Odkąd widziałam Cartera minęło z 4 dni, to naprawdę były trudne dni, a zwłaszcza noce. Budziłam się o 3 w nocy, cała spocona. On mi się śnił, jego dotyk na moim ciele, w inne dni zaś śniła mi się Lucy z nim w intymnych sytuacjach. Miałam ochotę wymiotować, chociaż pewnie tak Carter się pociesza skoro sam mówił, że uprawiają seks bez zobowiązań. Dla niego bez zobowiązań. Po 3 godzinach spędzonych na uczelni zebrałam się na lunch z dziewczynami. Na miejscu okazało się, że obie przyszło ze swoimi.. chłopakami? Dziwnie to brzmi jak ma się ponad 20 lat.
- Oh hej, Laura. - Przedstawiłam się wciąż w lekkim szoku i podałam im dłoń.
- Rohan. - Przystojny mężczyzna na oko miał z 29 lat? Ciężko stwierdzić miał lekki zarost, był wysoki i dobrze zbudowany. Nina sobie znalazła bogacza, to chyba był ten facet z balu. O mój boże.
- Mateusz. - Ktoś w końcu z normalnym imieniem. Wysoki blondyn, na oko 23 lata. Obejmował Anabella z uśmiechem widać, że byli szczęśliwi.
- Chodźmy coś zjeść, umieram z głodu. - Rzuciłam z uśmiechem i zajęliśmy swoje miejsca. Po zamówieniu jedzenia rozsiedliśmy się wygodnie. Jak patrzyłam na nich wszystkich to nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu. Moje przyjaciółki znalazły sobie kogoś porządnego. To naprawdę mnie cieszy, a z drugiej strony przez oczy przelatują mi momenty z Carterem. Taniec, całowanie. Ale także kiedy stał nad tym mężczyzną, pozwolił aby jego ochrona mnie pobiła i zostawiła na pastwę losu.
- Laura. - Nina machała mi dłonią przed oczyma.
- Ah, przepraszam. Zamyśliłam się, co mówiłaś? - Oparłam się łokciem o stolik i wszystkie myśli zrzuciłam na dalszy plan. Starałam się uczestniczyć aktywnie w rozmowie aby dziewczyny nie zaczęły się dopytywać czy wszystko w porządku. Przez chwile nawet poczułam się rozluźniona i odprężona. Po skończeniu posiłku musiałam się zbierać na uczelnie.
- Było naprawdę miło, musimy to kiedyś powtórzyć. - Powiedziałam zgodnie z prawdą i ruszyłam do wyjścia. Zamknęłam za sobą drzwi, odwróciłam się i czułam jak kolana mi miękną. Carter stał oparty o swój samochód z rękami złożonymi na klatce.
- Witaj, Lauro. - Rozejrzałam się jakby mówił do kogoś innego.
- Carter co ty tutaj robisz? - Zagryzłam dolną wargę, nie mogłam nic poradzić na to, że jego widok mnie cieszył. Czy ja się za nim stęskniłam?
- Myślałem, że może podrzucę Cię na uczelnie.
- Przyjechałam swoim samochodem. - Pomachałam mu kluczykami przed twarzą.
- Sam już go przetransportował pod uczelnie, nie masz za dużego wyjścia. - Zmarszczyłam brwi i zaczęłam się rozglądać po parkingu za moim samochodem.
- Carter.. - Pokręciłam głową z niedowierzania, minęłam go i wsiadłam na miejscu pasażera. Nie widzę sensu w kłóceniu się, poza tym na uczelnie mam kawałek drogi.
- Grzeczna dziewczynka. - Odpalił silnik i ruszył.
- Myślałaś o mnie, Lauro? - Tak, codziennie nie wychodzisz mi z głowy.
- Nie za bardzo miałam czas. - Rzuciłam oschle.
- Lauro, to nie są żarty. Mówiłem Ci, że cierpliwość to moja słaba strona. - Oh, pamiętam.
- Jackson, czego Ty ode mnie oczekujesz? Że w ciągu paru dni zdecyduje czy chce zacząć coś z mężczyzna, który chciał mnie zabić, później zmienił zdanie i postanowił za nas dwoje, że bede dobrym dodatkiem do jego życia? - Zatrzymał się na poboczu, otworzył drzwi i trzasnął nimi. Co znowu? Westchnęłam i wyszłam za nim.
- Naprawdę się staram, Lauro. W chuj się staram, żeby nie zrobić teraz czegoś głupiego czego bym mógł później żałować. Czego więcej chcesz? Kwiatów, randek? Wiesz dobrze, że nie jestem jednym z tych mężczyzn. Chce żebyś była, kurwa, moja. Nie mogę znieść myśli, że jakiś inny mężczyzna mógłby Cie mieć, dotykać. - Stanął tak blisko mnie, że czułam jego ciepły oddech na twarzy. Miał furię w oczach, nie jestem pewna czy przeze mnie czy wizje innego mężczyzny przy moim boku.
- Carter, marzą mi się kwiaty i randki! Pragnę tego, ponieważ tak to powinno działać! Poznajemy się i wszystko wychodzi naturalnie. Zaburzasz cała koncepcje mojego życia. - Podniósł palcem mój podbródek tak, żebym na niego spojrzała.
- Proszę, Lauro. Daj mi szanse. - Jezu, kiedy się postara potrafi być romantyczny. Ale czy ta strona mi w nim bardziej odpowiada od tej złej? Niegrzecznej? Stanęłam na palcach i złączyłam nasze usta w pocałunku. Tęskniłam za tym smakiem truskawek i whisky. Jedną ręką złapał mnie w pasie i podniósł na tyle, że objęłam go nogami, a druga wplótł mi we włosy. Trzymałam się mocno jego szyi. Nasze języki walczyły o dominację, nagle poczułam jak sadza mnie na masce samochodu. Oparłam swoje czoło o jego i tak trwaliśmy, łapiąc oddech.
- Co Ty ze mną robisz. - Zaśmiałam się głośno i spojrzałam mu w oczy. Poprawiłam jego włosy i przytuliłam. Czułam jak się cały spiął.
- Wszystko okej? - Odsunął się ode mnie i pomógł zejść z samochodu.
- Tak. - Otworzył przede mną drzwi. Cały czas go obserwowałam, coś jest nie tak.
- Carter jeśli to ma się udać, musimy ze sobą rozmawiać. - Wypaliłam i podziwiałam jego prawy profil.
- Ktoś nas śledził. - Nerwowo spoglądał na lusterka, sięgnął po telefon i wybrał jakiś numer.
- Kto nas śledzi? Czy to ktoś niebezpieczny? - Nie, Laura. Ktoś was śledzi dla zabawy. Miałam ochotę sama siebie uderzyć przez tą głupotę.
- Cameron, ktoś za nami jedzie, sprawdźcie te rejestracje.
- Oczywiście, Pani Jackson. - I się rozłączył.
- Czemu nie podałeś mu rejestracji? Skąd ma wiedzieć co ma sprawdzać? - Odwracałam się nerwowo do tyłu, żeby zobaczyć jak daleko jest od nas ten samochód. To jakiś dodge.
- Siadaj. - Złapał mnie za udo i ścisnął dając tym znać, że mam usiąść na dupie. On naprawdę się stara, wcześniej pewnie przyłoży by mi broń i powiedział coś w stylu „siadaj, albo rozpierdole ci głowę". Poczułam ciepło w podbrzuszu. Serio w tym momencie czuje podniecenie? Co jest ze mną nie tak?! Złączyłam uda razem i lekko wierciłam się na fotelu, nie umiem się opanować.
- Lauro, widzę co robisz i przestań. Nie mamy czasu na to, żebym Cię teraz zerżnął. - Wydałam cichy jęk z siebie na jego słowa. Co ten człowiek ze mną robi, to jest jakaś paranoja. Telefon zadzwonił.
- Panie Jackson, samochód jest kradziony. Dzisiaj został zgłoszony na policję, podobno koło auta kręciła się młoda kobieta wraz z jakimś mężczyzną. Panie Jackson.. - Czy ja wyczuwałam strach w głosie tego faceta?
- Gadaj! - Sama się przestraszyłam tego ryku.
- To Lucy. - Na te słowa miałam ochotę się posikać ze śmiechu. Co ta idiotka wymyśliła? Wiedziałam, że to jest jakaś pojebana kobieta. Carter momentalnie zahamował. Gdyby nie to, że miałam zapięte pasy pewnie bym wyleciała przez przednią szybę.
- Kurwa! - Skrzywiłam się lekko, pasy mnie obtarły na obojczyku.
- Nic Ci nie jest? - Spojrzał na mnie z gniewem ale wiem, że to nie na mnie był wściekły.
- Żyje, nic mi nie jest. - Po czym odpiął pasy i wysiadł z samochodu, z tej złości nawet drzwi nie zamknął za sobą. Podszedł do samochodu, który już stał za nami. Nie chciałam się odwracać perfidnie wiec obserwowałam wszystko w lusterku, Carter otworzył drzwi z impetem i widziałam jak łapie Lucy za szyje. Dusiła się, a on coś do niej mówił przez zaciśnięte zęby. Normalnie w takiej sytuacji pewnie bym biegła jej na ratunek, ale w tym momencie patrzyłam jak łzy jej ciekną po policzkach i ulatnia się z niej życie. W końcu ją puścił, a ta łapała powietrze. Trzasnął drzwiami od jej samochodu i wrócił do mnie.
- Co mówiła? Czemu Cię śledziła? - Na marne próbowałam wyciągnąć od niego informacje, a patrząc na jego minę i jak zaciska kierownice odpuściłam sobie na te chwile. Reszta drogi minęła w ciszy, po Lucy nie było śladu pewnie wciąż dochodzi do siebie. W końcu dojechaliśmy pod moją uczelnie.
- Dziękuje za podwózkę. - Nachyliłam się dałam mu całusa w policzek i wyszłam. Wydaje mi się, że wciąż był wściekły, a ja nie chciałam mu zachodzić za skórę.
- Czekaj. - Wyskoczył z auta za mną, przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Przelał wszystkie emocje do tego pocałunku. Gniew, stres, może nawet miłość. Co ja gadam głupia.
- Będę po Ciebie o 21, bądź gotowa. - Odwrócił się i z gracją odjechał z parkingu. Z uśmiechem wróciłam na zajęcia, nie mogę się doczekać wieczoru, może wtedy też wyciągnę od niego informacje co się stało z Lucy.
CZYTASZ
Sen
RomanceDwudziestoletnia Laura dostaje zaproszenie do posiadłości pewnego dziedzica fortuny. Czy odważy się i pójdzie? Czy zwykły bal charytatywny przerodzi się w coś innego? Czy z pozoru nieznajomy okaże się kimś kogo już poznała?