Chapter XIII - Underground

55 7 2
                                    

– Wiesz, słyszałam, że zanim heichou trafił do Zwiadowców, to był ściganym przez Żandarmerię bandytą. – zagadnęła go Petra, opierając się o kij od trzymanej przez siebie miotły.

– Naprawdę...? – nastolatek wytrzeszczył oczy zaskoczony.

– ...Ale wydaje mi się, że to tylko głupie plotki. – uśmiechnęła się lekko. – A jednak kapitan Levi jest na tyle intrygującą osobą, że tworzą się najróżniejsze teorie na temat jego przeszłości.

– To prawda, jest intrygującą osobą. – pokiwał głową. – Co o nim sądzisz? – spytał ciekawy.

– Na początku wydawał mi się nieco specyficzny. Co nie zmienia faktu, że cały czas darzę go ogromnym szacunkiem.

– Właściwie to... jestem zaskoczony, że... że tak posłusznie wykonuje rozkazy... – podrapał się po karku.

– Chyba wszystkich to dziwi. – zaśmiała się cicho. – Może wydawać się kimś, kogo nie obchodzą polecenia z góry, ale jednak jest wspaniałym żołnierzem. Jego przeszłość nie ma tutaj najmniejszego znaczenia. – posłała mu ciepły uśmiech.

   Levi wiedział jak rozbudzić wrodzoną ciekawość chłopaka. Eren bił się z myślami, nie odrywając wzroku od hipnotyzujących, kobaltowych tęczówek. Z jednej strony cholernie chciał się dowiedzieć czegoś o przeszłości kapitana, ale z drugiej... czuł się z tym dziwnie. Ackermann podczas każdej z kolejnych rozmów z nim sam na sam pokazywał mu cząstkę siebie, o której młody Yeager nie miał bladego pojęcia. Dopiero teraz zaczęło do niego docierać jak mało o nim wiedział. O człowieku, którego tak podziwiał. Pragnął to zmienić, a brunet dał mu wyraźne pozwolenie na zadawanie pytań, jednak... nie potrafił zgodzić się bez zawahania, mimo że miał na to cholerną ochotę.

– J-ja... ja sam nie wiem, heichou... – szepnął cicho.

   Będąc tak blisko mężczyzny czuł zakłopotanie, a jego policzki mimowolnie robiły się czerwone.

– Ale chcesz się tego dowiedzieć, prawda? – pod wpływem tego spojrzenia nastolatek przełknął cicho ślinę.

– H-heichou... – wydusił.

– Tak lub nie.

– J-ja... ja chciałbym, m-ma pan rację, ale... ale jest pan pod wpływem a-alkoholu. – odwrócił wzrok speszony, odsuwając się od czarnowłosego.

– Nie to nie. – wzruszył obojętnie ramionami, po czym wstał. – Ja sto razy nie będę ci powtarzać, że jestem w pełni świadom tego, co robię. – podszedł do niewielkiego murku i usiadł na nim, opuszczając nogi swobodnie w dół, a następnie dopił zawartość pierwszej butelki do dna. – To trochę irytujące, ale z drugiej strony mało kto potrafi tak zaciekle walczyć z własną ciekawością. – spojrzał na niego przez ramię. – Zechcesz podać mi drugą butelkę?

– Tak jest. – zielonooki również podniósł się, chwycił w dłoń butelkę z winem i podszedł do swojego przełożonego, by następnie podać mu ją.

   Gdy chłodne palce zetknęły się z tymi ciepłymi na krótką chwilę, ich obu przeszedł przyjemny prąd, co poskutkowało kolejnym spotkaniem szmaragdowej zieleni z kobaltem.

– Wiesz, skoro nie masz zamiaru mnie o nic pytać albo jesteś głodny, śpiący czy coś, to możesz iść do Hanji, żeby odprowadziła cię do celi po kolacji. – starszy przeniósł wzrok na rozgwieżdżone niebo.

Oczy Koloru Nieba | RirenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz