•październik•
- Gdzie idziemy? - Spytał Harry. Jo od kilku minut ciągnęła go przez zamek. Nie musieli się martwić o to, że ktoś ich nakryje, Jolenta miała na sobie pelerynę niewidkę.
-Idziemy do miejsca stworzonego przez bogów... Idziemy do kuchni! - Jo uwielbiała dobre żarełko, a zwłaszcza te z Hogwarckiej kuchni. Jedzonko trzeba szanować to była jedna z jej zasad. Jo naglę ucichła, z naprzeciwka wyszła grupa puchonów. Tuż za nimi wyszli Ron i Hermiona.
Hermiona spojrzała wymownie na Rona, a następnie na puchonów. Ron zadziwiająco szybko pojął, o co jej chodzi. Szybko podbiegli do czarnowłosego, a Hermiona uwiesiła mu się na szyi.
-Harry! Znowu się gdzieś szwendasz! Tak się o ciebie martwiłam! Co, jeśliby ci się coś stało? - Nadała swojemu głosowi nieprzyjemny pisk.
~A to świniaki! Mogę przysiądź na mój najmniejszy palec u stopy, że ani razu nie widziałam jak go szukają, a mówią już tak od paru dni!~ myślała Jo.
- Stary! Mógłbyś nam mówić gdzie jesteś. - Szczególny nacisk dał, na gdzie. Dumbledore chciał wiedzieć wszystko o tym, co robi złoty chłopiec. - No, chyba że spotykasz się z kimś hm hm? - Poruszył sugestywnie brwiami.
~ Gdybym mogła to bym ci tak chlasła przez łeb, tylko ja mogę sugerować coś zboczonego Harry'emy!~ Naburmuszyła się.
- Tsaa widzicie, muszę coś załatwić w kuchni. - Rzucili mu naglące spojrzenia. Musieli wiedzieć wszystko! - Zgredek coś chciał.
- Nie ma sprawy Harry, chętnie pójdziemy z tobą. - Uśmiechnęła się Hermiona. Ron już chciał jej przytaknąć, gdy Harry przerwał mu.
- Powiedziałam. Że. Chcę. Pójść. SAM. - Powiedział przez zaciśnięte usta, następnie zmroził ich wzrokiem. Przerażona dwójka spojrzała na siebie porozumiewawczo, Dumbledore o wszystkim się dowie. Odeszli, nie oglądając się.
Jo była pod wrażeniem. Nawet ten tłusto włosy tak nie potrafi! Po chwili jednak przypomniała sobie jego spojrzenie, gdy Harry przypadkiem coś stłukł w jego pracowni. Może jednak potrafi... Zadrżała.
W końcu doszli do wielkiego obrazu półmiska owoców. Harry połaskotał gruszkę, która po chwili zmieniła się w klamkę.
- Po co tak właściwie tu jesteśmy? - Harry naprawdę był ciekawy. Jo nic mu nie powiedziała za co, co chwilę dostawała oskarżycielskie spojrzenie.
- Mówiłam przecież, że musimy popracować nad twoją dietą. Tu masz jadłospis na następny tydzień, dasz to skrzatowi i wytłumaczysz sytuację. - Podała mu kartkę. - Miałeś już do czynienia ze skrzatami?
- Tak, mam przyjaciela skrzata, ma na imię Zgredek. Bardzo miły skrzat. - Czarnowłosy uśmiechnął się na wspomnienie skrzata. - Pracuje w tej kuchni.
- Świetnie! Będzie łatwiej, no, już wchodź. - Popchnęła Harry'ego.
Będąc już w pomieszczeniu, Harry zawołał Zgredka.
- Tak Harry Potter sir? - Ukłonił się przed zielonookim.
- Zgredku mam prośbę. Czy mógłbyś przy każdym moim posiłku wyczarowywać jedzenie z tej rozpiski, na moim talerzu? Jest tam napisane jakie danie na porę jedzeniową i w ogóle. - Podrapał się po głowie zakłopotany.
- Nie ma sprawy Harry Potter sir! Zgredek będzie zaszczycony robiac dla Harry'ego Pottera przysługę. - Skrzat zasalutował.

CZYTASZ
Życie lubi zaskakiwać [PORZUCONE]
FanficŻycie lubi zaskakiwać, a zwłaszcza tych którzy najwięcej wycierpieli.