Rozdział VIII

129 9 0
                                    

I w taki oto sposób drugi dzień zjazdu przebył im na zarazem rekompensacie za wszystkie niespędzone razem lata, jak i na obdarowywaniu się uczuciami na zapas, gdyż nieznany jest los niczyi i nie przychodzi istotom ludzkim odgadnąć, kiedy po raz kolejny dane im będzie spotkać się z miłością swego życia. Cały dzień, od świtu do zmierzchu, spędzili oboje u swego boku nawzajem. Nigdy nie zapomną, kiedy niby jako głupi, beztroscy młodzieńcy korzystali z życia w pełni i z każdej wolnej chwili danego im dnia, który był niczym cudowny dar, obdarowując się nawzajem ciepłem i pieszczotą.

Porzucili wszelkie zachowania godne władców, przemienili się w całkowitych młokosów, zakochanych w sobie śmiertelnie. Dziecinne bieganie za ręce po komnatach pałacu z tłumionym chichotem na ustach i chowanie się przed strażą, która zaniepokojona brakiem ich obecności na biesiadzie wyruszyła na poszukiwania, całowanie się po kątach, zrywanie najpiękniejszych kwiatów z ogrodu, przyprawiając tym samym ogrodnika o siwiejące włosy, robienie z nich wianków, wolny, spokojny taniec w rytm stłumionej muzyki pochodzącej z sali biesiadnej, zabawa z psami, rzucanie się sobie w ramiona, wspólne podziwianie krajobrazów, zachodu słońca i gwiazd, które po nim zamigotały na niebie, zwyczajne bycie razem, to wszystko stworzyło niesamowicie ważne dla nich wspomnienia, których obaj wiedzieli, że nigdy nie dadzą rady wymazać ze swej pamięci.

Ich największym pragnieniem na tamten dzień było spędzić go tak, jakby był to ich ostatni wspólny. Wszakże został im jeszcze dzień trzeci, lecz dzień ten prawie całkowicie poświęcony byłby przygotowaniem cesarza i samego opuszczenia dworu, dlatego ten dzień drugi, pełne, lecz zaledwie dwadzieścia cztery godziny dla siebie, był jak błogosławieństwo.

Niezbadane były ścieżki ich losów i nikt nie wiedział, co przeznaczenie uknuje dla nich tym razem, dlategóż działając wedle starożytnych, epikurejskich założeń, mogli z pewnością stwierdzić, że wykorzystali dobę tę w jak najlepszy dla nich sposób. Mając nieustannie świadomość o przemijalności czasu i nieznajomości przyszłości, na chwilę zrzucając na drugi plan religijne swe wartości, nieświadomie spisali receptę na wymarzone dla wielu skrępowanych ludzi życie. Bez ograniczeń, hamulców, stawiając przyjemności najwyżej w hierarchii potrzeb. Nie był to może najcnotliwszy sposób na żywot i świat nie byłby w stanie trwać tak, gdyby wszyscy żyli właśnie według tych zasad, jednakże dla pewnych sytuacji można dać upust, na przykład takiej, jak ciągle wyżej opisywana, gdy nieznany dalszy los a pragnienie niewykorzystane jest wręcz zabójcze.

Nieubłaganie nadszedł dzień trzeci zjazdu, ostatni też zarazem. Czas, który wisiał im na karkach od początku spotkania, czas, o którym nie chcieli pamiętać, gdyż samo jego wspomnienie wprawiało w uścisk w żołądku. Gdyby mogli, nie żegnaliby się ze sobą wcale, wszakże wszystko kiedyś się kończy i tak skończył się czas dla nich. Jeden dzień to jednogłośnie za mało dla tak spragnionych serc, to wszystko zdawało się trwać zaledwie chwilę, mgnienie oka.

Niewysłowiony ból ogarnął ich, gdy owego dnia trzeciego obudzili się i wiedzieli, że cesarz musi przygotowywać się do powrotu. Nie chciał, obaj nie chcieli. Zresztą, kto by pragnął stawić się w tej samej sytuacji, gdzie musisz pożegnać się na nie wiadomo jak długo z osobą, którą darzysz szczególnym uczuciem z głębi serca. To tylko cierpienie, łzy są bardzo częstym gościem takich sytuacji, kłucie w sercu, ścisk w gardle, w brzuchu, czasem oprócz żalu pojawia się gniew, niewysłowiona chęć wyładowania wszystkich emocji poprzez płacz, krzyk, histerię. Kto pozwolił, by miłość była tak silna i zarazem bolesna?

Od samego rana, przygotowując się do odjazdu, cesarz był nieobecny, pogrążony we własnych myślach, ludzie szeptali, że wygląda, jakby obchodził żałobę. Nie uśmiechał się podczas konwersacji, prawie nic tamtego dnia nie zjadł, często zdarzało mu się cicho wzdychać. Żal było patrzeć, że pocieszny i pełen energii młodzieniec tamtego dnia wyglądał nader mizernie.

Millenium Anno Domini || Bolesław Chrobry x Otto III (Chrotto)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz