•Wrzesień•
Powolnym ruchem otworzył oczy. Promienie słoneczne wpadały przez okno, ogrzewając jego twarz. Tego właśnie mu brakowało. Tych promieni, braku budzika, wstawiania o porze dnia którą samą sobie wybierze i tego poczucia domowej atmosfery. Prawda była taka, że przez cały pobyt w Hogwarcie jakoś nie mógł się przyzwyczaić. Nie czuł się ślizgonem. Nie czuł się chłodnym człowiekiem. Nie czuł tego czasu. To był pierwszy dzień od dawna gdy poczuł się dobrze. Bez stresu. Bez smutku. Bez złości. Tego było mu trzeba. Był przy swojej rodzinie. Jo postanowiła zostać, Ronan w jakiś sposób przełknął śmierć Filo, a Adar? Adar pewnie gdzieś biegał szczęśliwy nie myśląc o tym co jest wokół.
Czarnowłosy mężczyzna podszedł do okna. Otworzył je szybkim ruchem i wdychał świeże poranne powietrze. Patrzył na zieloną trawę. Tak bardzo kochał to, że miał wpływ na to jaka jest pogoda w jego torbie. Czuł spokój. Może wreszcie się wszystko ułoży? Jednak tym razem nie popełni tego samego błędu. Spojrzał na lustro w rogu pokoju. Jego ciało było w o wiele lepszym stanie niż w wakacje, między innymi przez eliksiry. Jednak to nie było to czego on chciał. Nie, on nie był taki jaki chce być. Jego forma, chociaż jej tak nazwać nie można, spadała. Nie posiadał wiedzy, która była mu potrzebna. Nie posiadał umiejętności które były mu potrzebne. Jednak to musiało się zmienić. On musiał się zmienić. Ktoś tam gdzieś w świecie czychał na życie jego rodziny. Bo szczerze wątpił, że morderca lub zabójca zostawi tą sprawę bez końca. Nicolas nie mógł do tego dopuścić.
Pokręcił głową. To ma być dobry dzień! Pomyślał i spojrzał na zegarek. Zdziwiony zamrugał. Dopiero dochodziła siódma. Sięgnął po szczotkę. Jednym z minusów posiadania długich włosów były właśnie kołtuny i przysłowiowa szopa na głowie po obudzeniu. Powoli zaczął rozczesywać włosy od końcówek by w końcu rozczesać po całej długości. Włosy były naprawdę błyszczące i miękkie, jednak musiał o nie szczególnie dbać. Zwłaszcza, że wystarczył jeden błąd i się elektryzowały! Gdy skończył, związał je w kuzyk i udał się do łazienki. Niestety bycie mężczyzną sprawiało kłopoty w pewnym momencie. Po obudzeniu no cóż miał niespodziankę. Po załatwieniu spraw porannej toalety, ubrał się w dresy. Tak, posiadał coś takiego ale to z powodu, że musiał się ruszać, a w fraku nie będzie się przecież pocić!
Zszedł po cichu, po schodach, na dół. Jo i Ronan zapewne spali. Jednak nie wiedział co z Adarem. Ten zwierzak był nieprzewidywalny. Równie dobrze mógł zaraz wyskoczyć zza szafy z głośnym ryknięciem, łasząc się i domagając zabawy. Szkockie krowy są trochę jak psy. Lubią się bawić i jeść. Jednak bardzo kochał Adara. W jakiś sposób czuł, że to jego ostatnie dziecko i musi go pilnować jak oka w głowie.
Zielonooki poszedł do kuchni i rozejrzał się w poszukiwaniu patelni. Miał zamiar przygotować jajo-chlebki, jak to Jo nazywała. Obmoczył chleb w jajku i wrzucił na rozgrzaną patelnie, odsuwając się przy tym na bezpieczną odległość. Mimo wszystko nie chciał dostać z skwierczącej kulki. Najwidoczniej Jo zwabiona zapachem postanowiła udać się do kuchni.
- Mmm robisz jajo-chlebki? - Usiadła przy stole. - Tooo co będziemy dzisiaj robić?
- Cóż, zapewne po śniadaniu trochę potrenuje bo forma mi spadła. Później pewnie wyjde stąd i trochę poszwędam by nie mieli żadnych podejrzeń. No i zalicze bibliotekę. - Powiedział przerzucając kromki z jednej strony na drugą.
- Cóż to się stało, że nie jesteś dziś w twojej ulubionej fryzurze? - Patrzyła łakomem wzrokiem na gotowe danie. Widząc wzrok Jo, Nicolas zaśmiał się. - Może trochę polatasz? Tak dawno tego nie robiłeś.
CZYTASZ
Życie lubi zaskakiwać [PORZUCONE]
FanficŻycie lubi zaskakiwać, a zwłaszcza tych którzy najwięcej wycierpieli.