Prolog

1K 33 1
                                    

Witam ponownie :D

W sumie nie miałam planu stworzyć drugiej części, ale po waszych komentarzach widziałam, że są chętni by to przeczytać, więc postanowiłam zmienić plan. Ostatnio pierwsze opowiadanie miała ponad tysiąc odsłon co było dla mnie bardzo pozytywnym zaskoczeniem dlatego uznałam, że z tej okazji zacznę pisać drugą część. 

Generalnie nie lubię odbiegać od historii serialu, ale tutaj będą dwie duże zmiany. Pierwsza dość istotna to fakt, że Klaus nie umarł, bo to w sumie konieczne. Po drugie Caroline nie urodziła bliźniaczek. 

Wydarzenia dzieją się mniej więcej w czasie Legacies, jednak nie będą na siebie wpływać. Pewnie czasem pojawi się Hope i jej paczka, ale gdzieś w tle. 

~~*~~

Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające przez okno. Kolejny dzień mojego długiego i bezsensownego życia. Ostatnio popadam w straszną rutynę. Dom, praca i kolejne wyjście ze znajomymi lub jakimś przypadkowym facetem. Obróciłam głowę i spojrzałam na zdjęcie, które stało na komodzie. Elena uśmiechała się do mnie trzymając na rękach swojego synka, a Damon obejmował Ją i ich starszą córkę. Obok stało zdjęcie Stefana. Przyglądałam się Jego przystojnej twarzy. Gdyby żył, a Nasze losy potoczyły się inaczej, może to My wyglądalibyśmy na takich szczęśliwych. Ale nie żyje, a Ja nigdy nie urodzę dzieci i nigdy nie założę rodziny. Odwróciłam wzrok nie mogąc patrzeć na te zdjęcia. Postanowiłam wstać i napić się czegoś. 

Weszłam do kuchni i włączyłam ekspres do kawy. Z lodówki wyjęłam torebkę krwi, którą wlałam do szklanki. Wypiłam jej zawartość, po czym wzięłam kawę i usiadłam na parapecie. Patrzyłam na ludzi, popijając gorący napój. Właściwie nawet nie przepadam za kawą, ale tak długo już ją piję, że nie umiem przestać. Za oknem widziałam ludzi śpieszących się do pracy, mojego sąsiada, który mieszka dwa piętra niżej, grupkę nastolatków i bezdomnego psa, który obsikuję kontener na śmieci. 

 Nowy York to moja odskocznia, mieszkam tu już drugi rok i lubię to miasto. Pozwala zapomnieć o tym jakie puste jest życie. Wszyscy się tu zawsze spieszą i nikt nie zwraca na nikogo uwagi. Idealne miejsce dla wampirów. 

 Wypiłam kawę i odstawiłam kubek do zmywarki. Weszłam do pokoju, żeby się ubrać. Założyłam białe rurki i czarny top na ramiączka. Włosy spięłam dużą spinką i zabrałam ze stolika swoją torebkę. W korytarzu założyłam czarne trampki i przejrzałam się ostatni raz w lusterku. Wyszłam zamykając drzwi i zbiegłam ze schodów. Na ulicy złapałam taksówkę. Musiałam dziś podjechać na chwilę do pracy i do szpitala po zapasy krwi. Podałam taksówkarzowi adres do biura i zaczęłam przyglądać się mijanym ludziom. Nikt szczególny nie zwrócił mojej uwagi, po tym co widziałam podróżując po świecie, ciężko mnie zaskoczyć. Taksówka jechała powoli po zatłoczonych ulicach, często stojąc w korkach. W takich chwilach brakowało mi Mystic Falls, pustych ulic, nocnej jazdy po lesie i prędkości, którą można było tam rozwinąć. Gdy stanęliśmy pod wieżowcem, w którym pracowałam, zapłaciłam i podziękowałam kierowcy. Wysiadając weszłam w kałuże i ostro zaklęłam. 

-To na szczęście, na dobry początek dnia – powiedział całkiem przystojny gość i uśmiechnął się do mnie. 

-Może gdybym nie miała białych spodni, to uznałabym to za dobry początek dnia. 

-Może gdyby dała się Pani zaprosić na drinka dziś wieczorem, udało by mi się osłodzić ten poranek? Jestem Joe miło mi Cię poznać – wyciągnął w moim kierunku swoją dużą dłoń. 

 -Może dam się zaprosić. Caroline – uścisnęłam jego rękę.  Podał mi telefon, a Ja wpisałam swój numer.

 -To widzimy się o 20 w The Village Vanguard. Pasuje Ci? – Znałam ten lokal, mieli tam dobrą muzykę i przyjemną atmosferę, więc byłam zadowolona. 

Spotkanie po latach ~KlarolineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz