chapter nine

1.8K 126 21
                                    

Prudence zmarszczyła niemal niewidocznie brwi, gdy zorientowała się, że uczniowie, którzy ją otaczali, znacząco ściszyli swoje rozmowy, a nawet całkowicie zamilkli. Dotychczas śmiali się tak głośno, że dźwięk ten przeistaczał się powoli w rechot, który doprowadzał czarnowłosą do czystej frustracji, tak samo, jak ich wzajemne przekrzykiwanie się i przywoływanie w swoich zdecydowanie zbyt głośnych i śmiałych wypowiedziach sytuacji z dzisiejszego dnia.

Powoli towarzystwo, w którym od czasu do czasu — to zależało od jego humoru — obracał się Malfoy, zaczynało działać jej na nerwy. Była to grupa snobistycznych Ślizgonów, którzy poza drwieniem z innych uczniów i rechotaniem na zawołanie, nie mieli w swoim nędznym życiu nic innego do roboty; nie byli najgorsi, Prudence zdążyła zauważyć, że większość osób, które poznała, były im podobne, ale zazwyczaj spędzała z nimi tylko kilka chwil, a nie godzin. Z chęcią odcięłaby się od nich, lecz to skreśliłoby szanse na powodzenie jej planu.

Z czasem stwierdziła, że Malfoy nieco wyróżniał się na tle tych chłopców — był urodzonym liderem i to na jego zawołanie rozlegały się parsknięcia i kolejne drwiny. Miał u nich posłuch i wydawał się przy nich o wiele bardziej wartościowy.

Prudence podobało się, że potrafił owinąć sobie innych wokół palca; była to cecha, którą ona rozwinęła do perfekcji i darzyła szacunkiem każdego, który również mógł to uczynić, a poza tym, Draco nie próbował tej sztuczki z nią. To ona panowała nad sytuacją, a zwłaszcza nad ich relacją, a on nie zdawał sobie z tego sprawy i miała nadzieję, że tak właśnie pozostanie.

Tak więc Ślizgoni, z którymi Malfoy — na szczęście! — nie był na tyle blisko, jak z Blaise'em czy Pansy, byli dla Prudence irytującym dodatkiem, z którym musiała się niestety pogodzić.

Jednak wraz z kolejnymi dniami, dostrzegała u chłopaka znaczące wady. Wady, które nie tylko posiadała ona, jak skłonności do kłamstwa czy przepełniająca ją arogancja, ale również takie, przez które miała ochotę sprzeciwić się Jego rozkazom i zostawić swoje zadania daleko za sobą.

Prudence szczególnie irytowały jego dziecinne przytyki, które dla tych ograniczonych według czarnowłosej umysłowo nastolatków, były szczytem komizmu. Oczywiście, od czasu do czasu jego złośliwość była wyrachowana i okrutna, taka, jaką Prudence pozwoliła sobie otoczyć nieczęstą w jej przypadku sympatią, lecz te momenty jej nie wystarczały.

W każdym razie nieważne, czy była to ta żałosna, niewarta nawet wysłuchania złośliwość, czy ta druga, Prudence była zmuszona uśmiechnąć się, choćby delikatnie, jakby to, co powiedział chłopak ją rozbawiło. To prowadziło do kolejnych sytuacji, nieróżniących się wcale od tych poprzednich.

Nie raz, nie dwa zdarzyło się, że miała ochotę zdecydowanie to przerwać, będąc już zmęczona wysłuchiwaniem tego wszystkiego. Mogła już nigdy więcej nie być świadkiem przechwałek czy uwag skierowanych w stronę Pottera, który był najczęstszym celem Malfoya, mogła odejść, lecz to równałoby się nie tylko z porażką jej wytrwałości, ale być może nawet i śmiercią.

Postanowiła więc, że przetrwa to, sama nie pozbawiając nikogo życia, dlatego w momencie, w którym zapadła przerywana konspiracyjnymi szeptami cisza, doczytała pośpiesznie ostatni akapit księgi leżącej na jej kolanach, a następnie zamknęła ją powoli. Podniosła głowę znad ciemnobrązowej, skórzanej okładki i napotkała spojrzenie jasnozielonych oczy, które wydawały jej się prześwietlać ją całkowicie.

Gryfon wpatrywał się w nią niemal upierdliwie, idąc żwawym krokiem w kierunku boiska od quidditcha wraz z dwójką swoich najbliższych przyjaciół, którzy byli raczej za nie spoglądaniem w stronę Ślizgonów. Hermiona Granger co kilka kroków zerkała na zzieleniałą twarz Rona Weasley'a, który wydawał się nie być świadomy tego, co się dzieje w jego otoczeniu i nawet jeśli dziewczyna zauważyła obecność innych uczniów na dziedzińcu, nie dawała tego po sobie poznać.

Prudence[Draco Malfoy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz