Rozdział VI

163 10 0
                                    



Przez rozsunięte zasłony do rozgrzanego pomieszczenia przebijały się ciepłe promienie, oświetlając zaspaną komnatę. Panowała niecodzienna duchota wzmagająca senną atmosferę. Jedyne, co kontrastowało z przyjemnym klimatem poranka był nieporządek, w przeróżnych miejscach porozrzucane były ubrania, po kątach, na komodzie, a szczególnie wokół łoża.

Skrawek światła musnął delikatnie twarz śpiącego cesarza, budząc go. Otto otworzył oczy i natychmiast je zmrużył pod wpływem nieprzyjemnego napływu słońca. Przetarł zaspane oblicze dłonią i chwilę mu zajęło zrozumienie sytuacji, w jakiej się znajduje. Leżał wtulony w Bolesława. Przerażonym spojrzeniem patrzył przed siebie, gdy napływały do niego zarysy wspomnień z poprzedniej nocy i natychmiast poczuł spadającą na niego falę gorąca, a jego twarz spowiła czerwień. Próbował się podnieść, lecz został uwięziony w opiekuńczym i troskliwym objęciu silnych ramion wciąż śpiącego Bolesława. Ogarnęła go panika, nie miał pojęcia, co uczynić, był również pod influencją szoku. Zastygł na dłuższą chwilę w miejscu, niezdolny do poczynienia jakichkolwiek kroków. Ciężko mu było się uspokoić i zacząć myśleć racjonalnie. Rozejrzał się wokół, tam, gdzie sięgał wzrokiem ze swej pozycji. Podjął próbę wyślizgnięcia się z uścisku śpiącego, nieudaną. Pułapka Bolesława była naprawdę mocna, nie zdołałby wydostać się z niej siłą. Musiał posłużyć się sprytem, inteligencją, wykazać się skupieniem, a panika i przerażenie cesarza znacznie utrudniały mu to zadanie. Wziął parę wdechów i zaczął myśleć nad ucieczką. Zdecydował spróbować przejść od dołu. Powoli zniżał się, próbując nie obudzić księcia. Plan ten powiódł się, Otto wydostał się z ramion towarzysza. Podniósł się i z trwogą spojrzał na rozrzucone po całym pokoju ubrania. Schował twarz w dłoni i wyszedł na poszukiwania swoich szat, wszakże z trudem przychodziło mu chodzenie.

Odziany już cesarz usiadł na miejscu przed lustrem, lecz natychmiast gwałtownie się podniósł z bólu i prawie owo lustro strącił. Złapał je, by nie przewróciło się i roztrzaskało na kawałki, budząc tym samym księcia. Delikatnie odłożył je na miejsce i postanowił już stać. Spojrzał na swoje oblicze z załamaniem i zażenowaniem. Przejechał dłonią po rozmierzwionych, rudych włosach i wziął głęboki wdech. Patrząc na siebie w zamyśleniu próbował zrozumieć, co pchnęło go w tak nieczysty krok poprzedniej nocy.

Zaczęło się od alkoholu. Demoniczny napój, towarzyszył ludziom praktycznie od zarania dziejów i był obecny i powszechny w kulturze, w obrzędach i w życiu codziennym. Stwarzając pozory lekarza ludzkich dusz tak naprawdę sam staje się plagą. Oczywiście ciężko jest sobie wyobrazić życie bez alkoholu, pełni on ważną funkcję w świecie ludzkim, lecz należy się z nim obchodzić jak z drapieżnikiem. Najlepiej nie powinien być dostępny dla każdego, gdyż nie wszyscy mają na tyle silną wolę, by wiedzieć, kiedy powiedzieć sobie, że już dość. Potrafi on nie wywrzeć żadnego wrażenia na istocie ludzkiej, a istnieją jednostki, które wpadając w zabójczą pułapkę alkoholu nie wychodzą z niej do końca swojego życia, będąc odpowiedzialnym tym samym za katastrofy.

Alkohol porównać można do oceanu, dopóki wiesz, jak pływać, dopóty jesteś w stanie mieć z nim styczność. Jeśli wiesz, kiedy przestać pić, jeśli wiesz, kiedy tego nie robić i jeśli zdajesz sobie sprawę z konsekwencji, jakie mogą ciągnąć się za spożywaniem alkoholu, to z tymi zachowanymi granicami oraz pewną inteligencją picie nie powinno nieść za sobą tragicznych skutków, podobnie jest z pływaniem. Umiejąc unosić się na wodzie byłbyś w stanie przetrwać choć chwilę w bezbrzeżnym oceanie. Fakt, byłoby to niezwykle trudne biorąc pod uwagę inne czynniki jak strach czy temperatura, lecz odejdźmy na moment od rzeczywistości w tej metaforze. Zakładając, iż do dryfowania na środku oceanu potrzeba jedynie umiejętności pływania, tak do alkoholu potrzeba rozwagi i rozumu. Jeśli danych umiejętności istota nie posiada, prawdopodobnym jest, iż sięgnie dna. Człowiek nieumiejący pływać wrzucony w środek oceanu zatonie w jego ogromie, zostanie zaabsorbowany w czarną otchłań, lub zabraknie mu sił, podda się i pozwoli ciału opaść na dno, gdzie nie sięga żadna wiązka światła. Człowiek postępujący nierozważnie z alkoholem również najprawdopodobniej skończy marnie, zatonie w jego czeluściach, zostanie na wieki na dnie.

Millenium Anno Domini || Bolesław Chrobry x Otto III (Chrotto)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz