Rozdział II

218 14 8
                                    

Przyszedł czas na omówienie spraw związanych z przyszłością ich państw. Chrobry poprowadził swego gościa do specjalnie przygotowanej na jego przybycie sali, która zresztą jak i cały pałac została wystrojona w najkosztowniejsze rzeczy jakie posiadał książę: złote i srebrne naczynia, szykowne dywany, kobierce, przeróżnie ozdabiane zasłony i obrusy. Sama służba oraz inni ludzie towarzyszący księciu i cesarzowi na biesiadzie wystrojeni zostali w najdostojniejsze szaty, jakich nie nosił jeszcze dotąd nikt na tym dworze. Kosztowne tkaniny, skóry, przeróżne ozdoby, frędzle, kamienie, oraz złoto i srebro, które ówczesnym państwie Polskim były rozpowszechnione na szeroką skalę i łatwo dostępne, gdyż jak to sami mieszkańcy określili, srebro było w kraju jak zboże.

Przeróżne drogocenności i bogactwa w pałacu wywarły na Ottonie ogromne wrażenie. Cesarz nie był w stanie się napatrzeć i z zachwytem podziwiał coraz to nowsze ozdoby. Miał prawo się czuć wyjątkowym i ważnym gościem, gdyż w całej historii grodu chyba nikt jeszcze nie został powitany tak uroczyście.

Gdy znaleźli się w wyznaczonej na spotkanie sali, cesarz aż zaniemówił, albowiem wystrojona była tak pięknie, że nigdy wcześniej w swoim życiu nie widział tylu kosztowności i ozdób wszelkiego sortu. W zachwycie i podziwie rozglądał się wokoło, aż niemalże się wywrócił na drodze i gdyby nie sprawna ręka idącego tuż obok Bolesława cesarz przeżyłby niemiłe spotkanie z jednym z ukochanych przez niego eleganckich dywanów. Gdy wysunięto przed niego równie wykwintne siedzenie co cała sala, cesarz zamiast siąść naprzeciwko spoczywającego już Chrobrego, tak jak stał, ogłosił przed wszystkimi zebranymi w zachwycie:

-Na koronę mego cesarstwa! To, co widzę, jest większe niż głosiła wieść!

Ujrzawszy aprobatę swych magnatów, kontynuował:

-Tak wielki i dostojny mąż niegodny jest nazywania księciem czy też hrabią, należy go wynieść na tron królewski i uwieńczyć koroną!

I podszedłszy do niego zdjął z głowy swej diadem i włożył na głowę Bolesława, patrząc na jego twarz wzrokiem pełnym pasji, ciepła, czy też śmiele mówiąc pewnego rodzaju miłości. Rzeczywiście można mówić o uczuciu pomiędzy nimi, w końcu Otto teoretycznie wychował się na konwersacjach z księciem i widział w nim postać na wzór mentora, przykładu, autorytetu, podziwiał go, słyszał o nim wiele i nasłuchać się nigdy nie mógł, dlatego tak bardzo Bolesław był dla niego ważny. Czy Otto go kochał? Z całą pewnością rzec można, że go kochał, jak brata, jak ojca, a przynajmniej sam zapewniał, że władca Polski jest dla niego i bratem, i przyjacielem. W tamtej chwili cesarz przypieczętował swój szacunek i wdzięczność, jakimi go darzył, gdyż sam będąc młodszym i mniej doświadczonym władcą został koronowany, dlategóż niestosownym było dla niego, iż tak ważny i wielki według niego mąż w świetle ogólnie panujących zasad jest na niższym poziomie.

Otto chciał w tamtym momencie wyrzec tak wiele, lecz nie był w stanie powiedzieć czegokolwiek, uznał więc, iż cisza będzie dostojniejsza, a sam wyraz twarzy, uśmiech jego i oczy, wyrażały więcej, niż kiedykolwiek przekazali sobie w pisemnej konwersacji. Ich oczy nie odrywały się od siebie przyciągane nawzajem siłą mocniejszą niż niejedna armia, a dało się wyczytać z nich, co się kryje w duszach władców. W ich rozszerzonych źrenicach odbijały się wszystkie rzeczy, jakie chcieliby sobie powiedzieć oraz wszystkie uczucia się w danym momencie w nich kłębiące. Otto patrzył na księcia z niejakim wzruszeniem, a gdy tylko delikatne i smukłe dłonie jego z koroną spotkały się z miękkimi włosami Chrobrego ten otworzył szerzej swe oczy ze zdumienia nagłą, niespodziewaną sytuacją, gdyż został w tamtym momencie wysoko wyróżniony i naznaczony symbolicznym koronowaniem, oznaką przyjaźni, najwyższego szacunku oraz przymierza, jakie w tamtej chwili związało mocno dłonie obu mężczyzn i nie planowałoby się rozluźnić aż po wieki wieków. Odruch naturalny nakazał Bolesławowi powiedzieć coś w reakcji na niespodziewaną sytuację, uchylił więc swe usta, lecz jakże oczywiste było, iż nic w tamtej chwili nic nie zdołało przejść mu przez gardło. Zwyczajnie patrzył w oczy swego gościa z nadzieją, że w jego oczach widoczna jest odpowiedź i każde dokładnie słowo, które chciałby wtedy rzec, choć pod wpływem zaskoczenia miał w głowie jedynie zlepki zwrotów i wyrazów, które nie tworzyły żadnych logicznych i sensownych zdań. Milczenie to jednak miało znaczenie większe niż każde słowo, które mogłoby wtedy paść, gdyż podkreślało ono wagę sytuacji dla obu władców. Poczuli się zjednoczeni, połączeni więzami wiecznego uczucia bliżej nieokreślonego, lecz oboje wiedzieli, iż z pozoru ten gest tak prosty miał ogromne w rzeczywistości znaczenie i niezaprzeczalnym jest, że w tamtej chwili narodziła się dla nich zupełnie nowa perspektywa z jakiej będą się nawzajem podziwiać.

Ponadto, by dopełnić symboliczny moment zawarcia przymierza między księciem a cesarzem, Otto podarował Chrobremu gwóźdź z krzyża Pańskiego oraz kopię włóczni świętego Maurycego, symbol władzy cesarskiej, gdyż uważał Bolesława za tak wielkiego, iż sam uczynił z niego najwyższego władcę. W odpowiedzi na te hojne dary książe nie pozostał dłużny i rozkazał przynieść ramię świętego Wojciecha, relikwie, oraz ofiarować je cesarzowi.

Towarzyszący im ludzie z pewnością zauważyli więź, jaka się pomiędzy nimi utworzyła w danym momencie i przeczuwali coś w rodzaju nadchodzącego sojuszu, a może nawet złączenia dwóch państw w jedno i powstania nowej unii opartej na bezgranicznej i szczerej przyjaźni, gdyż tak właśnie wyglądała relacja obu mężczyzn. Choć spotkali się po raz pierwszy już zdawali się ufać sobie oraz postrzegać drugiego nie tylko jako zwykłego towarzysza politycznego, z którym można zawrzeć korzystny układ.

Cesarz i książę omówili sprawy dyplomatyczne, które były jednym z ważniejszych powodów przybycia władcy Niemiec do Gniezna. Znaleźli swój własny język już dobry czas temu i porozumiewali się bez specjalnie większych ogródek, gdyż wciąż musieli zachowywać jakiś ustalony z góry poziom moralności, jaki przystał na rozmawiających ze sobą władców, szczególnie, iż słuchało ich rozmowy grono rycerzy oraz innych biesiadników.

Po zakończeniu spraw dyplomatycznych miała rozpocząć się obfita uczta. Potrzebne były jedynie ostatnie przygotowania nadzorowane przez samego księcia, dlatego zlecono orszakowi Bolesława zajęcie się rycerzami cesarza oraz ludowi przybyłemu wraz z nim i wysłano ich na oprowadzenie po grodzie i po samym pałacu, za to sam Otto, zrozumiale zmęczony bosą pielgrzymką do relikwii wolał pozostać w przygotowanej specjalnie dla siebie komnacie i odrobinę odpocząć przed rozpoczęciem biesiady, która, jak to biesiada, zapowiadała się na wyczerpującą. Książę Bolesław nie miał za to pretensji do cesarza, gdyż same bogactwa i piękna pałacu wszakże były warte podziwu, lecz samopoczucie przyjaciela miało więcej na wartości i gdy Otto przepraszał go za to, że nie zwiedzi jego grodu i nie ujrzy jego kosztowności od innej strony, Bolesław nie chciał go nawet słuchać i niemalże ciągnąc go za dłoń zaprowadził do komnaty. Pozostawił go tam a sam udał się na kontrolę ostatnich preparacji do najbardziej rozrywkowej części zjazdu, która nie miała prawa skończyć się dobrze i moralnie, jak to każda biesiada, lecz tego właśnie pragnie nawet najbardziej chrześcijański lud i z pewnością gdyby zabrakło uczty polewanej obficie alkoholem i przeróżnymi bogactwami kulinarnymi imię państwa Polskiego straciłoby w oczach innych mocarstw, z tak błahego powodu.

Millenium Anno Domini || Bolesław Chrobry x Otto III (Chrotto)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz