Wieczna pieśń 1/2

2.4K 205 108
                                    

- Nie rozumiem - odezwał się spokojnym tonem Geralt. 

- Te Wiedźminy niby takie mądre, a najprostszych spraw nie rozumieją - obruszył się podpity baron. Potężny brzuch utrudniałby mu siedzenie przy dębowych stole, gdyby nie wycięty specjalnie na jego objętość łuk. Wyglądało to dość zabawnie, gdyby tylko Geralt potrafił się jeszcze śmiać. Cały czas, który zajęła im rozmowa, mężczyzna poświęcał na opowieści o swojej ubojni prosiaków, w przerwach obgryzając z mięsa tłusty udziec. Nie trudnym było zauważyć, że wszystko co związane z wszelkiej maści mięsem, stanowiło pasję barona, od zabijania, do wchłaniania go w ilościach hurtowych. Beknął potężnie, po czym przetarł wypłowiałym obrusem brudną w omaście brodę oraz wąsy - nie pozwolę, żeby banda klaunów psuła mi interes, rozumiesz? 

- Nie do końca, przecież to tylko wędrowny cyrk. 

- Żeby to on kurwa był wędrowny, to zwisałoby mi to na końcu chuja, ale te ośle łby panoszą się tu od kilku pełni, jak nie dłużej - przerwał na odbicie - ja z natury jestem człowiek ugodowy, powiedziałem im, płaćcie odstępne za zajmowany teren i srajcie pod siebie ile dusza zapragnie. Ale czas mijał, a kurwie syny żyją tu jak na swoim. Trzy moje karczmy stoją odłogiem i dwa burdele. Burdele, Wiedźminie! Mieści ci się to pod tą białą strzechą? 

Geralt wzruszył ramionami. Co prawda w miastach burdele nadal święciły triumfy, jeśli chodzi o miejsce spotkań, schadzek i odskocznie dnia codziennego. Lecz skąd chłopstwo na tak nieurodzajnych ziemiach miało brać mamonę, by płacić kilka orenów za godzinę z byle brudną kurwą, kiedy w domu czekała na nich ciepła pierzyna, grzaniec i kobieta? Nie wdawał się w głębsze dysputy, baron Hwar nie miał do powiedzenia nic, co w jakiś sposób zajęłoby jego myśli. Chciał poznać jedynie cel zlecenia, a jak na razie dowiedział się, że banda podróżnych cyrkowców od kilku miesięcy zajmuje pobliskie pole i zrzesza ludzi, którzy kiedyś zabawiali się w karczmach i burdelach barona. I co z tego? Miał przeganiać cyrkowców? 

- Nie lepiej wysłać tam mały garnizon? Przegoniliby ich w kilka minut - zaproponował. Zapach niemytych nóg wwiercał się w jego zmysł powonienia, co powoli stawało się nie do zniesienia. 

- Masz mnie za idiotę, Wiedźminie? Zrobiłem to dwa dni po tym jak się pojawili. Siedmiu ich było, tylko dwóch wróciło, a jeden to wręcz rozum stracił, do fosy chciał się rzucać. Toż to przeklęte miejsce, tylko tych co wstęp płacą nie krzywdzą. 

- A może krzywdzą tych, który chcą ich siłą przegonić? 

- Chuj mnie obchodzi, kogo krzywdzą, a kogo oszczędzają. Czary na nich nałożone - tak powiedział mi druid. A ty zajmujesz się takimi takimi szemranymi sprawami, co to nikt inny się ich nie ima. 

- Zabijam tylko potwory. 

- A ktoś ci każe ich zabijać? To byłaby ostateczność - machnął obrośniętą tłuszczem i czarną szczeciną ręką - pozbądź się ich stąd. Cena nie gra roli, płace jak cesarz. 

Po prawdzie ostatnimi czasy wiedźmiński fach nie cieszył się godziwym zarobkiem. Ludzie znajdowali "domowe" sposoby na radzenie sobie z co pomniejszymi potworami, a z większymi i tak zwykle rozprawiał się za pół darmo. Klęska głodu powojennego toczyła się nad ziemiami, choćby i szczere chęci mieli, grosza szukać u nich na próżno. 

- Sprawdzę to, ale za oględziny też należy się zapłata. 

- Dostaniesz jak zobaczę jakieś postępy - prawie warknął baron - idź już, Wiedźminie. Za chwilę zaczną się schodzić goście. 

Zobaczyć Wiedźmina na uczcie to podobno pech do kolejnego pełnego księżyca, baron dobrze o tym wiedział. Kazał mu wyjść tylnym przejściem i pojawić się jak najszybciej z dobrymi wiadomościami po zapłatę. 

Zaraza...| Geralt x JaskierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz