Rozdział 4

12.2K 674 48
                                    

Dzwonek mojego telefonu, nigdy nie wydawał się tak irytujący, jak w tej chwili -  echo dźwięku, dochodzącego z końca mojej szafki, gotowało wściekłość w moich żyłach. Zignorowałam go jednak, wtuliłam moją twarz w miękki, chłodny materiał poduszki, rozkoszując się tak komfortową ciszą, ciemnego i spokojnego pokoju.

 Nie trwało to długo.

Złośliwa melodia znów zabrzmiała w powietrzu, a ja starałam się wbić swoją głowę w środek poduszki.

Do kurwy nędzy!

Sturlałam się na drugą połowę łóżka, ślepo wyciągnęłam dłoń do nieszczęsnej szafki i wiotkimi palcami przytknęłam telefon do ucha.

- Ha… halo?

- Ignorujesz moje telefony?

Moje oczy rozbudziły się nagle kiedy rozpoznałam gruby, męski głos na drugiej linii.

Jezu.

- Zayn..  - westchnęłam, moje dłonie mimowolnie powędrowały do skroni.

- Byłaś zajęta? - zapytał zirytowany. - Czy to dlatego musiałem dzwonić dwa razy, żeby cię złapać?

- Nie… - wymamrotałam. - ja ja tylko spałam.

- Wiesz, która jest godzina?

Mój wzrok powędrował do budzika, zamknęłam oczy kiedy neonowe cyferki wywierciły dziurę w moim brzuchu. Jęknęłam wciąż z zamkniętymi oczami.

Siódma trzydzieści.

- Taa.. - warknął. - a ja jestem kurewsko głodny.

Głośny wydech opuścił moje usta.

- Więc zjedz coś.

- Nie bądź mądralą. Podpisałaś umowę. Podnoś tyłek z łóżka i zrób mi coś do jedzenia!

- Słucham? - syknęłam, siadając na łóżku i zignorowałam nagłe zawroty głowy wywołane gwałtowną próbą ruchu. - Za kogo ty się uważasz?!

- Masz pół godziny - przerwał mi. - Czekam na ciebie i coś jadalnego trzydzieści minut.

- Ale ja…

- Żadnych wymówek - warknął. - Płatki śniadaniowe lub jajka.

Skrzywiłam się. - To co w końcu chcesz?

- Zaskocz mnie - wycedził.

- Dobrze, że nie zostawiłeś mi wielu opcji - uśmiechnęłam się szyderczo. - Mówiłam ci, że nie umiem gotować.

- Trzydzieści minut.

Po drugiej stronie rozległo się pikanie oznaczające, że Zayn się rozłączył.

Trzęsącymi dłońmi odłożyłam telefon i pozwoliłam mojemu ciału opaść z powrotem na łóżko. Schowałam twarz w poduszkę i stłumiłam paniczny krzyk bezsilności.

Leoni już nie spała, nuciła pod nosem, przygotowując gofry. Uśmiechnęła się, kiedy zobaczyła mnie w pomarszczonych dresach i luźnej bluzie z kapturem. Zawsze krytykowała moje niechlujstwo. Trudno.

- Coś wcześnie dzisiaj - zauważyła dosmażając gofra. - Nigdy nie wstajesz tak wcześnie w niedzielę.

- Mam kilka spraw do załatwienia… - ziewnęłam, rozglądając się za kompletem moich kluczy. Kiedy zauważyłam subtelną nutę podejrzenia w spojrzeniu Leoni, odchrząknęłam starając się zamaskować moje zakłopotanie. – wiesz…. ten projekt na czwartek.

- Cóż… przygotowałam śniadanie, jeśli chcesz - rzuciła mi krótkie spojrzenie znad talerza pełnego gofrów, zapach był wprost niebiański. Byłam tak bardzo wdzięczna za to, że Leoni jest moją współlokatorką. Jej umiejętności gastronomiczne były fantastyczne. 

25 days with Mr. Arrogant Tłum. COMPLETED | Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz