12. ' Chodź Tu '

3.5K 294 397
                                    

Patrzyłam na zaistniałą sytuację jak sparaliżowana. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Myśli napływały, a czarne scenariusze zdawały się być coraz bardziej rzeczywiste. Bałam się najgorszego, bo nie chciałam, by umierał. W ogóle nie chciałam jego krzywdy, bo na nią po tym wszystkim nie zasługiwał. Na szczęście po chwili natłoku myśli, podbiegłam do chłopaków.

- Mari, spróbuj go doprowadzić z Noenem do baraka, a ja zawołam Carly. - Nakazał szybko spocony ze stresu Siles i pobiegł po pomoc.

Szybko wskoczyłam pod ramię Daniela. Na chwilę się pod nim zapadłam, ale nie pozwoliłam sobie na chwilę słabości. Nie w tamtej chwili. Pomimo jego ciężaru nie poddawałam się i próbowałam dać z siebie wszystko, by doprowadzić zranionego blondyna do łóżka. Słyszałam, jak każdy możliwy ruch sprawia mu ból. Nie okazywał go. Daniel był silny i skryty, nie chciał pokazywać słabości. Wiedziałam jednak, że każdy człowiek odczuwa ból, a w takiej chwili musi odczuwać go pare razy mocniej, niż dałabym radę sobie wyobrazić.

Najgorszym punktem były schody. Pojękiwania Daniela, doprowadzały mnie do płaczu, nie chciałam, by ktoś, kto uratował mnie i poniósł już tak wielką karę. Musiał odbywać jeszcze gorsze katusze, niż ja bym odbywała, gdyby Gideon uderzył mnie w twarz.

Dałam z siebie dosłownie wszystko, by pomóc Noenowi, dopchać Daniela do środka baraka. Czułam, jak moje wątłe mięśnie dostają przypływu energii. Podświadomie wstrzymywałam oddech, by oddać jeszcze większą siłę. Pot zaczął spływać po moim czole razem ze łzami, które od jakiegoś czasu wylewały się z moich oczodołów bez mojej wiedzy i kontroli. Po chwili męczarni doprowadziliśmy Daniela do środka jego baraka. Pomogliśmy mu dostać się do łóżka i położyliśmy go w wygodnej pozycji.

Daniel co chwilę zaciskał pięści, przygryzał wargę czy przewracał oczami. To było za dużo na mnie.

Stałam, patrząc na jego męczarnie. Chciałam się z nim zamienić. Wiedziałam, że gdybym to ja była na jego miejscu, ten by mi pomógł. Ja natomiast tylko stałam, płacząc i przeżywając wszystko. Byłam słaba.

Na szczęście dosłownie po chwili, gdy położyliśmy Scotta, do baraka weszła Carly z dwoma chłopakami.

- Tam leży. - Wskazał Siles, wchodzący z nimi. Chłopak dyszał niczym parowiec. Po nim samym było widać, jak bardzo przejął się życiem przyjaciela.

Chłopacy i niebieskowłosa podeszli do Daniela i zaczęli go opatrywać. Słyszałam syk Daniela. Coś go zabolało. Głosy moich towarzyszy zlewały się w całość, tworząc niespotykany wcześniej kocioł w mojej głowie. Miałam wrażenie, że ich głosy są coraz to głośniejsze, tak że wytwarzają ogromny pisk.

Chciałam tam podejść, ale drogę zastawił mi Siles. Chłopak stanął przede mną tak, że nie mogłam zobaczyć nic poza jego klatką piersiową. Był opanowany, ale w jego dużych oczach dało się zobaczyć ból. Ogromny ból, który odczuwał razem ze Scottem.

- Musisz wyjść. - Powiedział, łapiąc mnie w ramionach. Zrzuciłam jego ręce i próbowałam przedostać się do Daniela. Niestety było to niemożliwe. - Nie możesz tego widzieć, to źle na ciebie wpłynie.

Nie słuchałam go. Chciałam udowodnić, że nie jestem słaba. Nie chciałam go zawiść. Nie myślałam nawet logicznie, bo piski w głowie uniemożliwiały jakąkolwiek bardziej logiczną myśl. Zrobiłam gwałtowny krok w bok, próbując go przepchnąć, ale nawet mój przypływ energii nie dawał mi możliwości przepchnięcia umięśnionego i ciężkiego szatyna. Niestety reakcja Silesa była odwrotna do zamierzonej.

Zdenerwowany Siles złapał mnie w talii i przerzucił przez ramię, po czym wyniósł z Baraka. Ostatnią rzeczą, jaką udało mi się tam zobaczyć, była wielka dziura z boku umięśnionego brzucha Daniela.

Red CityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz