6. ' Dobranoc Marietto '

4K 360 613
                                    

Jak juz mówiłam komentarze i serduszka!!!
Na serio to napędza, ale juz nie przedłużam i zapraszam serdecznie


Po przyjeździe na obozowisko, wszyscy trzej pobiegliśmy od razu do Stylesa. Chłopacy nie pukając, weszli do jego baraka. Styles leżał na łóżku, a Carly z Gwen siedziały przy nim. Jego głowa była oparta o zagłówek, a jego oczy były na szczęście otwarte. Bright, gdy zobaczył nas, od razu się uśmiechnął, jakby chciał powiedzieć 'jeszcze musicie się ze mną pomęczyć'.

Daniel i Noen strasznie ucieszyli się i podbiegli do chłopaka, obejmując go delikatnie. Nie chcieli mu czegoś zrobić.

- Ma zwichniętą rękę i wielką ranę na tyle głowy. Na szczęście nic większego mu się nie stało. - Oświadczyła Gwen, wycierając łzy z policzków. Na szczęście dziewczyna się uśmiechała. Wiedziałam, że wielki kamień spadł jej z serca.

- Dajmy mu trochę odpocząć. - Zaproponowała Carly. - Musi wydobrzeć, jeśli chce pomóc w przedwojnie.

- Masz rację Car. - Przytaknął Siles, pojawiwszy się nagle.

Gdzie on był? Kiedy? Co?

Daniel przykucnął przed łóżkiem Brighta.

- Jutro przyjedziemy do ciebie z dobrymi wiadomościami, że nikt z nas nie umarł. Kupimy beczkę piwa i opijemy naszą wygraną w tej małej bitwie, ale teraz musisz odpocząć. - Mówił Scott.

- Bez alkoholu, oczywiście. - Mruknął poszkodowany.

Daniel się uśmiechnął i wstał z kolan. Obrócił się na pięcie, utrzymując ze mną kontakt wzrokowy, który został po chwili przeze mnie przerwany.

- Wychodzimy. Dajmy mu dojść do siebie. - Nakazał Scott, otwierając drzwi.

Wszyscy pożegnaliśmy się z Stylesem i wyszliśmy z jego baraka, zostawiając go samego z Gwen. Każdy z nas wiedział, że Gwen musi z nim zostać. Mimo że żadne z nich tego nie potwierdzi, my wszyscy wiemy, że ta dwójka darzy się ciepłym uczuciem.

Gdy stanęłam na zimnej ziemi przed brakiem, przypomniałam sobie o tym, że tak naprawdę nie mam gdzie spać, a jest już naprawdę ciemno.

Noen i Carly oddzielili się od nas od razu i poszli wprost do swoich 'domów', bez pożegnania. Zostałam sama z Silesem i Danielem.

- Siles. -  Zwróciłam się do bruneta.

Spojrzał na mnie jakby wyrwany z transu. Uważałam, że zwrócenie się do niego o pomoc będzie bezpieczniejsze niż zwrócenie się o pomoc do agresywnego blondyna, który brutalnie kopał kamień.

- Ja jakby nie mam gdzie spać. - Spuściłam wzrok jakby ze wstydu.

- No tak. - Mruknął. - Możesz się u mnie na dzisiaj zatrzymać, jeśli...

- Śpisz u mnie na kanapie. Tak czy siak, musisz wziąść te szmaty, które ostatnio u mnie zostawiłaś. - Przerwał Daniel.

Jego ton głosu i jego arogancja mnie zdenerwowały, bo nie powinien mi rozkazywać. Natomiast nie chciałam robić Silesowi problemów, związanych z moją nagłą wizytą.

- Dobrze. - Mruknęłam posłusznie.

Chłopacy wyglądali na zdziwionych, ale nic nie powiedzieli.

- Świetnie. Chodźmy. - Warknął blondyn, idąc drogą.

Rzuciłam brunetowi szybkie 'do jutra' i dołączyłam do gburowatego blondyna. Daniel ewidentnie nie był skłonny do rozmowy, ale ja również nie byłam. Po jego nagłych wybuchach miałam dość jego oschłości i wolałam słuchać ciszy, która nas otaczała.

Red CityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz