Dzień dobry i dobry wieczór.
Jestem okropna, rozdział miał być do końca zeszłego roku, ale mój wykładowca stwierdził, że nie mogę mieć wolnego czasu i mamy napisać okropnie długą pracę zaliczeniową, więc wina nie leży tylko po mojej stronie.
Ale już jestem i witam was serdecznie w ostatnim rozdziale tego opowiadania (tak to już ostatni, sama w to nie do końca wierzę).
Nie przedłużając, życzę Wam miłego czytanie, a Ja rozpiszę się bardziej na dole.
~~*~~
-Lepiej Ci?
-Ani trochę - odpowiedziałam nawet nie patrząc na swojego rozmówcę.Upiłam łyk kawy, którą kupiliśmy na wynos i rozejrzałam się po okolicy. Siedzieliśmy w parku, a niedaleko nas jakieś dzieci bawiły się na boisku. Kol kucnął przede mną tak, żebym mogła patrzeć tylko na niego.
-Niepotrzebnie na niego nakrzyczałam, czego w sumie oczekiwałam? Przecież nie od dziś wiem jaki jest. Pomogłam Hope i czas najwyższy odejść i zająć się własnym życiem.
-Naprawdę tego właśnie chcesz?
-Tak. Nie. Sama nie wiem.
-No widzisz nie możesz podejmować takich decyzji w jednej chwili, a tym bardziej pod wpływem nerwów. Powinnaś to dobrze przemyśleć. Zresztą dobrze, że na niego nakrzyczałaś, od czasu do czasu ktoś musi go opierdolić, żeby mu się w dupie nie poprzewracało - zaśmiałam się, chociaż miałam dziś raczej wisielczy humor.
-Myślałam, że chociaż trochę się zmienił. Minęło parę lat, wspomnienia się trochę zatarły i niby wiedziałam jaki jest, ale przez ten czas było inaczej i chyba się trochę zapomniałam.
-Na pocieszenie mogę powiedzieć, że tym razem nie zrobił tego z egoistycznych pobudek. Jemu naprawdę wydaje się, że to jedyny sposób, żeby chronić Hope.
-Wiem, ale raczej ciężko to docenić w tym momencie.
-Caroline, dobrze wiesz, że nasze relacje są napięte, ale to jednak mój brat. Nie jest idealny, ani dobry, nawet nie jest blisko bycia chociażby poprawnym, w sumie jest po prostu zły. Dobra zbaczam z tematu - zaśmiał się trochę speszony, przez co i ja się lekko uśmiechnęłam - więc kontynuując jest jaki jest, ale przy Tobie zawsze zmieniał się na lepsze. Nie możesz od niego oczekiwać, że nagle zmieni tysiąc lat przyzwyczajeń. Wszystko małymi kroczkami. Od początku widziałem, że coś między wami iskrzy, oczywiście nie popieram tego w trosce o twoje bezpieczeństwo, ale jesteśmy przyjaciółmi i chciałbym, żebyś była szczęśliwa i w sumie mój brat też, chociaż on akurat nie zasłużył - z całej siły próbowałam się nie roześmiać z tego pokrętnego wywodu, ale w końcu nie wytrzymałam. Kol popatrzyła na mnie groźnie, ale sam również się roześmiał - próbuje powiedzieć, że jeśli Klaus jest w stanie dać Ci szczęście, a Ty możesz uszczęśliwić jego, to może nie warto tego tak szybko przekreślać. Ja też zrobiłem w życiu wiele naprawdę okropnych i złych rzeczy, a jednak siedzisz tu ze mną i dalej uważasz mnie za przyjaciela. Chyba.
-Jesteś moim przyjacielem, zawsze nim będziesz. Chyba.
Pokręcił głową rozbawiony, a ja podniosłam swoją do góry, żeby spojrzeć na niebo. Chmury powoli płynęły po rozległym błękicie. Powoli ogarniał mnie spokój. Kol miał rację, kocham Niklausa, nie ważne ile razy będę sobie zaprzeczać, nie zmieni to moich uczuć. Jest ważną częścią mojego życia i tak naprawdę nie chcę żeby przestał nią być. Ale czy jestem w stanie zaakceptować go całego, dobre, ale i złe chwile? Muszę w końcu odpowiedzieć sobie samej na to pytanie, bo nikt nie zrobi tego za mnie.

CZYTASZ
Spotkanie po latach ~Klaroline
VampirgeschichtenObróciłam głowę i spojrzałam na zdjęcie, które stało na komodzie. Elena uśmiechała się do mnie trzymając na rękach swojego synka, a Damon obejmował Ją i ich starszą córkę. Obok stało zdjęcie Stefana. Przyglądałam się Jego przystojnej twarzy. Gdyby...