Dzień dobry wszystkim, którzy to może jeszcze czytają.
W tym niezbyt przyjemnym dla Nas wszystkim czasie, w końcu udało mi się napisać rozdział. Obiecanki cacanki, miałam wstawiać rozdział co tydzień, ale jakoś nie chciało mi się napisać. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, dlatego bez zbędnych słów, zapraszam do czytania.
~~*~~
-Jeszcze raz dziekuję Caroline - Ric przytulił mnie na pożegnanie, gdy staliśmy przy samochodzie.-Nie ma sprawy, kocham dziewczynki, nawet jeśli czasem rozrabiają - mrugnęłam do bliźniaczek, które stały za ojcem. -Jakbyś częściej nas odwiedzała, to nie musiałybyśmy gnać do Nowego Jorku - zaśmiała się Lizzy.-Już Ty się lepiej nie odzywaj - Ric spojrzał groźnie na córkę, a Ja się zaśmiałam. Gdy dojechaliśmy na miejsce, wściekły Alaric wybiegł z budynku i jeszcze zanim wszyscy zdążyli wysiąść już zaczął swój wykład o nie szanowaniu Jego i zasad szkoły. Pięć razy zdążył powtórzyć jakie to było niebezpieczne. Jeszcze pewnie długo będzie pomrukiwał niezadowolony, zaczęłam nawet im trochę współczuć. Przypomniało mi się jak moja mama zawsze na mnie krzyczała, gdy coś nabroiłam. Wtedy byłam na Nią wściekła i obrażona chowałam się w pokoju. Teraz zrobiłabym wszystko, żeby usłyszeć jej głos, nawet jeśli miałaby na mnie krzyczeć. Rzadko ostatnio Ją wspominam, jest dla mnie taka odległa, jak postać z filmu, który oglądałam bardzo dawno temu. Życie, które wiodłam, gdy jeszcze rodzice żyli jest takie dalekie i rozmazane, prawie go już nie pamiętam. Nie pamiętam jak to jest mieć rodziców, którzy dbają o Ciebie, jedyne istoty na świecie, które kochały mnie bezwarunkowo, chociaż ojciec pod koniec życia może nie do końca, ale wcześniej na pewno. Popatrzyłam na Rica, który tłumaczył coś dziewczynkom. Tak bardzo się zmienił na przestrzeni lat, od przystojnego łowcy wampirów, który uczył mnie w liceum, do nadopiekuńczego ojca nastoletnich córek, który zajmuję się nadprzyrodzoną młodzieżą. Bliźniaczki czasem nie doceniają tego co mają, ale kiedyś zrozumieją ile to jest warte, gdy ma się kochających rodziców. Ostatnio coraz częściej robię się melancholijna. Podeszłam kawałek i przytuliłam Je mocno, jak wtedy kiedy były jeszcze malutkie i mogły się całe schować w moich ramionach.Teraz było to niemożliwe, ale musiało mi wystarczyć to co mam. -Kocham was - wyszeptałam wtulona w ich włosy - bądźcie grzeczne i nie grajcie ojcu na nerwach. Odsunęłam się kawałek i uśmiechnęłam się do nich, a one spojrzały po sobie zaskoczone. Nagle zaśmiały się i rzuciły się na mnie, przez co prawie się wywróciłyśmy.-My Ciebie też kochamy - krzyknęły radośnie - będziemy grzeczne. Gdy skończyliśmy wymieniać uściski i pożegnaliśmy się, a Ric z dziewczynkami weszli już do środka, wsiadła do samochodu i już miałam odjechać, ale coś sobie uświadomiłam. Wysiadłam i ruszyłam do jeziora, które było z tyłu budynku. Z daleka widziałam postać siedzącą na pomoście. Usiadłam obok dziewczyny i opuściłam nogi starając się nie zamoczyć butów. -Pomogę Ci, znajdę Niklausa, nie wiem jak i kiedy, ale zrobię to - rzuciłam bez zastanowienia.-Co? Czemu tak nagle? - Hope popatrzyła na mnie lekko przerażona.-Bo i tak straciłaś jednego z rodziców. Jeśli jest szansa, że możesz mieć przynajmniej ojca i mogę w tym pomóc to zrobię to. Rodzice często nie są idealni, ale to ważne by wspierali swoje dzieci. Niklaus kocha Cię jak nikogo innego na tym świecie i musi nauczyć się żyć z tym, że ktoś jest dla Niego, aż tak ważny. -Dziękuję - Hope objęła mnie, a Ja nie wiedziałam co mam zrobić i niezdarnie Ją uścisnęłam. Wstałam i otrzepałam się z niewidzialnego kurzu, nie do końca wiedziałam co mam zrobić. -Zacznę poszukiwania, nie wiem ile mi to zajmie, więc pewnie musisz uzbroić się w cierpliwość - wzięłam głęboki oddech - do zobaczenia Hope. Odwróciłam się nie czekając na odpowiedź i w wampirzym tempie ruszyłam do samochodu. Podjechałam pod dom Matta licząc, że pozwoli mi spędzić tu noc. Chciałabym odwiedź swój stary dom, ale pewnie rodzina, która go ode mnie kupiła trochę by się zdziwiła. Zapukałam do drzwi, w których po chwili pojawił się Matt. -Caroline? Co Ty tutaj robisz? - było ubrany w policyjny mundur, więc pewnie niedawno wrócił z pracy. Nic dziwnego, bo było już późne popołudnie. -Długa historia. Czy mogłabym się tu zatrzymać do jutra- nie byłam do końca przekonana jak zareaguje. Kiedyś się przyjaźniliśmy, ale czy teraz też tak można powiedzieć? Każde z Nas dużo przeszło, rzadko się widzimy, a krótkie rozmowy przez telefon nie zastąpią tych prawdziwych. - Trochę mnie zaskoczyłaś - patrzył na mnie jakby nie do końca wierzył w to co widział - ale wejdź, możesz zając pokój gościnny. Weszłam i ostrożnie rozejrzałam się po domu. Nic się nie zmieniło od czasu, gdy jako dzieci biegaliśmy po tym domu z durszlakiem na głowie. To trochę śmieszne, że całe nasze życie się zmieniło, tyle przeszliśmy, a pewne rzeczy wyglądają tak jakby zatrzymały się w czasie. Weszłam na górę i zostawiłam torbę na łóżku w moim tymczasowym pokoju. Gdy zeszłam na dół, Matt siedział przy stole w kuchni, więc usiadłam obok. Patrzyliśmy na siebie nie do końca wiedząc jak zacząć rozmowę i jak się zachować. Blondyn zaproponował kawę i tak od słowa do słowa jakoś się udało. Opowiedziałam Mattowi jak się tu znalazłam. On opowiedział o pracy. Atmosfera się rozluźniła i przez chwile poczułam się jakbyśmy wrócili do liceum. Nie byłam pewna jak Matt zareaguje na moje towarzystwo, ale jest dobrze. Alaric mówił, że często współpracują i chyba lepiej radzi sobie z istotami takimi jak Ja. Czułam, że trzyma dystans, ale nie tak jak kiedyś. Rozmawialiśmy o pracy w policji, gdy nagle coś sobie uświadomiłam. -Masz może dostęp do bazy policyjnej, ale takiej światowej? -Co masz na myśli? - spojrzał na mnie zaskoczony.-Chodzi mi o taką bazę morderstw, żeby sprawdzić gdzie występowały masowe morderstwa w różnych miejscach na świecie. -Jest coś takiego, mógłbym to sprawdzić, tylko po co Ci to?-Obiecałam pewnej dziewczynce, że jej pomogę. -Szukając morderstw?Musiałam przemyśleć czy mogę mu zaufać i poprosić o pomoc, czy lepiej nie ryzykować, bo na pewno mu się to nie spodoba. -Chcę znaleźć Niklausa. -Oszalałaś? -Wiem, że Ci się to nie podoba, ale obiecałam Jego córce, że go znajdę. -Caroline, czy nie wystarczająco się przez Niego wycierpiałaś, po co znowu chcesz się w to pchać - widziałam jak załamał ręce. -Wiem co o Nim myślisz. Nie chcę, żeby wracał do mojego życia, ale Ona go potrzebuję. On też Jej potrzebuję, może gdyby zaangażował się w rodzicielstwo, trochę by się uspokoił. -Wierzysz w to? -Chcę w to wierzyć, nawet Niklaus ma człowieczą stronę. -Chyba żartujesz, jest potworem. -Jest, ale nie tylko. Proszę zrób to dla mnie. I tak Go znajdę, więc nie możesz mi przynajmniej tego ułatwić?-Nie chcę Cię narażać na niebezpieczeństwo. -Niklaus nie zrobi mi krzywdy. Wiesz o tym. -Caroline - oparł głowę na rękach załamany - dobrze pomogę Ci. -Dziękuję - złapałam go za rękę i lekko uścisnęłam, kiedyś pewnie bym go przytuliła z radości, ale wiem, że teraz nie mogę tego zrobić.-Rano pójdziesz ze mną do pracy i poszukamy go. -Oczywiście. -Ja się kładę, ten dzień był męczący. Dobranoc Caroline.-Dobranoc.Spojrzałam na zegarek, była prawie północ. Poczułam, że Ja też jestem zmęczona. Weszłam na górę, wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać. Oby jutro udało mi się coś znaleźć.
~~*~~
Ciesze się, że dotarliście, aż tutaj. Od następnego rozdziału w końcu pojawi się to na co wszyscy czekają, a przyjemniej Ja, bo przyjemniej będzie się pisało rozdziały.
Życzę Wam miłego dnia (albo nocy) i trzymajcie się ciepło w te ponure dni.
CZYTASZ
Spotkanie po latach ~Klaroline
Про вампировObróciłam głowę i spojrzałam na zdjęcie, które stało na komodzie. Elena uśmiechała się do mnie trzymając na rękach swojego synka, a Damon obejmował Ją i ich starszą córkę. Obok stało zdjęcie Stefana. Przyglądałam się Jego przystojnej twarzy. Gdyby...