Rozdział IV - Karaoke i Vito

861 56 6
                                    

No to jedziemy z tym koksem nie ma czasu na nudę! 😄



Po wizycie na cmentarzu nie miałam ochoty na zakupy. Nie miałam ochoty oglądać rodzin z dziećmi, ani innych szczęśliwie zakochanych osób. Dlatego postanowiłam zaopatrzyć się w pobliskim sklepie osiedlowym. Zaparkowałam swój odnowiony samochód na parkingu. Muszę przyznać, że mój brat ma naprawdę rękę do samochodów i naprawdę zna się na swojej pracy. Śladów po wgnieceniu nie ma żadnych, a samochód prezentuje się jakby był bezwypadkowy. „Kask" faktycznie musiał mu sporo zapłacić bo na termin do mojego braciszka trochę się czeka, a tym bardziej nie mając znajomości. Faceta nieźle musiało ruszyć sumienie skoro oddał mi torebkę i jeszcze naprawił samochód. Teraz nawet trochę mi głupio po tym wszystkim co mu powiedziałam i co zrobiłam? Przecież porysowałam mu specjalnie samochód szpilką. Krecha była na całą długość samochodu! Może wypadałoby się zrewanżować? Gość jest trochę dziwny.. Chyba będzie lepiej jak nie będę się do niego odzywała. Niech zostanie tak jak jest, przemilczę sprawę. Z pełnymi siatkami wróciłam do swojego mieszkania. Wstąpiła we mnie nowa energia. Zaczęłam gotować, sprzątać, prać, prasować – wszystko na raz. Ganiałam po mieszkaniu jak poparzona żeby tylko mieć jakieś zajęcie i nie myśleć. Tym razem włączyłam na youtube weselsze piosenki i podśpiewywałam sobie pod nosem. Stwierdziłam, że moja szafa potrzebuje odświeżenia i wywaliłam całą zawartość na podłogę po czym zaczęłam robić selekcję i odkładać te rzeczy, w których już nie będę chodziła. Szafy Kacpra nie ruszałam.. Nawet nie wiem kiedy nastała noc. Kiedy spojrzałam na zegarek zorientowałam się, że jest już prawie 22.00. Efektem mojej dzisiejszej pracy są dwa wory ciuchów do oddania, sałatka jarzynowa i gyros, ciasto czekoladowe, warzywa na parze i pasta jajeczna, czyste okna, sterta wyprasowanych ciuchów i błyszczące mieszkanie. Usiadłam na fotelu i po prostu poczułam się zmęczona, o to chodziło, mam nadzieję, że szybko zasnę i jakoś zleci mi kolejny dzień. Zadowolona poszłam pod prysznic gdzie też postanowiłam się odgruzować i trochę dopieścić niektóre miejsca na moim ciele. Moje paznokcie potrzebują kosmetyczki kiedy spojrzałam na ten straszny odrost stwierdziłam, że jutro będę miała kolejny cel tylko i wyłącznie dla siebie. Tak to będzie mój plan na jutro – spa i ja.
Dzisiaj nawet dobrze spałam. Nic mi się nie śniło, co ostatnio graniczyło z cudem. Jednak wczorajszy wysiłek przyniósł zamierzony skutek – pierwsza spokojna noc od kilku dni to postęp. Smak gorącej kawy z rany jest wart wszystkich pieniędzy świata. Dzisiaj postanowiłam wypić ją na moim balkonie. Usadowiłam się na krześle, kawę postawiłam tuż obok, a nogi zarzuciłam na mały taborecik. Zamknęłam oczy i wygrzewając się w porannym słońcu pozwoliłam, żeby ciepłe promienie otulały moją twarz. Sielankę przerwał dźwięk mojego telefonu. Szybko go odszukałam, na ekranie wyświetlał się nieznany numer, mimo to odebrałam.
- Dzień dobry, czy mam przyjemność z panią Igą Biernat?
- Tak, przy telefonie.
- Witam, z tej strony Arkadiusz Weiss. Dzwonię do pani jako notariusz pani męża, a zarazem osoba, której został powierzony jego testament. Jutro o godzinie 15.00 nastąpi odczytanie testamentu. Pani mąż chciał żeby pani przy tym była. Dokładny adres wyślę pani sms-em.
- Testament? Mój mąż spisał testament?! Zapiszczałam.
- Tak. W mojej obecności. Proszę być jutro o 15.00 do zobaczenia.
- Do widzenia. Patrząc w telefon miałam setki myśli na minutę. A najbardziej trapiąca mnie w tej chwili to ta, jak 35 letni facet mógł spisać testament?! W tym wieku w ogóle nie myśli się o takich rzeczach! To absurd! Moje serce właśnie biegło życiówkę na setkę. Testament, na sam dźwięk tego słowa było mi niedobrze, a co dopiero jak usłyszę to, co mój mąż tam wymyślił?! Wyszłam na balkon i spojrzałam w niebo. – Kacper ty chyba nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać? Nie dość, że odszedłeś bez mojej zgody, to teraz ten testament.. Usiadłam i dopiłam kawę, ale spokoju niestety już nie znalazłam.
Ten testament tak mi siedział w głowie przez cały dzień, że w końcu postanowiłam poćwiczyć z Mel B i skupić się na jej komendach, wdechach i liczeniu niż myśleniu o jutrze. Trening zajął mi głowę i trochę zmęczył organizm. Spocona poszłam od razu pod prysznic. Natarczywy dźwięk dzwonka do drzwi wyrwał mnie spod prysznica. Ubrałam szybko szlafrok i z cieknącymi włosami i mokrymi stopami otworzyłam drzwi.
- No cześć! Jak się dzisiaj czujesz?
- Iwonka? Dziewczyna od razu rzuciła się na mnie, mocno przytuliła i weszła do środka.
- Przyszłam sprawdzić jak się czujesz, jak nastrój, serce, głowa i wszystko inne?
- Widzę światło w tunelu.
- Naprawdę?! Tak się cieszę, że jest lepiej! Brunetka rzuciła mi się na szyję i wycałowała. Teraz dopiero mogłam się jej przyjrzeć lepiej. Krótkie czarne włosy miała nastroszone na irokeza, obcisła, opinająca co nieco sukienka w kolorze śliwki i sandały na koturnie sugerowały, że gdzieś się wybiera.
- Co knujesz? Zapytałam, bo znałam moją przyjaciółkę i jej „metody opiekowania się" mną. Jej wygląd ewidentnie świadczył o tym, że gdzieś się dzisiaj wieczorem wybiera.
- Idziemy do klubu karaoke, trochę się rozerwiemy. Klasnęła w dłonie.
- Ty chyba zwariowałaś?! Pochowałam męża – MAM ŻAŁOBĘ!
- Słuchaj moje stosunki z Kacprem były jakie były – o zmarłych źle się nie mówi. Ale chyba nie chcesz mi powiedzieć, że twój mąż życzyłby sobie żebyś przez rok chodziło ubrana na czarno i płakała?!
- No nie.. Chyba nie..
- Ja wiem, że na pewno nie! Na pewno chciałby żebyś sobie ułożyła życie na nowo. I im szybciej tym lepiej, tym będziesz zdrowsza! W twojej sytuacji nie ma „nieodpowiedniego zachowania" Iga do cholery jasnej! Weź się w garść i pogódź się z jego śmiercią, on już nigdy nie wróci. Ze łzami w oczach stałam i wpatrywałam się w moją przyjaciółkę, a po chwili rozbeczałam jak małe dziecko i wypłakiwałam w jej ramię. Co jakiś czas ciągałam nosem, a ona mnie tylko głaskała.
- A teraz przestań się mazać, wciągaj najlepszą kieckę jaką masz i idziemy trochę pośpiewać!
- Mam odrost na paznokciach. Bąknęłam. Brunetka złapała moją dłoń i obejrzała skrupulatnie.
- Nie przesadzaj to jakieś trzy tygodnie – wszystko jest w normie. Wstała po czym klepnęła mnie w tyłek. – A teraz marsz do łazienki – robisz się na bóstwo, a ja szperam w twojej szafie.
- Tylko mi nic nie rozwal! Wczoraj robiłam w niej porządek, Pogroziłam jej palcem.
Podjechałyśmy taksówką pod najlepszy klub karaoke w Gdańsku. Obciągając co chwilę moją obcisłą, białą sukienkę na cienkich ramiączkach, czułam się dość nago w tym zatłoczonym pomieszczeniu. Ocierając się o mnóstwo obcych, spoconych ciał, próbowałyśmy dostać się do baru. Frekwencja dzisiaj jest bardzo wysoka. Może dlatego, że zaczęły się wakacje i miasto nawiedziło wielu turystów. W tle słychać było piski jakiegoś ochotnika i jego skaleczoną wersję przeboju J. Lo „Let's get loud". Iwonka ciągnąc mnie za rękę zaprowadziła do stolika dwuosobowego na którym widniała kartka z napisem „rezerwacja".
- To nasz stolik, idę zamówić piwo zaraz wracam. Po czym zniknęła w tłumie. Siedziałam przy stoliku nerwowo obciągając sukienkę i obserwując ludzi. Czułam się nieswojo. Dawno nie byłam w klubie. Z Kacprem zazwyczaj wychodziliśmy na jakieś wspólne kolacje do knajpy lub do teatru, opery. Nigdy nie byliśmy na prawdziwym karaoke. Lubię śpiewać, a najbardziej pod prysznicem – jak każdy lecz jeszcze nigdy nie odważyłam się zaśpiewać przed ludźmi. W szkole zawsze byłam wstydliwa, małomówna, ale mimo to, dobrze się uczyłam. Po chwili Iwonka postawiła na stoliku dwa kufle piwa.
- No to teraz kochana poczujmy się jak nastolatki. Proszę bardzo. Z torebki wyjęła papierosa i podała mi go. Ze zdziwieniem spojrzałam na nią, ale o nic nie pytałam, niech ta noc przebiega tak, jak sobie zaplanowała. Po chwili Iwonka odpaliła papierosa sobie i mi w międzyczasie delektowałyśmy się piwem i zaciągałyśmy papierosem.
- Faktycznie jak nastolatki. Kochana, ja już mam śrubkę po paru zaciągnięciach!
- To dobrze przynajmniej wyjdziesz na scenę, bo po trzeźwemu to nie ma szans żeby ktoś cię posłuchał chyba, że z tobą mieszka!
- Rany kto to tak piszczy na tej scenie?! Moje uszy zaraz eksplodują!
- No nie jest to mistrzostwo świata w wykonaniu tej dziewczyny. „Skyfall" Adele skaleczone strasznie wysokim piskiem pomału uszkadzało słuch. Iwonka z grymasem na twarzy skurczyła się i kiedy chciała już zatkać uszy, dziewczyna na szczęście skończyła śpiewać. Jury oceniło ją na 4 z 10 punktów. Nagrodą główną dla zwycięzcy są bilety do kina i darmowe drinki aż do zamknięcia lokalu. Kończąc papierosa obserwowałam bawiących się ludzi i tych, którzy kłócili się, kto teraz powinien wejść na scenę i zaśpiewać. Czuć było, że robi się coraz tłoczniej mimo, że mamy środek tygodnia ludzi nazbierało się dużo. Początek wakacji i od razu turyści napływają. W tle słychać wiele rozmów w języku angielskim czy niemieckim, a na parkiecie jest wiele osób o charakterystycznej dla danego kontynentu urodzie. Między innymi dlatego kocham Gdańsk za to, że w lecie zamienia się w małą stolicę wielu kultur.
- Dobra idę wpisać nas na listę jeśli wszyscy będą śpiewać tak jak ona, zwycięstwo mamy w garści! Zaraz wracam! Moja przyjaciółka pobiegła podekscytowana, a ja samotnie kończyłam pierwsze piwo. Dziewczyna wróciła po chwili zdyszana i lekko poirytowana.
- Cholera nie udało mi się wpisać nas jako duet, lista jest już zamknięta możemy zaśpiewać tylko solo.
- O kurczę nigdy sama nie śpiewałam, nie wiem czy to dobry pomysł? Musimy śpiewać? Ja mogę tylko posłuchać i popatrzeć na innych to mi wystarczy.
- Nie! Zaśpiewamy i koniec.
- Trochę czuję się jak w „P.S. Kocham cię".
- Jej mąż chciał żeby cieszyła się życiem i dawał jej konkretne zadania, a poza tym, ty umiesz śpiewać ona nie potrafiła. Ze łzami w oczach wpatrywałam się w twarz mojej przyjaciółki, żałowałam, że dałam się tu zaciągnąć z drugiej strony, miała trochę racji.
- Idę po kolejne piwko zaraz wracam. Wtrąciła Iwonka. Po chwili z uśmiechem na twarzy postawiła przede mną kufel pełen piwa.
- Iga, za ciebie, za nowe życie, za szczęście i za miłość. Podnosząc piwo Iwonka wygłaszała toast. Unosząc jedną brew w górę stuknęłam się z nią szkłem o szkło i upiłam piwa po czym wytarłam dłonią nadmiar piany jaki został na moich wargach. W tym momencie DJ wywołał moją bratnią duszę do konkursu. Posyłając mi buziaka moja przyjaciółka w podskokach pobiegła do mężczyzny i wciskając magiczny guziczek czekała w napięciu na piosenkę jaką dane będzie jej zaśpiewać. Tytuły jak w kole fortuny przelatywały coraz wolniej, aż w końcu zatrzymały się na „Opss I didn't again" Britney Spears. Wstałam klaszcząc i gwiżdżąc na palcach żeby dodać odwagi mojej przyjaciółce. Po chwili rozległy się pierwsze dźwięki piosenki, a moja przyjaciółka nie dość, że śpiewała to zaczęła jeszcze tańczyć! Wychodziło jej to tak komicznie, że płakałam ze śmiechu trzymając się za brzuch. Gwizdy w wykonaniu facetów świadczyły o tym, że im się podoba. Nic dziwnego brunetka w dopasowanej, butelkowozielonej sukience na cienkich ramiączkach podkreśliła swoją figurę i talię osy. Po niespełna czterominutowym show, Iwonka ukłoniła się i zebrała ogromne brawa od publiczności. Jury oceniło jej występ na 8.5 punktów czym uplasowała się na szczycie. Odrzucając majestatycznie włosy i schodząc ze sceny kręciła dumnie pupą oświadczając w ten sposób, że jest najlepsza. DJ ogłosił krótką przerwę. Brunetka wróciła do stolika.
- Iwonka! Ale dałaś czadu! Po prostu kopara mi opadła! Od kiedy ty się tak ruszasz?!
- Kochanie musiałam jakoś zatuszować to, że fałszuje jak Enrique Iglesias dlatego urzekłam ich swoim ciałem, jak widać ze świetnym skutkiem, a poza tym improwizacja jest kluczem do sukcesu! Po czym stuknęłyśmy się kuflami i wlałyśmy w siebie porządną porcję schłodzonego piwa.
- Iwonka ty jesteś wariatka! Brunetka odpalając papierosa zaciągnęła się powoli po czym wypuściła pomału dym.
- Ja po prostu cieszę się życiem i nie przejmuje tym co o mnie pomyślą inni – uwierz mi jeśli przestawisz swoje myślenie w końcu docenisz życie i zaczniesz żyć na maksa, a nie na pół gwizdka. Tu zbliżyła się do mnie nie odrywając wzroku od mojej twarzy. – Nawiązując do nowego życia to zajebiście przystojny facet przy barze odkąd weszłyśmy nie odrywa od ciebie swoich oczu. Ta informacja zmroziła mnie, usiadłam sztywna jak struna i bałam się odwrócić w stronę baru. Gorąco jakie we mnie uderzyło spowodowało, że zrobiło mi się duszno i zapragnęłam wyjść na zewnątrz. Moja przyjaciółka z miną niewiniątka cieszyła się do mnie i kończyła palić papierosa. Z rozpaczy sięgnęłam po piwo po czym wypiłam wszystko jednym duszkiem. Kiedy chciałam stawić czoła swojemu oprawcy, DJ wywołał właśnie mnie do konkursu. Przestraszona spojrzałam na brunetkę, a ona tylko się śmiała i wyganiała mnie na scenę.
- Teraz czas na twoje show! Powodzenia! Klepnęła mnie w tyłek i pchnęła w stronę sceny. Zmrożona setkami oczu zwróconych na mnie szłam jakbym za chwilę miała się przewrócić, całe opanowane uleciało kiedy dowiedziałam się, że jestem obserwowana. Później jak w transie wcisnęłam guzik i czekałam na wyrok.
- „Jolene" – Dolly Parton – krzyknął DJ. Moje serce przyspieszyło, a w myślach układałam plan zemsty na brunetce za to, że za chwilę skompromituję się przed tymi wszystkimi ludźmi. DJ wcisnął mi mikrofon do ręki na tablicy wyświetliły się pierwsze wersy piosenki. Tłum dla dodania mi odwagi chwilę pogwizdał i pobił brawo. Po chwili usłyszałam melodię. Nastała cisza, wszyscy oczekiwali na pierwszy wydany przeze mnie dźwięk żeby ocenić moje zdolności wokalne. Jak na ironię była to moja ulubiona piosenka, znam tekst jak pacierz. Wzięłam głęboki oddech, zamknęłam oczy i dałam się ponieść. Cały utwór zaśpiewałam z zamkniętymi oczami. Po kilku dźwiękach odprężyłam się i bawiłam się śpiewem. Niestety nie ruszałam się tak jak Iwonka, ale próbowałam trochę uruchomić moje ciało i zachęcić do współpracy. Wyśpiewując ostatni raz „Jolene" otworzyłam oczy. Tłum jaki otaczał mnie sprawił, że poczułam się jak mrówka. Cisza była gorsza niż największe brawa i owacje na stojąco. Przez chwilę wpatrywałam się w tych ludzi, aż moje oczy zapiekły łzy, które próbowałam zatrzymać i nie dać im tej satysfakcji. Ogromny zawód jaki w tej chwili czułam rozrywał moje serce na strzępy. Ruszyłam się i oddałam mikrofon DJ'owi. W tym momencie ktoś zaczął klaskać, a tuż za nim kolejne osoby. Wszyscy siedzący podnieśli się z miejsc. Nikt nie krzyczał, nikt nie piszczał. Po prostu wszyscy rytmicznie bili mi brawo. Po chwili tuż przy mnie znalazła się moja przyjaciółka i ściskała mnie za mocno, albo po prostu planowała, że mnie udusi na oczach zebranych.
- Myślę, że przed nami stoi niekwestionowana zwyciężczyni dzisiejszego konkursu! Krzyknął DJ. Otrzymałam 10 punktów i zajęłam pierwsze miejsce. – Kochani chyba nie pozwolimy jej tak szybko zejść ze sceny, prawda?! Krzyknął DJ, a tłum zaczął piszczeć zgadzając się z nim. – Myślę, że tak wspaniałej publiczności należy się bis! Tu zwrócił się w moją stronę podał mi znów mikrofon i ponownie czekałam na werdykt. Tytuły niczym lotto przesuwały się po ekranie, aż w końcu stanęły na „In and out of love"- Armin van Buuren. Tym razem wszystko potoczyło się jeszcze szybciej niż przed chwilą nie wiem kiedy zaczęłam śpiewać, a tłum bawić się do piosenki. Nawet trochę pokręciłam moimi murzyńskimi pośladkami i spodobało mi się śpiewanie z otwartymi oczami. Dałam się ponieść melodii i oddałam się tańcu na scenie. Kiedy skończyłam z uśmiechem na ustach opuściłam scenę i przyjmowałam gratulacje od obcych ludzi. Brunetka szybko znalazła się przy mnie, jak kwoka musiała eskortować mnie do stolika, przy którym czekało na nas kolejne piwo.
- Iga! Po prostu rozwaliłaś system! Tyle lat tu przychodzę, ale jeszcze nigdy nikt nie miał bisu i takiego odbioru! Po prostu szacun!
- Dzięki. Na początku planowałam zemstę, że cię uduszą itp., ale już zmieniłam zdanie. Puściłam oczko do przyjaciółki po czym stuknęłyśmy się kuflami i napiłyśmy piwa. Po chwili DJ przyniósł do naszego stolika bilety do kina, które wygrałam.
- Iwonka nawet mi się spodobało mogłybyśmy jeszcze kiedyś to powt... Moja przyjaciółka nie słuchała mnie tylko wpatrywała się z otwartą buzią na kogoś, kto stał za moimi plecami. Niesiona ciekawością spojrzałam za siebie. Mężczyzna w czarnej obcisłej koszulce, zwężanych czarnych spodniach, idealnie wystrzyżonej brodzie i czarnych oczach wpatrywał się we mnie z jakąś dziwną intensywnością.
- Zatańczysz? Oderwałam wzrok od faceta i spojrzałam na moją przyjaciółkę, która wpatrywała się w niego jak w obrazek dostrzegłam nawet, trochę śliny jaka zebrała się w jej buzi.
- Ja?! Zdziwiona zapytałam. Facet w tym momencie wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Iga jak ty w tej chwili nie pójdziesz z tym ciasteczkiem na scenę, to ja się na niego rzucę i go schrupię. Uśmiechnęła się do mężczyzny i kopnęła mnie wymownie pod stołem żebym się ruszyła. Podałam mu dłoń, zauważyłam jego zdziwienie kiedy dostrzegł obrączkę na moim palcu, pewnie chciał się wycofać, ale głupio było mu to teraz powiedzieć. Wstałam obciągnęłam sukienkę i pomaszerowałam na parkiet. Mężczyzna szedł tuż za mną, a po chwili złapał mnie jedną dłonią za plecy i mocno do siebie przytulił. Nieco skrępowana całą sytuacją próbowałam go lekko zdystansować, jednak on był zaborczy i postawił na swoim, poddałam się mu bezwzględnie. Pachniał jak typowy samiec alfa, któremu nie można się sprzeciwić. Był o głowę wyższy ode mnie, a jego ciemne oczy stale wpatrywały się w moje. W tle leciała piosenka „I see you". Normalnie czułam się jak w filmie. W głowię zaczynało mi się kręcić od nadmiaru alkoholu albo adrenaliny. Czułam jak ten osobnik zniżył się do mojej szyi po czym zaciągał się moim zapachem. Połknęłam zaskoczona ślinę i czekałam tylko na to, aż w końcu skończy się piosenka i stąd ucieknę.
- Gdzie jest twój mąż? Wypalił nagle, a mnie zatkało.
- Nie twój interes. Skarciłam go.
- Gdybym miał taką żonę, na pewno nie puściłbym jej samej do klubu pełnego obcych facetów.
- Nie przyszłam tu sama tylko z przyjaciółką. Po co ja się w ogóle tłumaczę temu obcemu mężczyźnie?
- To co z tym mężem? Nie odpuszczał, a ja odwróciłam wzrok i milczałam. Poczułam jak złapał mnie za brodę i zmusił żebym na niego spojrzała.
- Odpowiedz. Powiedział twardo.
- Nie żyje. Ze łzami w oczach odpowiedziałam po czym odepchnęłam go od siebie i przebijając się przez tłum tańczących osób wróciłam do stolika. Co za wścibski gość! Tak dobrze się dzisiaj bawiłam, tak fajnie się czułam, tyle pozytywnych rzeczy zrobiłam, a on musiał to popsuć!

I mamy to! Podoba Wam się! 😚

Ponad ziemiąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz