- Ze względu na jakość usług oraz rangę przeciwnika, jestem zmuszony poprosić o zmianę stawki - Jaskier wepchnął się między Wiedźmina, a ustawione na wysokim stopniu, bogato zdobione siedzisko królowej. Ta w zamian samym wzrokiem przepchnęła go z drogi. Skulił się niczym nieporośnięte pierzem pisklę i cofnął za plecy zabójcy - niemniej jednak proponuję przemyśleć tę decyzję - wychylił jeszcze czubek głowy i dodał.- Chodzi o moją wnuczkę. To chyba nie na miejscu negocjować cenę, zważywszy na okoliczności. Jak ty uważasz, wiedźminie?
- Oczywiście, że się nie godzi. Proszę ignorować barda, wasza wysokość.
Calanthe uśmiechnęła się szalbierczo, w jej oczach zatańczyły iskry. Chodziło o możliwy zamach na życie Cirilli, a ona i tak triumfowała uwiedziona zwykłym poddaństwem. Władcy mają w sobie ten chory pierwiastek ambicji. Geralt dostrzegał go u każdego hierarchy, nieważne, czy to ciemiężyciela, czy zwykłego pachołka w rękach swoich ludzi. Sądzili, że należy im się szacunek, a dyskusję uważali jako afront. Ich sprawa, Geralt nie miał w planach zasiadać w radach władców, ani spoufalać się bardziej niż to konieczne. Ukłonił się w miarę zgrabnie i cofnął, pchając ukrytego za plecami Jaskra.
- Mogłem wywalczyć ci godną zapłatę. Jak zwykle wchodzisz między mnie, a nich i podważasz me słowa - oburzył się, gdy jechali w wyznaczone miejsce, gdzie podobno w najdłuższą noc miesiąca zbierał się sabat mrocznych elfów. Miały one powiązania z ciemnym półświatkiem Cintry, a stąd niedaleko do spiskowców. Ci zawsze znaleźli miejsce przy władcy wkraczającym na tron. Nowa królowa, nowi przeciwnicy korony, tak było, jest i będzie.
- Przecież wiesz, że nie o zapłatę toczy się walka.
- Tak, zdaję sobie sprawę, że mówimy o Cirilli. Nie uważasz jednak, że na wyciągnięcie trochę złota od krnąbrnej Calanthe nie będzie równie sposobnej okazji?
- Być może. Nie miałbym nic przeciwko. Najchętniej nigdy nie widziałbym jej na oczy kolejny raz.
- A tutaj się z tobą zgodzę - kiwnął głową i uśmiechnął się szeroko bard - taki nasz los oglądać jej oblicze raz po raz, za dnia na jawie, w nocy zaś w sennych marach. Czyste lico, czy umorusane posoką, tak samo trwoży - dodał śpiewnie.
Dotarli w miejsce zebrania na styk. Piątka długouchych osobników ukryła się między skałami, gdzie wznosił się wysoki płomień. Wydzielał podejrzanie słodki zapach, na wszelki wypadek Geralt wypił uodparniający eliksir. Srebrny miecz ujął w ciasnym uścisku i przesunął się między skałami. Jaskier został przy wejściu do jaskini, może i był lekki, za to skradanie nie wchodziło w spis jego popisowych czynności. Pierwszych dwóch miał zaraz obok siebie, kiedy przesmyknął się niczym cień poza zasięgiem widoczności z płomieni ognia.
Rozkaz miał prosty - znaleźć i zabić. Plany za to inne. Nie zabijał rozumnych istot, z tym, że Calanthe o tym nie wiedziała. Przywarł plecami do śliskiej, skropionej wodą z wnętrza ziemi wodą. Czuł jak zimne krople wpływają pod jego pancerz. Uczucie drżenia zdekoncentrowało go na ułamek sekundy. Elfy musiały wiedzieć o jego obecności już wcześniej.
Zaatakowały znienacka. Z ledwością udało mu się sparować pierwsze uderzenie. Ostra, cienka stal elfickiego miecza ścięła powietrze niczym zwiewny materiał, wydając tylko podźwięk świstu. Zacinała samym brzmieniem. Odepchnął się od ściany, choć atak zaburzył jego równowagę siłą i precyzją. Zaraz uchylił się przed drugim ostrzem, jednym skokiem pokonując odległość od kamiennego stropu do paleniska. Pozostałe trzy elfy wyciągnęły łuki i czarnymi oczami obserwowały jego ruchy. Na zatwardziałych licach nie ujrzał cienia zaskoczenia obecnością intruza.
CZYTASZ
Zaraza...| Geralt x Jaskier
Fanfiction|Zbiór historii| Geralt x Jaskier Różne gatunki __________ Art z okładki nie należy do mnie ... Opowiadanie ma formę fanfiction, czyli fanowskiej fikcji. Bardzo proszę nie odnosić się do kanonów z książek pana Sapkowskiego, gry, ani serialu, gdy...