Tajemnicza Lilia

2.1K 255 92
                                    

- A może tak? - zapytała Ciri, nawet odrobinę nie podirytowana czepialstwem Jaskra.

- Powinnaś je czymś ożywić. Może kwiat?

- I może jeszcze szminka? Mówisz, tak jakbyś mnie nie znał. 

- Wiem, że jesteś Wiedźminką i tak dalej, ale co ci szkodzi zadać trochę szyku?

- Czyli co, nie jestem kobieca? - oparła dłonie na biodrach. Czasami za bardzo przypominała Yennefer. Na samą myśl po ciele Jaskra przepłynął dreszcz. Znał Ciri od dziecka, właściwie przyczynił się w jakiejś części do jej wychowania. On, Geralt i Yen zastępowali rodziców młodej dziewczyny i każde z nich dołożyło swoją cegiełkę do charakteru dwudziestoletniej teraz kobiety. Właśnie dlatego wydawała się mieszanką ich trzech charakterów, swoich prawdziwych rodziców i jeszcze własnego pierwiastka, który stanowił chyba najtwardszy fundament światopoglądu, czyli oddanie dla sprawy i osób bliskich sercu. Dla rodziny była gotowa na każde poświęcenie, niezależnie czy jej samej przyniosłoby zgubę. Dlatego tak często obawiał się o bezpieczeństwo młodej Wiedźminki. Na przykład teraz, kiedy zjawiła się w jego domu, gdzie spędziła ostatni tydzień i poinformowała go, że niejaka Lilia, o której słyszał po raz pierwszy, poprosiła ją o prywatne spotkanie. 

Dwa słowa klucze natychmiast wzbudziły w nim podejrzenie, wiadomo w końcu jak w jego przypadku kończyły się wszystkie "prywatne spotkania", rzadko w miejscu innym niż łóżko. Z drugiej strony tej cechy Ciri akurat po nim nie przejęła, rozwiązła to ostatnie co byłyby w stanie o niej powiedzieć, jednocześnie nie znając na tyle jej spraw intymnych i nawet nie chcąc się w nie wtrącać. Dlatego stał teraz w największej izbie i razem ze swoją księżniczką wybierał odpowiedni strój, fryzurę i dodatki już drugą godzinę. Nawet nie podejrzewał, że Cirilla potrafi tak bardzo przejmować się wyglądem. 

Nie zauważył tego, kiedy wracała po zakończonym zleceniu, oblepiona od stóp do głów warstwą zaschniętego błota, krwi i substancji, których pochodzenia nie chciał nawet znać.  Potrafiła w takim stanie rzucić się na jego świeżą pościel i zasnąć w obojętnie jakiej pozycji. 

- Powiedziałem tylko, moja droga, że rzadko wpinasz we włosy kwiaty. Nie atakuj mnie od razu, ja tu tylko śpiewam - pokręcił nosem. 

- Przepraszam - opuściła powieki i pokiwała głową - po prostu zależy mi, by dobrze wypaść. Wiesz jak to jest, kiedy chcesz się pokazać z jak najlepszej strony. Sam stroisz się za każdym razem, gdy Geralt ma wrócić. 

Jaskier wytrzeszczył oczy i poczerwieniał jak polne goździki. 

- Pierwsze słyszę! Zawsze noszę się elegancko i dystyngowanie, może odrobinę ekstrawagancko, ale to część mojego nieodłącznego stylu, młoda damo. A Geralt nie ma z tym absolutnie nic wspólnego. 

- Tak, tak, pogadaj sobie - kiwnęła na niego dłonią - to jak? Przeplatać wstążkę na dekolcie, czy zostawić taki jak jest? - zapytała, a Jaskier dopiero w tej chwili zauważył jak bardzo się wyeksponowała. 

- Oczywiście, że przeplatać! - powiedział i zakrył bladą skórę ściągając do siebie kołnierze. 

Wyszła godzinę później, zapewniając, że nie wyjdzie poza miasto, nie wda się w bójkę, wróci zanim zacznie świtać i broń Melitele nie wypije tyle, by nie trafić do domu. 

Jaskier odprowadził ją wzrokiem, spoglądając zza drewnianych okiennic, przycupnąwszy, tak by nie mogła go zauważyć, nawet jeśli się odwróci. Z oddali było już słychać odgłos zaczynającej się zabawy, nawet do jego domu docierał dźwięk muzyki i zapach pyszności sprzedawanych na straganach. Jaskier poczuł się bardziej staro niż kiedykolwiek wcześniej. Pamiętał, kiedy to jeszcze jego matka wyprawiała go razem z kuzynostwem i dawała reprymendy, których nigdy nie przestrzegał, co więcej robiąc wszystko na odwrót, byle tylko pokazać jaki to nie jest dorosły. Miał nadzieję, że Ciri nie jest aż tak lekkomyślna. Z drugiej strony on był tylko chudym nastolatkiem o wyglądzie niewiasty, ona krzepą dorównywała dorosłym mężczyznom, a ostrością języka Zoltanowi. 

Zaraza...| Geralt x JaskierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz