Rozdział XXXI - Burza

684 64 28
                                    

Moje Drogie:) jestem baaaardzo ciekawa Waszej opinii na temat tego rozdziału...:)

Leżałam w łóżku szczelnie okryta kołdrą i drżałam. Nie z zimna, a ze strachu.
Prawda jest taka, że nie znałam człowieka, który jest za ścianą. Widok jego ubrań i twarzy poplamionej krwią nie dawał mi spokoju i powracał za każdym razem kiedy zamykałam powieki. Kim jest ten człowiek? I czy naprawdę zabił Martina?! Boję się go, rozmowy z nim oraz tego co stanie się z moim życiem. Wszystko się od niego zaczęło. Zatoczyłam duże koło i los znów nas postawił sobie na drodze. Porozmawiam z nim, nie mam wyjścia. Muszę być spokojna, opanowana i nie dać poznać po sobie, że jego wyznanie tak mnie wytrąciło z równowagi. A jeśli to prawda – jeśli Martin nie żyje? To jestem pod jednym dachem z mordercą!
Obróciłam się na plecy i wpatrywałam w sufit. Jak mam tutaj zasnąć?! To przecież niemożliwe!
Mój pęcherz zaczął mnie mocno ściskać. A im bardziej się bałam i drżałam tym bardziej chciało mi się sikać. Usiadłam cichutko na łóżku i zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu. Niestety nie znalazłam żadnych drzwi.
Cholera! Taki milioner, a nie mógł sobie zrobić łazienki przy sypialni! Balkonu też nie ma. Zapewne specjalnie mnie tutaj położył żebym nie wyskoczyła. No przecież nie nasikam mu na środku pokoju na jego zajebiście drogi dywan, jeszcze mnie zabije! Muszę iść do łazienki bo nie wytrzymam.
Z walącym sercem podeszłam na placach do drzwi i nacisnęłam klamkę. Na szczęście były otwarte. Rozejrzałam się w prawo i lewo, ale nie dochodziły do mnie żadne dźwięki, było ciemno. Skręciłam w lewo bo jak wcześniej zapamiętałam łazienka była na końcu korytarza. Kiedy się ruszyłam włączyły się światła przy podłodze. Zapewne działały na ruch – bardzo sprytnie. Próbowałam nie wydać z siebie żadnego dźwięku i nie wiem dlaczego szłam na palcach jakby to miało stłumić hałas. Dookoła mnie panowała cisza, słyszałam swój oddech i bicie własnego serca.
Po chwili zamykałam drzwi od łazienki i oparłam się o nie plecami ciężko oddychając. Udało się! Usiadłam szybko na toaletę i od razu mi ulżyło.
Odkręciłam zimną wodę, umyłam nią twarz i zwilżyłam kark. Patrzyłam na siebie w lustrze i nie wierzyłam, że spałam z mordercą, że byłam z nim w ciąży. Spojrzałam w dół i pomasowałam się po brzuchu. Tak strasznie żałuję, że nie rośnie. To byłoby dziecko mordercy i moje... Czy jakby miało się urodzić to by mi wtedy przeszkadzało, że ten człowiek zabił? Słona łza spłynęła po moim policzku. Szybko ją otarłam, wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi od łazienki. Cichutko je zamknęłam i ruszyłam w stronę pokoju. Na palcach bo tak było ciszej, bezpieczniej i działało. Weszłam do sypialni i najciszej jak umiałam zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam w stronę łóżka.
- Dlaczego nie masz na sobie majtek? – na dźwięk tego głosu aż podskoczyłam przestraszona i położyłam odruchowo dłoń na klatkę piersiową.
Odwróciłam się ostrożnie w jego stronę z walącym sercem. Temperatura mojego ciała z minuty na minutę się podnosiła. Dostrzegłam jego sylwetkę na fotelu w rogu pokoju. Siedział z rozkraczonymi nogami w bokserkach i podkoszulce w dłoniach trzymając szklankę.
- Co ty tutaj robisz?
- Jestem u siebie w domu, więc siedzę tam gdzie mi się podoba. Dlaczego nie masz majtek na sobie?
- To chyba nie jest najistotniejsze pytanie w tej chwili. A poza tym domyśl się, jestem w twoim mieszkaniu, mam na sobie twoją koszulkę i śpię w twoim łóżku, nie znalazłam tylko majtek więc ich nie ubrałam!
Widziałam jak podniósł szklankę i wziął kilka sporych łyków.
- Robisz to specjalnie?
- Nie wiem o co ci chodzi?
Wstał z fotela i odstawił szklankę na podłogę, a potem ruszył w moją stronę.
Bałam się, tak strasznie się bałam. Stałam jak ten słup soli, przełykając nerwowo ślinę i łapiąc powietrze.
Po chwili był już przy mnie. Oparł swoje czoło o moje. Czułam jego oddech na mojej twarzy. Pił whisky.
- Wiesz... - szepnął, a jego palce dotknęły mojego uda.
Wstyd się przyznać, ale poczułam przyjemne dreszcze.
- Jak działa na mnie brak majtek? – jego palce sunęły w górę podnosząc ostrożnie koszulkę, a po chwili lądując na pośladku. 
Nie chciałam, ale cholera zamknęłam oczy i było mi dobrze. Brakowało mi takiego dotyku, jego dotyku. Wewnątrz siebie czułam burzę. Burzę hormonów, strachu, podniecenia i jego dotyku. – ścisnął mój pośladek, a ja mimo, że tak bardzo nie chciałam wydałam z siebie jęk.
- Wiesz jak mi ciebie brakowało? – czułam jak jego usta muskały moje, a pośladek palił się pod jego dotykiem. – płonęłam. Tak mogę określić to, co działo się w tej chwili z moim ciałem. Wiedziałam, że to złe, że nie powinnam, ale chciałam i miałam nadzieję, że on coś ze mną zrobi. Poczułam jak jego druga dłoń wsunęła się między moje włosy tuż obok ucha. Szarpnął mnie delikatnie odchylając moją głowę do tyłu, tak żeby spojrzeć w moje oczy.
- Wybacz mi. Wybacz mi, że nie zdążyłem i pozwól mi cię chronić. – jego oczy ściemniały - Igo, dla ciebie jestem w stanie zrobić wszystko – syczał wprost w moje usta nie odrywając od nich swoich ciemnych oczu. - Rozumiesz? - WSZYSTKO! – warczał.
Przy każdym mrugnięciu czułam jak wylatywała kolejna ciepła łza.
Zabijcie mnie jeśli to właśnie nie było wyznanie miłości! Czekałam na to. Podświadomie chciałam właśnie coś takiego od niego usłyszeć. Coś, co dałoby nadzieję dla mnie, dla nas. Mój rozum krzyczał – uciekaj! Natomiast serce wołało – zostań. Szybko zapomniałam o tym, że ten człowiek zabił.
Nie czekając dłużej wbiłam się w jego usta i poczułam ten znajomy, tak dawno zapomniany smak. Nie czekał długo po chwili tańczył wraz ze mną. Tęskniłam za nim. Brakowało mi go. Nasze zęby zderzały się ze sobą. Nie wiem co czułam do tego wariata, ale teraz było to pożądanie. Chciałam go dla siebie. Chciałam go czuć, całować i mieć na wyłączność. Strach zmieszany z pożądaniem to dawka śmiertelna, ale gotowa byłam zaryzykować.
Podniósł mnie, a ja oplotłam nogami jego ciało. Położył mnie ostrożnie na łóżku nie odrywając rąk od mojego ciała. Na chwilę wypuścił moje spierzchłe usta.
Ja ciężko dyszałam czując wypieki na swoich policzkach, a on zajął się moją szyją, całował ją delikatnie i schodził coraz niżej. Jego obie dłonie wylądowały na moich piersiach ugniatając je mocno.
Ból rozprzestrzeniał się po całym moim ciele zbierając się między udami. Wyginałam plecy w łuk i jęczałam.
Podobało mi się to jak się ze mną droczył. Jakby każdy mój jęk zadowolenia dawał mu satysfakcję. Dyszałam ciężko bo czułam jak wszystko między moimi nogami niebezpiecznie mocno się zaciska.
Podwinął moją koszulkę uwalniając piersi.
- Igo.. – ściskał moją pierś, a następnie złapał sutek w zęby i przygryzł go tak, że aż pisnęłam.
- Tak? – szepnęłam cicho między nerwowym oddechem.
- Daj mi szansę.
Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia, ale on w tym momencie wszedł we mnie jeszcze bardziej mnie zaskakując. Właśnie na to czekałam. Aż wypełni mnie całym sobą. Uczucie było nieziemskie. Wszystkie moje mięśnie zaciskały się na nim i cieszyły kiedy coraz szybszymi ruchami rozciągał mnie całą. Złapał mnie za uda i klęknął na kolanach w tej pozycji posuwał mnie coraz szybciej i głębiej.
Złapałam dłońmi pościel i ściskałam ją z całej siły bo czułam, że za chwilę eksploduję.
Ale on miał inny plan. Nagle wyszedł i zawisł nade mną. Jego oczy były tuż przy moich. Dyszałam jak wariatka. Niespełniona i poirytowana jego zachowaniem. 
- Czekam – syknął przez zaciśnięte zęby.
- Oh, ja też czekam ... – bąknęłam pod nosem.
- Ale ja na odpowiedź – patrzył na moje usta.
- Nie możesz mnie pytać o takie rzeczy w takim momencie.
- Dlaczego? – znów wszedł we mnie i po chwili wyszedł, irytując mnie swoim zachowaniem.
- Bo jesteś zimnym draniem i ... mordercą – szepnęłam.
- Chronię to, co kocham Igo. – wbił we mnie swoje czarne oczy jak szpilki.
Przełknęłam gorzko ślinę.
- Dobrze słyszałaś. Kocham cię. – znów we mnie wszedł i energicznie się poruszał. - I nie zrezygnuję z ciebie. – rozciągał mnie dalej przyspieszając.
Nie mogłam już tego dłużej znieść. Rozpadłam się na kawałeczki i krzyczałam z rozkoszy jaką właśnie mnie uraczył. Wygięta w łuk po chwili opadłam umęczona na plecy i spełniona dzięki temu człowiekowi, którego gorąca ciecz rozlała się po chwili na moim brzuchu.
Położył się tuż obok mnie. Oboje wpatrywaliśmy się w sufit i energicznie oddychaliśmy. Przytuliłam się do niego, głowę opierając na jego ramieniu, a dłoń kładąc na klatkę piersiową.
- Dobrze. – szepnęłam głaszcząc go delikatnie. - Spróbujmy. Mam tylko jeden warunek.
- Jaki?
- Opowiesz mi kim jesteś.
Milczał przez dłuższą chwilę, słyszałam jak jego serce szybko biło.
Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Przerażało mnie, że milczy. To znak, że naprawdę coś z nim jest nie tak.
Przeszył mnie swoim ciemnym wzrokiem tak, że miałam ciarki na cały ciele. Było w nim coś dziwnego. Z jednej strony bałam się go i wiem, że powinnam uciekać tam gdzie pieprz rośnie i gdzie on mnie nigdy nie znajdzie. Z drugiej strony chciałam być jego i chciałam żeby on był mój. Tylko mój. Nie wiem czy to ze mną jest źle czy z nim, ale ta chora relacja pochłaniała mnie do reszty. Nie znałam go, ale tak naprawdę wiem, że zrobiłabym dla niego wszystko. Nie umiem tego wyjaśnić. To nie jest w ogóle logiczne, ale tak się właśnie przy nim czuję.
- Dobrze – wydusił z siebie to słowo, na którym tak bardzo mi zależało.
Mam nadzieję, że nie pożałuję...

I co Wy ba to ?🤔

Ponad ziemiąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz