoli, nogi miałem jak z waty, i po szybkim ukłonie w stronę damy wieczoru udałem się z Felixem do garażu, lecz w windzie z nikąd usłyszałem jak Felix coś podśpiewuje.
-... a na niebie znów świeci te słońce, lecz nie jest tak samo bez ciebie...
-Ładnie śpiewasz, wiesz?
-Dziękuje, to nic takiego, tylko taka, w sumie, opowieść z mojego życia- uśmiechnął się szeroko.
-Masz... duże szanse w tym mieście!
Wyszliśmy na parking i weszliśmy do mojego auta, gdzie na miejscu pasażera momentalnie urwał mi się film, ale słyszałem jak Felix nadal coś tam śpiewał, a to tworzyło prze moimi oczami obraz, który gdzieś widziałem.
-Na niebie znów wisi słońce me piękne, lecz ciebie tam nie ma, nigdy tam już nie będziesz! W wagonach pociągu twa twarz już znikła, by nie powrócić, nigdy się odkryć dać! Chciałbym tam być, lecz moje serce było za słabe, zbyt przywiązane do mego...
Kiedy obudziłem sie następnego dnia czułem coś dziwnego...
YOU ARE READING
Cylinder
General FictionWitaj w Mieście, jedynym miejscu w którym możesz zakwitnąć jako kwait w pieknym ogrodzie sztuki, nauki i filozofi, i wydać owoc który da innym szanse równierz zakwitnąć! Pewnego dnia Pado Rail spotyka bardzo ciekawego jegomościa, kto wie co to zmien...