Chapter XVI - Impudence

53 9 5
                                    

– Zachciało mi się chlania, kurwa mać.

   Następnego ranka nie dość, że ledwo zdołał otworzyć oczy po przebudzeniu, to jeszcze bolały go plecy i kark, bo zasnął nad papierami przy biurku. Cholera. Ważne chociaż, że zdąży wypuścić Erena z celi i zjeść spokojnie śniadanie. Podniósł się i przeciągnął, przecierając oczy, a następnie opuścił gabinet kierując się w stronę lochów. Zastanawiał się co go podkusiło, żeby po wypiciu takiej ilości alkoholu rozmawiać ze szczeniarą. Musiał wyglądać na trzeźwego i się tak zachowywać, ale zdecydowanie nie był trzeźwy. Nie pokazał jej tego jednak, bo mogłaby wykorzystać to w jakiś sposób przeciwko niemu. Znając życie byłaby do tego zdolna. Niby go przeprosiła i zdawała się zrozumieć, ale nadal nie mógł być niczego pewien, jeśli chodziło o nią. Gdy zszedł na dół pierwszą rzeczą, jaką usłyszał były ciche głosy. Zmarszczył brwi. Nikt poza nim i okazyjnie Hanji tutaj nie schodził, dlatego też zdziwił go widok Mikasy stojącej przy kratach, kiedy dotarł pod celę Yeagera. W momencie, w którym dostrzegli jego obecność, momentalnie ucichli. Chłopak podniósł się i zasalutował. Dziewczyna także przyłożyła pięść do serca, jednak nieco spokojniej.

– Dzień dobry, heichou. – zielonooki uśmiechnął się lekko, przecierając po chwili zaspane powieki.

– Dla kogo dobry, dla tego dobry. Co tu się odpierdala, jeśli mogę wiedzieć? – uniósł brew, bawiąc się trzymanymi w dłoniach kluczami.

– Oh, to... nic takiego, heichou. – zmieszał się nieznacznie.

– ...Nic takiego. – powtórzył, krzyżując ręce na piersi.

– Po prostu Mikasa chciała ze mną porozmawiać i...

– ...i mam rozumieć, że nie mogła z tym zaczekać do śniadania. – mruknął beznamiętnie, wsuwając klucz do zamka.

– To była... trochę długa rozmowa, heichou... – wymamrotał, doprowadzając się do porządku.

   Levi zmarszczył brwi. Spojrzał najpierw na niego, potem na nią. Oboje mieli pod oczami cienie.

– Oi, wracasz do zarywania nocek, bachorze? – przekręcił klucz, otwierając tym samym jego celę. – Zdaje mi się, że wspominałem ci coś na ten temat.

– To był tylko raz, heichou. – odparł natychmiast, wychodząc z celi. – Dobrze się pan czuje?

– Znośnie. – wzruszył ramionami, zamknął drzwi, a następnie ruszył przed siebie, a szatyn szybko zrównał z nim kroku.

   Dalej szli w ciszy. Nastolatek zerkał co chwilę kątem oka na Ackermanna, starając się zapamiętać każdy szczegół jego przystojnej twarzy. W jego głowie pojawiała się masa pytań, jednak nie chciał zadawać ich przy siostrze. Z drugiej strony nie wiedział nawet czy będzie jeszcze miał okazję porozmawiać z brunetem w cztery oczy w najbliższym czasie. Cholera.

– Oi, Yeager. – odezwał się nagle mężczyzna.

   Chłopak aż podskoczył, nie spodziewając się usłyszeć jakiegokolwiek dźwięku.

– Tak, heichou...? – spojrzał na niego niepewnie.

– Nie żeby coś, ale ja widzę. – mruknął beznamiętnie. – I zdaje się, że wspominałem ci coś na temat zadawania mi choćby durnych pytań.

– Oh, to... – zaczerwienił się nieznacznie.

   Mikasa spoglądała to na jednego, to na drugiego. Była zdezorientowana. Ilekroć przebywała w towarzystwie ich obu naraz dochodziła do wniosku, że między nimi musiało odbyć się co najmniej kilka rozmów w cztery oczy. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie miała bladego pojęcia, kiedy niby miały miejsce. To prawda, że po akcji w Stohess wylądowali razem w skrzydle szpitalnym, gdzie mogła nadarzyć się okazja do wymiany zdań, jednak... o czym oni niby mieli ze sobą rozmawiać? Czy żołnierz Eren Yeager miałby jakiekolwiek tematy do rozmowy z Najsilniejszym Żołnierzem Ludzkości?

Oczy Koloru Nieba | RirenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz