Zegar tyka, woda płynie,
Czas ucieka, morze schnie,
Czas na obowiązki...Wyszliśmy z bloku i szybko weszliśmy do auta, znowu, w postaci szofera.
-Nigdy cie nie zapytałem...- Pado usiadł obok i dokończył cygaro- Jak to możliwe, że wiesz jak kierować autem?
-Hmm... Mój ojciec posiadał auto, bardzo dawno temu...
-Nadal pan pamięta?
-Mhm, to były... lepsze czasy...-odkaszlnąłem i zacząłem prowadzić auto.
Pado Szybko zadymił wnętrze auta i lekko uchylił okno od auta, w momencie wjazdu na ulice.
-Mam nadzieje, że nie przeszkadza ci mój... habit...- Pado rozsiadł sie i spojrzał w lusterko- ... i rozluźnij się, za chwile będziemy sie śmiać.
-Proszę sie nie martwić, uwielbiam dym, uspokaja mnie- zapach Kuby i tytoniu, według mnie, jest najpiękniejszym zapachem świata- Skąd ma pan takie drogie cygara?
-Fiu fiu... to moja osobista tajemnica- Pado zaśmiał się, idealnie w momencie w którym zobaczyłem auto policji w lusterku, jej syrena wyła głośno, ale Pado nadal wydawał sie niewzruszony sytuacją.
-Panie Pado, co mam zrobić?- zapytałem sie szybko, nieco przestraszony sytuacją.
-Jak to? Zatrzymać się, nie wie pan, że nie ucieka sie przed policją?- Pado zaśmiał sie lekko i zgasił cygaro, nie bał sie spotkania z władzami.
Szybko zjechałem na bok, powoli zatrzymując auto i wycierając nieistniejący pot z mojego czoła, nigdy nie byłem w takiej sytuacji, zawsze moi bliscy rozwiązywali je... mniej fair.
Z auta wyszła młoda, z wyglądu, oficerka, w niebiesko-granatowym stroju, na piersi złotawa odznaka, a pod nią w kieszonce mały dzienniczek i wieczny długopis, z bliska zauważyłem jej czarne włosy, nieco zaniedbane, ale ukryte pod jej oficerską czapką, brak makijażu, oprócz odrobiny szminki i podkładu na policzkach.
-Spokojnie, nie masz przecież czego do ukrycia, prawda?- Pado chciał mnie podnieść na duchu, uśmiechniętym, ale niestety prawda była inna, intencje są najważniejsze.
Pani oficer stanęła przed szybą po mojej stronie auta i zapukała delikatnie, nie miałem zbyt wielu opcji, czyż nie?
-Dzień dobry, proszę o dokument tożsamości i wyjście z pojazdu...- Kobieta wydawała się zmęczona i zdenerwowana, lecz nie zdążyłem nawet otworzyć ust, a po drugiej stronie usłyszałem otwarcie drzwi.
-Czy to nie moja ulubiona pani oficer?- Pad powiedział swoim delikatnym głosem.
-Witam pana, panie Pado, miło pana zobaczyć!- Oficer powiedziała, nagle szczęśliwie, lecz zanim podniosła głowę, jeszcze szybko odgarnęła włosy do tyłu.
-Miło panią również widzieć, oficer Christi, czy nie przeszkadza pani temperatura?- Pado wyją z kieszeni mały woreczek.
-Oh, dzień jak co dzień, panie Pado, mogłabym sie zapytać o to samo pana- nie mogłem zobaczyć jej twarzy, ale wiedziałem, że uśmiecha się, powód wydaje sie jasny- rozumie pan, pan zawsze w garniturze i z tym cylindrem, musi pan przeżywać katusze...
-Oj, pani Christi, proszę sie nie martwić, ma pani wystarczająco wiele problemów, a skoro o tym mówimy...- Pado podniósł rękę i podał mały woreczek pani oficer, wiem to ponieważ niemalże natychmiast zobaczyłem jaka mała wstążka zwisała z dachu, prosto na przednią szybę- wiem jak trudno ostatnio zdobyć w tym mieście takie "towary", ale dla pani, postarałem sie jak mogłem.
-Panie Pado, jakie to miłe, z pańskiej strony, mam nadzieje, że pana nie opróżniłam w podróży do jakiejś kawiarni- oficer powąchała zawartość woreczka, najwyraźniej- pachnie tak jak zapamiętałam... dziękuje.
-Proszę sie o nic nie martwić, to przyjemność z panią porozmawiać, od czasu, do czasu- Pado przeszedł na drugą stronę auta i uścisnął rękę pani oficer, jak również, w tym samym czasie, objął ją w "niedźwiedzi sposób", poczym rozstali się, pani oficer powoli odeszła do auta, nucąc coś pod nosem, a Pado z cygarem, znów zapalonym, w jego ustach.
-Co pan jej dał?- zapytałem lekko zaniepokojony.
-Jak to? Mydło!- Pado przekręcił kluczyk i odpalił auto.
-Mydło?
-Czy zna pan równie wartościowy przedmiot?
-Przecież mydło kosztuje ledwo 10 kredytów!- zacząłem znowu jechać, a Pado zadymiać.
-Nie, nie takie mydło- Pado odetchnął głęboko-Mydło z prawdziwą esencją róż i sandałowca, pachnące jak dalekie krainy...eee...- Pado odkaszlnął i zamyślił się.
-Krainy Tropikalne?
-O tak! właśnie... to mydło kosztuje 300 kredytów, więc...
Zabrało mi dech, myślałem, że to żart.
Kredyty to dziwna waluta, nie tylko z nazwy, była również dość słaba, lub taka się wydawała. być może po prostu większy koszt, nawet jeżeli nieszczery, dawał ludziom poczucie posiadania większej ilości dóbr, być może... być może...
Mydło, najtańsze jakie jest, kosztuje jedynie 5, czy 7 kredytów, więc mydło o cenie 300 wydawało sie prawie niemożliwe.
-Czy pan zawsze kupuje drożej?
-Nie... prawie nigdy- Pado wyjął mały notatnik z kieszeni- mam je z paczki, z przed miesiąca.
-Paczka z zagranicy?- zapytałem zaciekawiony, wjechaliśmy na ulice "Słoneczną"- Czy może ma pan bogatą rodzinę?
Pado odkaszlą i odetchnął głęboko, rozejrzał sie na boki, chyba kogoś szukał.
-Cóż... nie, chyba nie- w tym momencie Pado obniżył szybę auta- Zatrzymaj sie na chwile, dobrze?
-Oczywiście- ulice były przez większość czasu puste, więc nie musiałem sie martwić o miejsce.
Pado szybko wyszedł, zabierając również swoją laskę, poczym udał się do sklepu, z... trudno powiedzieć. Sklep nazywa sie "Shapeshifter", można nazwać to "mydło-powidło", nic konkretnego, ale czasem zdarzała sie jakaś perełka, dosłowna czy też nie. Czekając, wyjąłem moją popielniczkę i wypaliłem papierosa w mniej niż minutę.
-"Ciekawe czy Pado ma lek przeciw bólowy"- moja głowa wydawała się ciężka i pusta, odkaszlnąłem- "chyba brak śniadania nie był dobrym pomysłem, powinienem był sie nauczyć..."
Po kilku minutach narastającego bólu Pado wrócił z wielką torbą, wielkości połowy mojego ciała.
-Czy wyobraża sobie pan ilość kurzu która może sie zebrać na jednej paczce?
-O dziwo... tak.
Odchyliłem głowę do tyłu i dokończyłem papierosa, wypełniając auto, dość nietypowym, szarawo-różowym, niedławiącym dymem.
-Świetny zapach! Skąd ma pan takie genialne papierosy?- Pado odłożył torbę z tyłu i usiadł s powrotem z przodu auta.
-To prezent od Presto- odpowiedziałem i oparłem czoło o kierownice- Chrystusie...
Nie mogłem już myśleć, myślałem, że za chwilę upadnę na ziemie i stracę przytomność, nagle poczułem szturchnięcie w bok, pięknie, prawda?
-Co sie stało? Za dużo wina?- Pado zapytał sie z lekkim uśmieszkiem, jakby był zadowolony z mojego bólu.
-Proszę nie żartować, mam głowę jak lodołamacz- uderzyłem pięścią o swoje kolano i starałem sie siedzieć prosto, ale światło "parzyło".
-Lodołamacz też potrzebuje paliwa- Pado podał mi zimną puszkę... czegoś, nie mogłem otworzyć oczu, ale chłód był kojący.
-O czym pan mówi?- siedziałem dalej w ten sam sposób, ledwo trzymając puszkę, wydająca się coraz cięższa, jakby miała mnie wciągnąć w dół.
-Powinien pan odpocząć...- zacząłem tracić przytomność-... ja sie zajmę...
Pusto... nie widziałem nic, słyszałem tylko odrobinę... czegoś, bo nie był to świat wokół mnie, może moja pamięć?Felix wydawał się nie odpowiadać, typowe kiedy dzieńwcześniej się balowało, więc powoli przeniosłem go na miejsce dla pasażera iusiadłem za kierownicą, musiałem jeszcze oddać tą paczkę. Wjechałem na ulicę"Korali", moja znienawidzona ulica, pełna beznadziejnego przepychu wzupełnym braku stylu, jednak musiałem tam się zjawić. W końcu dojechałem podpub "Keg" gdzie czekał mój "przyjaciel", jego jaskrawozielone włosy były jak końcówka markera.
-Pado! mój dobry człowieku!- Kraig podszedł do mnie i zatarł ręce- Widzę, żemasz to o co prosiłem!
-Oczywiście, ale następnym razem, znajdź innego durnia do wykupienia twoichśmieci- powiedziałem oschle i podałem mu paczkę.
-Hej, czasy są ciężkie!- powiedział i z uśmiechem się zaśmiał, patrząc wewnątrzmojego auta, gdzie spał Felix.
-Ej, to ten... jak mu... Felin?- Kraig powiedział i zaśmiał się lekko- Czemuśpi? Przecież możemy mieć teraz tu przepiękny koncert!
-Źle się czuje, zostaw go.
-Szczerze? Może on wykupi moją gitarę następnym razem?- obrzydliwie powiedział,ale obróciłem go i spojrzałem na niego z góry.
-Jeżeli usłyszę o tym, że nawet stanąłeś obok niego, odetnę ci głowę- po jegotwarzy poleciała kropla potu- Dig?
Ten tylko kiwnął głową i uciekł z paczką, ja natomiast wróciłem powoli do domu,ale jeszcze musiałem zawitać do sklepu, nic ciekawego na dziś...
YOU ARE READING
Cylinder
General FictionWitaj w Mieście, jedynym miejscu w którym możesz zakwitnąć jako kwait w pieknym ogrodzie sztuki, nauki i filozofi, i wydać owoc który da innym szanse równierz zakwitnąć! Pewnego dnia Pado Rail spotyka bardzo ciekawego jegomościa, kto wie co to zmien...