5

3.5K 190 82
                                    

•październik•

- Gdzie idziemy? - Spytał Harry. Jo od kilku minut ciągnęła go przez zamek. Nie musieli się martwić o to, że ktoś ich nakryje, Jolenta miała na sobie pelerynę niewidkę.

-Idziemy do miejsca stworzonego przez bogów... Idziemy do kuchni! - Jo uwielbiała dobre żarełko, a zwłaszcza te z Hogwarckiej kuchni. Jedzonko trzeba szanować to była jedna z jej zasad. Jo naglę ucichła, z naprzeciwka wyszła grupa puchonów. Tuż za nimi wyszli Ron i Hermiona.

Hermiona spojrzała wymownie na Rona, a następnie na puchonów. Ron zadziwiająco szybko pojął, o co jej chodzi. Szybko podbiegli do czarnowłosego, a Hermiona uwiesiła mu się na szyi.

-Harry! Znowu się gdzieś szwendasz! Tak się o ciebie martwiłam! Co, jeśliby ci się coś stało? - Nadała swojemu głosowi nieprzyjemny pisk.

~A to świniaki! Mogę przysiądź na mój najmniejszy palec u stopy, że ani razu nie widziałam jak go szukają, a mówią już tak od paru dni!~ myślała Jo.

- Stary! Mógłbyś nam mówić gdzie jesteś. - Szczególny nacisk dał, na gdzie. Dumbledore chciał wiedzieć wszystko o tym, co robi złoty chłopiec. - No, chyba że spotykasz się z kimś hm hm? - Poruszył sugestywnie brwiami.

~ Gdybym mogła to bym ci tak chlasła przez łeb, tylko ja mogę sugerować coś zboczonego Harry'emy!~ Naburmuszyła się.

- Tsaa widzicie, muszę coś załatwić w kuchni. - Rzucili mu naglące spojrzenia. Musieli wiedzieć wszystko! - Zgredek coś chciał.

- Nie ma sprawy Harry, chętnie pójdziemy z tobą. - Uśmiechnęła się Hermiona. Ron już chciał jej przytaknąć, gdy Harry przerwał mu.

- Powiedziałam. Że. Chcę. Pójść. SAM. - Powiedział przez zaciśnięte usta, następnie zmroził ich wzrokiem. Przerażona dwójka spojrzała na siebie porozumiewawczo, Dumbledore o wszystkim się dowie. Odeszli, nie oglądając się.

Jo była pod wrażeniem. Nawet ten tłusto włosy tak nie potrafi! Po chwili jednak przypomniała sobie jego spojrzenie, gdy Harry przypadkiem coś stłukł w jego pracowni. Może jednak potrafi... Zadrżała.

W końcu doszli do wielkiego obrazu półmiska owoców. Harry połaskotał gruszkę, która po chwili zmieniła się w klamkę.

- Po co tak właściwie tu jesteśmy? - Harry naprawdę był ciekawy. Jo nic mu nie powiedziała za co, co chwilę dostawała oskarżycielskie spojrzenie.

- Mówiłam przecież, że musimy popracować nad twoją dietą. Tu masz jadłospis na następny tydzień, dasz to skrzatowi i wytłumaczysz sytuację. - Podała mu kartkę. - Miałeś już do czynienia ze skrzatami?

- Tak, mam przyjaciela skrzata, ma na imię Zgredek. Bardzo miły skrzat. - Czarnowłosy uśmiechnął się na wspomnienie skrzata. - Pracuje w tej kuchni.

- Świetnie! Będzie łatwiej, no, już wchodź. - Popchnęła Harry'ego.

Będąc już w pomieszczeniu, Harry zawołał Zgredka.

- Tak Harry Potter sir? - Ukłonił się przed zielonookim.

- Zgredku mam prośbę. Czy mógłbyś przy każdym moim posiłku wyczarowywać jedzenie z tej rozpiski, na moim talerzu? Jest tam napisane jakie danie na porę jedzeniową i w ogóle.  -  Podrapał się po głowie zakłopotany.

- Nie ma sprawy Harry Potter sir! Zgredek będzie zaszczycony robiac dla Harry'ego Pottera przysługę. - Skrzat zasalutował.

Życie lubi zaskakiwać [PORZUCONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz