Przedstawienie| 16+

3.8K 270 272
                                    


Geralt zawitał do miasta na wskutek drabiny wypadków. Dawno już nie stracił tyle nerwów na jednego potwora, co więcej miał dostać za niego tak śmieszną sumę, że nie wystarczy nawet na naprawę rozerwanego na wysokości mostka pancerza.

Upicie się to jedyna rozsądną opcja, jaka przyszła mu do głowy, by zapomnieć o skąpym sołtysie oraz jego zapatrzonej w drogocenne kły Szagłuka żonie. Dopiero po fakcie zdał sobie sprawę, iż stworzenie nie zagrażało przejeżdżającym traktem handlarzom, a jedynie było obiektem westchnień zblazowanej kobiety, która łasiła się na skórzane rękawiczki wykonane z darów natury.

Wściekał się za siebie za nieuważne zbadanie sprawy, bo choć potwór nie należał do rozumnych i tak czuł, że postąpił niesłusznie.

Wieczór zgromadził na wielkim rynku spory tłum ludzi, których liczba rosła wraz z upływającym czasem i ilością lanego alkoholu. Podobno miało odbywać się przedstawienie z okazji nocy kupały - wypuszczanie w powietrze świecących lampionów i inne głupkowate tradycje, których Geralt unikał jak ognia. 

Tym razem wymyślili sobie przedstawienie teatralne. Znudzony wiedźmin miał zamiar znaleźć jedynie sołtysa i odebrać swoją zapłatę. Jakież było jego zdziwienie, gdy na scenie, pośród aktorów zobaczył Jaskra. Z tym, że nie zwyczajnego Jaskra, w swoim ciasnym kubraczku w krzykliwym kolorze lecz Jaskra w podkolanówkach, z różowym, wykonanym z piór wężem na szyi, i w bordowym stroju a'la gorset, opinającym ciało.

Przez moment myślał, że oszalał, albo wypił za dużo trefnego wina. Przetarł oczy ze zdumienia, gdy usłyszał wyraźny głos Jaskra deklamujący rymowane kwestie.

- Strój chyba z burdelu wypożyczyli - zarechotał bezzębny mieszczuch z drewnianym kuflem w ręku. Trochę piwa wylało mu się na opasły brzuch. 

- Sam byś ruchał, aż by dudniło - zaśmiał się drugi.

- Nie przeczę, trochę to wychudzone, ale takie chętniej biorą od tyłu.

Kilka innych komentarzy rozjuszyło Geralta do czerwoności. Nawet nie pamiętał jak to się stało, że skończył, tłukąc się ze zgrają zaskoczonych nagłą bijatyką obserwatorów przedstawienia.

Szybko dołączyła do nich straż uliczna. Gdzieś w całym chaosie zgubił widok na Jaskra.

...

- Geralt, przestań, przecież to tylko przedstawienie - próbował uspokoić napięte nerwy wiedźmina Jaskier, kiedy weszli do izby w domu barda. Właśnie zawiązywał w pasie długi szlafrok, chowając pod spodem sceniczny strój. 

- Co oni sobie wyobrażają? Odrażający łachmaniarze - na skroniach pulsowały mu żyły, pocierał skropione potem czoło, z kącików ust spływały mu stróżki krwi. Bard nie podejrzewał, że ujrzy dzisiaj przyjaciela, co gorsza aż tak gniewnego. Nie raz padał ofiarą ordynarnych żartów, grubiańskiego zachowania, nawet usilnych propozycji seksualnych. Ale umiał radzić sobie z takimi przypadkami, lata publicznych występów nauczyły go odpowiednio dobierać słowa, unikać kontaktu fizycznego lub po prostu nie reagować na zaczepki.

Nigdy nie występował w tak odważnej sztuce jak dziś. Główna aktorka postanowiła zrobić mu prezent i uciekła z miasta wraz z kochankiem w ostatniej chwili, a on pracował nad sztuką zbyt długo, zbyt wiele czasu, potu i łez poświęcił pisaniu tekstów, wierszy, rymów i piosenek. Poza tym wziął od rady miasta sporą zaliczkę i stryczek wydał mu się gorszą opcją niż kilka gwizdów i założenie różanych pończoch.

Ale Geralt nie wiedział tego wszystkiego. Pewnie myślał, że jak zwykle się nie szanuje i dla własnej ucieszy wystąpił w tak odbiegającej od jego warunków roli. Chciał wreszcie przebrać się z okropnego stroju, ale jak na złość Geralt wciąż krążył po pokoju. Nie ruszał się w obawie przed wybuchem złości i ewentualnym ciosem, bo i tak zdarzyło się nie raz. Wiedźmin, choć człowiek bez powodu nie popadający w złość, również miał swoje odchyły.

Zaraza...| Geralt x JaskierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz