Rozdział 12

10.3K 324 9
                                    

To była jego sypialna, a przynajmniej tak mi się wydawało.

Przez moment przeleciał mnie strach, nie miałam pojęcia co dalej chce zrobić skoro zaprowadził mnie do swojej sypialni. Chyba nie sądzi, że my?..
- Carter.. - Rozejrzałam się po pokoju i zwróciłam się do niego. Podszedł do mnie i pocałował w czoło.
- Mówiłem, że nie zrobię niczego dopóki nie będziesz mnie o to błagać, Lauro. Słowa dotrzymuje. Po dzisiejszym wieczorze tutaj będziesz bezpieczniejsza. - Odetchnęłam z ulgą i usiadłam na łóżku.
- Muszę jeszcze parę spraw załatwić. Tutaj jest toaleta. - Po tym otworzył drzwi i wyszedł. Wiecznie tajemnicę. Niczego mi nie tłumaczy. Najchętniej wróciłabym do swojego mieszkania ale może faktycznie dzisiaj tu zostanę, nie mogę być pewna czy ten psychopata nie będzie się gdzieś czaił. Ruszyłam do łazienki, muszę się obmyć. Rozebrałam się do naga i weszłam pod prysznic. Po skończonej kąpieli obwinęłam się ręcznikiem i zdałam sobie sprawę z tego, że oprócz sukienki nie mam żadnych ciuchów.
- Hm.. - Na palcam podeszłam do drzwi od garderoby, kiedy je otworzyłam zaświeciły się automatycznie światła. Moim oczom ukazały się praktycznie same garnitury. Czy ten człowiek nosi coś bardziej wygodnego? Zaczęłam przeszukiwać szuflady, z jednej wyciągnęłam czarne bokserki. Założyłam je i zaczęłam się rozglądać za jakaś koszulką bądź górą od piżamy, przecież musi mieć jakieś piżamy? Chyba, że nawet śpi w garniturze. Zaśmiałam się do siebie i w końcu znalazłam szufladę z t-shirtami. Nie wybrzydzając wzięłam pierwszą lepszą. Bawełniany biały t-shirt wystarczy. Jego koszulka sięgała mi do połowy uda jak sukienka, zamknęłam za sobą garderobę i weszłam pod kołdrę. Ciekawe w jakim pokoju on będzie spać. Z tą myślą zamknęłam oczy i momentalnie zasnęłam. Byłam wyczerpana.
Poczułam jak słońce mnie razi więc odwróciłam się na drugą stronę, nagle moja ręka dotknęła czegoś ciepłego. Momentalnie otworzyłam oczy i zobaczyłam Cartera jak spał obok mnie, bez koszulki. Oh.. Zagryzłam dolną wargę. Nie mogę powiedzieć, że nie był dobrze zbudowany. Jego umięśniony brzuch, jezu. Poczułam jak policzki mi płoną. Sięgnęłam dłonią do jego klatki, opuszkami badałam jego włoski na klacie, zeszłam niżej na brzuch.
- Dzień dobry. - Wzięłam rękę jak oparzona i cała się spięłam.
- Myślałam, że będziesz spać gdzieś indziej.. - Spojrzałam na jego twarz, te potargane włosy i odbijające się promienie od jego oczu. Niech mnie ktoś uszczypnie.
- Dlaczego miałbym spać gdzieś indziej skoro to moja sypialna? - Schował kosmyk moich włosów za ucho.
- Nie wiem.. - Jestem głupia. Czemu nie umiem się przy nim zachowywać jak człowiek? Czuje się jakbym nie potrafiła poprawnie składać zdań. Uśmiechnął się lekko widząc moją bezradność.
- Widzę, że poradziłaś sobie ze znalezieniem piżamy?
- Tak, jak widać. - Uśmiechnęłam się.
- Wolałbym Cię nago ale w moich ubraniach też Ci do twarzy. - Powiedział bez cienia wstydu i podniósł się z łóżka. Ja pierdole. W drodze do łazienki mogłam podziwiać jego całkiem goły i zgrabny tyłek. Ten dupek śmiał się położyć ze mną do łóżka nago! Nie wierze. Zakryłam oczy kołdrą. Usłyszałam tylko jego śmiech i wodę pod prysznicem. Odkryłam ukradkiem jedno oko aby sprawdzić czy aby napewno go tu nie ma. Szybko wstałam i ubrałam się we wczorajsze ciuchy, zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z pokoju. Tym razem poszłam w przeciwną stronę niż jego biuro, byłam głodna. Po jakichś 5 minutach w końcu znalazłam kuchnie, a w niej nie kto inny jak Lucy. Szczęście z rana mnie nie opuszcza.
- Nie wiedziałam, że zostałaś na noc. - Wycedziła przez zęby. - Mówiłaś, że nie otwierasz nóg przed każdym lepszym, a tu proszę niespodzianka. - Wróciła wzrokiem do swojej gazety.
- W przeciwieństwie do Ciebie, potrafię spać w jednym łóżku z facetem bez uprawiania seksu. - Mam dość jej docinków, tak jakbym sama się prosiła, żeby tu spać. Odłożyła gazetę i spojrzała się na mnie dziwnie.
- Spałaś z nim w jednym.. - Miała dokończyć, kiedy do kuchni wszedł Carter już ubrany w szary garnitur. Zawiązywał krawat, spojrzał się raz na Lucy, raz na mnie.
- Lauro, chodź ze mną do biura. Lucy przynieś nam proszę kawę i jakieś śniadanie. - Odwrócił się na pięcie, a ja ruszyłam za nim, kiedy Lucy złapała mnie pod rękę.
- Jesteś dla niego zwykłą zabawką, która zaraz mu się znudzi, bo nie dasz mu tego czego chce. Skończysz martwa. - Puściła mnie i zabrała się za robienie kawy. Zmarszczyłam brwi i poszłam do tego zasranego pokoju. Skończysz martwa. Odbijało mi się to echem w głowie. Byłam wściekła, wczoraj byłam na to za bardzo zmęczona i w szoku. Wzięłam głęboki wdech i weszłam pewnym krokiem.
- Mam wyjebane jakie interesy robisz, co chcesz zrobić i dlaczego. Chce wiedzieć co tu robię? Co to wczoraj było?! Naraziłeś mnie na niebezpieczeństwo, jesteś złamasem! I jeszcze twoja pojebana, nawet nie wiem kim jest dla Ciebie Lucy! Kim ona jest?! - Wykrzyczałam i oparłam się rękami o biurko. Mam dość wymijania odpowiedzi, tajemnic i tego całego gówna. Widziałam jak szczęka mu się zaciska i powoli wstaje z fotela, podszedł do mnie. Nie cofnęłam się nawet o pół kroku. Nie dam się tym razem sterroryzować. Wziął moją brodę w rękę i ścisnął. Zmusił abym spojrzała mu w oczy, byłam taka wściekła, że nawet nie odczuwałam bólu. Tak przez chwile patrzyliśmy na siebie z furią w oczach, kiedy w końcu mnie puścił.
- Lauro, doprowadzasz mnie do szału. Nie jestem cierpliwy, a już napewno nie toleruje nieposłuszeństwa. I nie podoba mi się twój ton. - Nie myśląc za wiele uniosłam dłoń i uderzyłam go w twarz.
- Będę mówić takim tonem jaki mi się podoba, bo nie jestem jedną z Twoich marionetek. Nie będę robić tak jak Ty tego chcesz. I już napewno nie będę ignorować, że dla swojej rozrywki omal nie zginęłam.  - Chciałam od niego odejść kiedy złapał ma za włosy i pociągnął tak, że upadłam. Usiadł na mnie i złapał moje nadgarstki nad głową, po czym drogą dłonią sięgnął po broń i przyłożył mi do głowy. Zaczęłam się szarpać, próbowałam go z siebie zrzucić.
- Co?! Zastrzelisz mnie?!- Zamknęłam oczy i wydałam z siebie krzyk.
- Zejdź ze mnie! - W tym momencie do biura weszła Lucy. Chyba nie spodziewała się tego co zobaczyła, patrząc na jej minę.
- Na co się kurwa gapisz?! Wypierdalaj! - Odłożyła tace z jedzeniem i kawą na najbliższy stolik i zatrzasnęła za sobą drzwi. Wrócił wzrokiem na moją twarz, pistoletem zgarnął mi włosy z twarzy.
- Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym Cię teraz zerżnąć, a jednocześnie zabić. A może powinienem? Może to by Ci dało do myślenia. - Odłożył broń koło mojej głowy i podniósł moją sukienkę, po czym sięgnął ręką do majtek. Zaczęłam się jeszcze bardziej szarpać.
- Puść mnie, kurwa! - Wydzierałam się i próbowałam mu utrudnić dostęp. Czułam jak łzy spływają mi po policzkach. - Proszę, nie!
- Nagle potrafisz się do mnie zwracać z szacunkiem? - Wziął swoją rękę. Lekko się rozluźniłam, o ile to w ogóle możliwe. - Proszę, nie chce tu być. - Wyszlochałam, nie zauważyłam kiedy w biurze zostałam sama. Płacząc na zimnej podłodze. Cała ta sytuacja jest ostro popierdolona. Kiedy zaczynam myśleć, że może coś z tego będzie, że może coś do niego czuje to on robi takie rzeczy. Usłyszałam ruch koło siebie i zobaczyłam jak stoi nade mną. Rzucił na ziemie papiery i usiadł przy biurko jakby nigdy nic się nie stało. Poprawiłam sukienkę i podniosłam się na kolana. Wzięłam do ręki papiery i zaczęłam przeglądać. Co to kurwa ma być?

SenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz