VI.

961 51 27
                                    

Narrator:

Po wczorajszym cudownym wieczorze spędzonym w towarzystwie blondyna Marinette była w wyśmienitym humorze. Nastała sobota a ona wstała o godzinie ósmej.
Weszła do łazienki i ubrała na siebie fiołkową sukienkę podkreślającą jej kolor oczu, z rękawami ¾ i odkrytymi ramionami. Końcówka sukienki była przystrojona fiołkowymi kwiatuszkami. Delikatnie się pomalowała i upięła włosy w koka.

Wyszła z pomieszczenia nie zwracając uwagi na minę Tikki. Zeszła na dół i udała się do kuchni. Widząc na stole croissanty sięgnęła po kilka i delektowała się smakiem pyszności. Po chwili do kuchni weszła jej matka od razu zwracając uwagę na jej ubiór.
Jej córka nigdy nie chodziła w sukienkach, czym jeszcze bardziej była zdziwiona.

— Pięknie się dziś ubrałaś. Z jakiej to okazji? — zapytała z uśmiechem na twarzy.

— Dziś jest cudowny dzień, nieprawdaż?

Sabine nie zrozumiała czy to była odpowiedź czy zmiana tematu więc nie kontynuowała dalszej rozmowy. Usiadła obok córki biorąc croissanty. Następnie dołączyła do nich głowa rodziny. Pan Dupain był równie zdziwiony co pani Cheng wyglądem córki.

Granatowowłosa odeszła od stołu dziękując za śniadanie i poszła na górę. Od razu do niej podleciała Tikki komentując jej ubiór i dziwne, jak na Marinette zachowanie. Kwami nie wiedziało zbytnio co się tam zdarzyło. Wiedziało tylko o odkryciu tożsamości obojga.

— Co się tam zdarzyło? — zapytało stworzonko.

Fiołkowooka nic nie powiedziała lecz znów miała minę jakby się rozmarzyła co było prawdą. Teraz tym bardziej zrobiła wrażenie zakochanej, a jednocześnie szczęśliwej. Usiadła przy biurku i włączyła komputer. Na tapecie jak zwykle były ukazane zdjęcia Adriena. Ułożyła głowę na ręce. Wpatrywała się w niego jak w obrazek nie słuchając co gada jej przyjaciółka.

Nagle przed nią zamiast zdjęć chłopaka było czerwone stworzonko co zdziwiło ją niesamowicie i wstała trąc oczy. Rozprostowała się i "ocknęła się" z transu.

— Wytłumaczysz mi w końcu co się stało?!

Dziewczyna wreszcie przestała "błąkać się po chmurach" i skupiła się na małym, latającym stworzeniu. Opowiedziała jej wszystko co się wydarzyło bo tak jak sobie obiecały miały się nie okłamywać. Choć miała wątpliwości opowiedziała jej wszystko, nawet ze szczegółami!

— I co? Jesteś na mnie zła? — granatowowłosa zrobiła rozczarowaną minę.

Z jej oczu zaczęły spływać łzy. Wiedziała, że źle zrobiła ale czasu nie dało się cofnąć. Mimo to kochała i wiedziała że zawsze będzie kochać blondyna. W sumie to nie była ich wina. To była wina losu. Z drugiej strony gdyby nie on, nie byłoby miraculów w ich władaniu oraz nie byłoby ich spotkania, a tym bardziej ich miłości. Nie byłoby chwil takich jak wczoraj...

— Nie jestem, to nie twoja wina. Nie wina Adriena. To w sumie normalne. Nie znałam Biedronki ani Czarnego Kota, którzy nie byliby w sobie zakochani. Choć niekoniecznie tak jak wy. Ty w Adrienie, Czarny Kot a także Adrien w Biedronce. A inni na przykład Biedronka zakochała się w Czarnym Kocie a Czarny Kot w jej alter-ego...

— Rozumiem — przerwała jej monolog Marinette.

— Ale pamiętaj możecie być teraz w większym niebezpieczeństwie. Jeśli coś ci się stanie Czarny Kot nie będzie patrzył na nic innego prócz ciebie by powróciło ci zdrowie czy życie lub na odwrót...

Dziewczyna kiwnęła głową na znak zrozumienia. Po chwili z telefonu Granatowowłosej dobiegł dźwięk. Chwyciła go i kliknęła na ekranie zieloną słuchawkę znacząca odbiór rozmowy. Na zdjęciu ukazał się nikt inny jak... ( i teraz rozczarowanie xd🤣
~ autorka) Usłyszała z głośnika znajomy jej głos.

Love me? | Miraculous🐞🐱Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz