Gwen Stacy stała z boku, obserwując, jak ruda koleżanka z klasy przymila się do Petera. Złość i zazdrość kotłowały się w niej, gdy widziała, jak ta dziewczyna flirtuje z chłopakiem, na którym jej zależało. "Nie, tak nie będzie!" pomyślała, odwracając się od niego. "Odeszła od niego, to jej strata, ale teraz mi go nie zabierze!"
Wiedziała, że powinna być bardziej pewna siebie, więc ruszyła do łazienki, by przygotować się na resztę dnia. Po szybkim prysznicu i nałożeniu makijażu, zaśpiewała pod nosem, sprawiając, że poczuła się lepiej. Gdy zeszła do kuchni, zjadła szybkie śniadanie, a potem pobiegła na autobus szkolny, spóźniając się i nerwowo myśląc: "Rany… co ty ze mną wyprawiasz, Peter?"
*W szkole*
— Gwen Stacy?! — rozległ się głos nauczycielki.
— J-j-e-s-t-e-m! — odpowiedziała, dysząc po długim biegu.
— Masz dziś szczęście, Stacy, ponieważ mam dobry humor. A teraz… siadaj!
— Parker? Do tablicy, rozwiąż zadanie 7.
— Pani profesor, nie ma dziś Petera…
— Jak to? Przecież był na korytarzu! Widziałem go, dzisiaj kłócił się chwilę z Flashem, a potem wybiegł ze szkoły!
Gwen wstrzymała oddech. "A co, jeśli Flash coś mu zrobił? Przecież Peter nie ma szans z tym męczygnidą!" Jej umysł zalała fala niepokoju.
— Gwen?… Stacy?!
— Ymm… Tak, proszę pani?
— Idź znajdź Parkera. Masz wrócić przed następną lekcją ze mną.
— Tak, pani profesor! — krzyknęła, wybiegając z klasy.
*Peter*
Rano Peter nie miał tyle szczęścia co Gwen. Budzik go nie obudził, przez co spóźnił się na autobus. Pomógł strażakom w ratowaniu ludzi, powstrzymał napad na jubilera, a w nocy walczył z Electro. Mimo tych wszystkich wyzwań, nie miał absolutnie żadnego powodu, by nienawidzić dzisiejszego dnia. Teraz jednak zaciskał pięści z nerwów przez nikogo innego jak sam Flash Thompson.
Miał dość tego wszystkiego. Co on może zrobić w porównaniu do gwiazdy futbolu i największej gnidy wśród swoich rówieśników? Wiedział, że Flash w głębi duszy jest dobrym człowiekiem – w końcu był agentem Tarczy. Gdyby tylko wiedział…
— Parker, co ja widzę? Umiesz złożyć swoje rączki w pięść? Myślisz, że to mnie przestraszy? To jesteś w błędzie, i to wielkim. A teraz, jeśli pozwolisz, dawaj kasę i drugie śniadanie, a puszczę cię z… hmmm… podbitym okiem. Tylko co ty na to?
— Wal się… Nie mam dziś ani ochoty, ani czasu, by się z tobą użerać, Eugenie!
Blondwłosy mięśniak, kapitan drużyny futbolowej, chwycił bruneta za kołnierz jego różowej koszuli, czerwony z nerwów.
— I co teraz, cieniasie?!
— …
— Odpowiadaj, Parker!
— Nic… pasuje ci tak rozbudowana odpowiedź, Thompson?
W ostatniej chwili uniknął pięści od blondyna, po czym policzył do dziesięciu w głowie i szybko wywinął się, odpychając mocno starszego "kolegę", który wleciał w szafki za sobą.
— No, no, czyżby nasz cieniasek ćwiczył? — prychnął Flash.
— Tak, wiesz, ostatnio uczyłem się do testu z fizyki, ale czasem mam małe problemy z tlenioną blondynką…
Flash rzucił się na swoją ofiarę. Peter wykonał kilka uników, aż w końcu cała szkoła zebrała się przy nich, krzycząc: "Dawaj, Parker! Parker! Flash, nie możesz trafić zwykłego nerda?".
— Dawaj, Parker, uderz! — krzyczeli koledzy.
— Wiesz, lepiej nie. Będzie obciach, że cię pokonałem… — lekko się uśmiechnął, ale dalej był skoncentrowany na obronie.
Krew Flasha gotowała się. Jakim cudem nigdy nie widział Parkera takiego wysportowanego? Przecież to nerd… ale czy na pewno?
— Dawaj, Parker, jestem już zmęczony i ciekawy, jak silny jesteś. Przyłóż mi, a kto wie, może to będzie początek pięknej przyjaźni? Haha.
— Ja nie mogę… dobra, wal i miejmy to z głowy…
Brunet stanął spokojnie, czekając na cios. Po chwili miał pięść przed oczami. Cicho prychnął, co nie uszło uwadze futbolisty.
— Parker, coś ukrywasz… — pomyślał mięśniak.
— Daj spokój, Pete, obaj już teraz wiemy, że bez problemu byś zablokował. Zrób to!
Peter skrzywił się na dźwięk "Pete". To sprawiało, że chciało mu się wymiotować. Zamknął oczy, a jego pajęczy zmysł atakował z każdej strony jego głowy.
W ostatnim momencie złapał rękę swego przeciwnika i odepchnął go lekko, co spowodowało, że ten leżał na podłodze.
Myślał, że Flash da już spokój, jednak ten tylko powiedział:
— Miałeś zadać cios prosto w ryj, a nie mnie odepchnąć. Chłopaki, brać go!
W kilka sekund na nastolatka rzuciło się pięciu przeciwników. Peter unikał ich ciosów, nie zauważając zbliżającego się blondyna, który zasadził mu kopa w plecy. Padł na podłogę, a jego przeciwnicy z łatwością zaczęli go kopać. Zdenerwowany, wstał i z szybkością, jakiej nigdy nie widzieli, zaczął ich obezwładniać. Z łatwością załatwił każdego z nich, nawet rękę jednego złamał. W końcu przyszła pora na blondyna, który z satysfakcją oglądał, co jego ofiara wyprawia z jego pomocnikami.
— Flash, chciałeś, to dostałeś. Możemy już to skończyć i przestań patrzeć na mnie tak dziwnie, do cholery!
— Oj, nie, Parker! Jeszcze ja ci zostałem i teraz walczymy na serio!
Po kilku sekundach Flash powalił bruneta, założył mu dźwignię i się śmiał. Nie spodziewał się, że Peter się uwolni i powali go na ziemię.
— Mam dość! Możemy skończyć, nawet na mieście. Tyle się nie męczę, bo tu masz zbyt dużo forów, haha…
— Co masz na myśli, mówiąc na mieście?
— Nic, pa…
Flash musiał się teraz tego dowiedzieć. Niestety dla niego, Venom się uaktywnił.
— Serio, Flash? Teraz chcesz się chwalić, że pokonałeś nastolatka za pomocą stroju, który daje nadprzyrodzone zdolności?
— Peter Parker?
— Venom?!
— Witaj, przyjacielu.
W tej chwili wszystko się zmieniło. Złość Flasha i niepewność Petera zderzyły się z potęgą symbiontu, który wypełnił go nową mocą. Obaj chłopcy stali naprzeciwko siebie, gotowi na to, co miało nastąpić...
CZYTASZ
SPIDER-MAN: WRÓĆ SPIDERMAN'IE!
Fiksi Penggemar[W trakcie pisania] Jest to typowe życie spider-man'a aka Petera Parkera [Spider-ManXSpider-Ghost] historia troszkę zaczerpnięta z komiksowej serii Ultimate Spider-Man kreskówki z 2012 oraz tak tak MCU..faza nieskończoność oczywiście bo tam jest p...