Rozdział XIX - „Do rąk własnych"

554 48 14
                                    

Boję się to publikować...

Kiedy już przepłynąłem wystarczającą ilość długości basenu, wyszedłem owijając się jedynie ręcznikiem. Mimo wczesnej pory słońce już paliło moją skórę. W tym roku wyjątkowo się opaliłem. Ostatnio basen stał się moim lekarstwem na stres i załadowaną głowę. - Podszedłem do leżaka i chwyciłem wolny ręcznik, którym wytarłem głowę.
W tym momencie mój telefon zaczął drgać. Na ekranie pojawiła się znów Irina. Odkąd z nią zerwałem nie dawała za wygraną, stale o sobie przypominała, na przemian płakała, wrzeszczała, błagała. Naprawdę się we mnie zakochała. – uparta jest.
- A ja? Niespełna dwa miesiące temu myślałem, że wiem co to za uczucie, ale niestety szybko się sparzyłem. Wczoraj pieprzyłem Sofię – zawsze do niej wracam, a ona przyjmuje mnie z otwartymi ramionami i nigdy o nic nie pyta. Rozumie mnie bez słów. Pieprzę ją jak tylko wracam do Włoch i to nam obojgu odpowiada. Zna mnie i wie co lubię.
Jednak tym razem było inaczej. Denerwował mnie jej wzrok, dotyk i zapach. Była taka drażliwa i inna. Po prostu nie była Nią... - Kurwa! Znowu o niej myślę. Nie mogę. Niedługo dostanę na łeb jak nie wybije jej z mojego chorego umysłu. Ona jest z twoim bratem! Zapamiętaj to! – uświadamia mnie moja podświadomość, która swoją drogą mocno mnie ostatnio wkurwia. - Dość rozmyślania. Poszedłem się ubrać w normalny strój i pojechałem do firmy.
W recepcji Francesca jak zawsze przywitała mnie promiennym uśmiechem od ucha do ucha. – nie wiem jak ona to robi, ale jeszcze nigdy nie widziałem żeby miała gorszy dzień.
- Dzień dobry panie Santini!
- Witaj Francesco.
- Czy życzy pan sobie to, co zwykle?
- Oczywiście. – puściłem jej oczko i wszedłem do windy.
Kiedy dojechałem na ostatnie piętro udałem się do swojego gabinetu. Rozsiadłem się wygodnie w fotelu i zacząłem analizować wszystkie wiadomości jakie zostawiła mi sekretarka na biurku.
Po chwili w gabinecie pojawiła się Francesca z moją kawą i najświeższą pocztą.
- Dziękuję. – uśmiechnąłem się do dziewczyny. Lubiłem ją. W międzyczasie podawała mi dokumenty do podpisania i listy.
- A tę paczkę miałam przekazać panu do rąk własnych. - Podała mi białą, dużą kopertę.
- Miłego dnia. – posłała mi swój zaraźliwy uśmiech.
- Wzajemnie. – bąknąłem zajęty odczytywaniem emaili i przeglądaniem poczty.
Kiedy uporałem się ze wszystkimi emailami i telefonami zabrałem się za zwykłą pocztę. Na końcu otworzyłem tę kopertę „do rąk własnych". Wyjąłem zawartość i oglądałem po kolei. Widok mnie zmroził. Wbiłem się w fotel po czym wstałem i chodziłem niespokojny w tę i z powrotem po gabinecie dosłownie wyrywając sobie włosy z głowy.
Jeszcze raz rzuciłem się w stronę koperty i jej zawartości – nie wierzyłem w to, co widzę. To jakiś horror! W tym amoku udało mi się odnaleźć wiadomość. Liścik zawierał następującą treść: „Tak się bawiliśmy teraz – było bardzo przyjemnie. – 10 milionów to moja cena za jej życie i moje milczenie. Brak pieniędzy = ŚMIERĆ".
P.S. „Oko za oko, ząb za ząb".
- Kurwa! – wrzasnąłem aż się zatrząsła ziemia.
Zawsze myślałem, że byłem twardy i silny, ale ten widok przyprawił mnie o mdłości.
- Dopadnę skurwysyna, który ci to zrobił – szepnąłem pod nosem i zmiąłem wiadomość w ręku.


Rosja - Moskwa
Kiedy się obudziłam, leżałam w łóżku, tuż obok mnie pracowała maszyna, a ja znów miałam coś wstrzyknięte w żyłę. – bałam się, że to znów Martin... - Odwróciłam się w stronę okna i dostrzegłam czyjąś postać. To był mężczyzna. – Stał i wpatrywał się w widok za oknem. Miał na sobie czarną koszulkę z podwiniętymi rękawami i rękoma założonymi przed sobą. – wydawało mi się, że był spokojny. – poruszyłam się niespokojnie, a on się energicznie odwrócił.

- Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, uświadomiłam sobie, że to był ten sam mężczyzna, który wręczył walizkę Martinowi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, uświadomiłam sobie, że to był ten sam mężczyzna, który wręczył walizkę Martinowi. – byłam przerażona. – A on zrobił kilka kroków w moją stronę i usiadł na krześle tuż obok łóżka. Jego szyja i przedramiona były pokryte tatuażami, na twarzy miał kilkudniowy zarost, a oczy nie pasowały do tego „drapieżnego" wizerunku. Oczy były łagodne i współczujące. 
- Jak się czujesz? – zapytał łapiąc mnie za dłoń. – Ten gest zbił mnie z tropu więc zabrałam szybko rękę.
- Co się stało? – spytałam zagubiona. – przyglądał mi się uważnie jakby badał czy mówię prawdę i faktycznie nie pamiętam co się stało. Milczał.
- Gdzie jest lekarz?! Chcę porozmawiać z lekarzem! – krzyczałam z oczami pełnymi łez.
- Uspokój się Igo. – nachylił się nade mną i pogłaskał mnie po głowie. – odwróciłam się energicznie od niego.
- Nie dotykaj mnie! – syknęłam. – patrzył na mnie jakby rozumiał moje zachowanie i wycofał się o kilka kroków.
W tym momencie do pomieszczenie wszedł lekarz zapewne z moją kartą.
- Witam pana, panie Sokołow. – lekarz kiwnięciem głowy przywitał mężczyznę, a potem spojrzał na mnie. – jego uśmiech zniknął z twarzy, a ton stał się bardzo oficjalny.
- Dzień dobry pani. 
- Dzień dobry. Co mi jest? Co się stało? – poderwałam się i usiadłam na łóżku.
- Po przeprowadzeniu wnikliwych badań udało nam się ustalić, że pani obrażenia oraz obecność spermy w pani organizmie...
- Obecność czego?! – krzyknęłam.
- Nasienia mężczyzny jednoznacznie wskazują na gwałt. Ma pani ślady palców na szyi, na pani ciele jest mnóstwo siniaków, a oprócz tego badania krwi potwierdziły, że podano pani tabletkę gwałtu.
- To jest jakiś... to przecież... nie wierzę! – krzyknęłam zrozpaczona po czym spojrzałam na mężczyznę w czarnej koszulce. – on o wszystkim wiedział. Wyczytałam to z jego twarzy.
- Zaplanowałeś to?! – wymierzyłam w niego palec, a głos mi się łamał. - Podoba ci się to, co ten popapraniec mi zrobił! – zauważyłam, że się zdenerwował, a policzek mu drgał, a co najgorsze nic nie odpowiedział.
- Co z moim dzieckiem?! – patrzyłam na lekarza z nadzieją. – A on spojrzał na zaskoczonego Rosjanina, a potem znowu na mnie.
- Przykro mi, ale nie udało nam się go uratować.
- Moje serce się zatrzymało, łzy leciały ciurkiem po policzkach. Po chwili zaczęłam wrzeszczeć wyrywać z siebie wszystkie igły jakie we mnie wstrzyknęli. Chciałam opuścić to miejsce. Wpadłam w czarną rozpacz, zaczęłam wszystkich kopać, gryźć, drapać. Moje serce pękło i nie zależało mi już na niczym, chciałam umrzeć.
- Zabijcie mnie! – krzyczałam. - Ja już nie chcę żyć! – spojrzałam na Rosjanina. - Zabij mnie proszę... - błagałam i łkałam zasłaniając dłońmi twarz. – Po chwili do sali weszła pielęgniarka i próbowała mi coś podać. – krzyczałam i nie dopuszczałam jej do siebie. - Lekarz i Rosjanin pomogli jej mnie przytrzymać, a kobieta podała mi zastrzyk, po którym odpłynęłam.

Ponad ziemiąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz