Rozdział 22

8K 298 46
                                    

Dzisiaj kiedy otwarłam oczy doszłam do wniosku, że ostatnio nic innego nie robię tylko śpię i wypytuje Jasona o naszą, a raczej moją przeszłość. Wstałam z bardzo pozytywną energią i naprawdę chciałabym spożytkować ten dzień na coś kreatywnego możliwe, że to też zbliży mnie trochę do moich wspomnień. Chciałabym sobie przypomnieć jak wyglądało moje życie, czy byłam szczęśliwa. W nocy miałam koszmary o niebieskookim brunecie jak siedzi na mnie okrakiem w jakimś biurze? Nie byłam pewna co to było ale to zapewne przez te leki.
- Dzień dobry! - Weszłam do kuchni gdzie przy wyspie siedział Jason i złożyłam na jego policzku całusa.
- Ktoś dzisiaj wstał w dobrym humorze? - Odwrócił się w moją stronę i obdarzył pięknym uśmiechem.
- Mam dzisiaj nadzwyczaj dużo energii i chciałabym ją wykorzystać jeśli byłbyś chętny. Może gdzieś wyjść z domu na zakupy? - Usiadłam koło niego i upiłam łyk jego kawy.
- Fuj, nie słodzisz? - Momentalnie się skrzywiłam i z wielkim bólem przełknęłam tą gorzką ciecz.
- Nie słodzę i nie wiem czy wychodzenie w Twoim stanie to dobry pomysł. - Przeczesał nerwowo włosy palcami.
- Oj no proszę. - Złapałam go za rękę i patrzyłam w jego oczy. Możliwe, że próbowałam w ten sposób szantażować go emocjonalnie ale czy nie każda kobieta czasem tak robi?
- No dobrze. - Uśmiechnął się niepewnie. Pisnęłam z radości i pobiegłam do góry się przebrać w coś bardziej wyjściowego niż dresy i za duża koszulka.
- Uważaj! - Słyszałam za sobą głos Jasona i lekko zwolniłam mimo wszystko miał rację. W garderobie ubrałam na siebie obcisłą spódniczkę za połowę ud i do kompletu koszulkę z długim rękawem wszystko w kolorze czarnym, do tego białe conversy. Zbiegłam podekscytowana na dół gdzie już czekał Jason i trzech ochroniarzy. Aż tylu ich potrzebujemy? Jason zmierzył mnie wzrokiem z góry na dół i zacisnął szczękę.
- Wyglądasz ślicznie. - Zagryzłam wargę i poczułam jak twarz mi płonie. Nie umiem przyjmować komplementów, jestem żałosna.
- Ty też wyglądasz niczego sobie. - Miał na sobie czarne materiałowe spodnie, pasek i do tego białą koszule opinającą jego mięśnie wciągniętą w spodnie. Wcześniej nie zwracałam na to uwagi ale Jason to naprawdę przystojny mężczyzna. Włosy miał zaczesane do tyłu, ciemniejsza karnacja i te jego zielone oczy. Zagryzłam wargę nie kontrolując tego w jaką stronę idą moje myśli.
- Idziesz? - Z myśli wyrwał mnie jego głos.
- Tak, przepraszam. - Wsiedliśmy razem do czarnego BMW, a ochroniarze do mercedesa zaparkowanego za naszym samochodem.
- Po co nam taka obstawa? - Możliwe, że jest to głupie pytanie patrząc na to czym się zajmujemy, co swoją droga wciąż mnie szokuje, a jednak nie mogłam się powstrzymać, żeby je zadać.
- Skarbie, zwykle jest ich więcej. - Mhm. To nowość w takim razie. Nie chciałam już więcej analizować więc dałam głośniej radio i wpatrywałam się w widoki za oknem. Nie myśląc nad tym zaczęłam po cichu śpiewać piosenkę.

I wanna swim across the waters just to see your face
Like a lighthouse in the distance
I need you to come and guide my way
I'm coming home to you
I'm coming home to you.

Śpiewanie to jedno z moich ulubionych zajęć i zdecydowanie najbardziej czuje się wtedy zrelaksowana. Po jakichś 20 minutach w końcu dojechaliśmy do centrum miasta, zaparkowaliśmy na podziemnym parkingu i ruszyliśmy do galerii. Czułam się obserwowana przez ludzi w centrum handlowym ale nie dlatego, że jakoś specjalnie się wyróżniałam ale dlatego, że w porównaniu do moich towarzyszy byłam połowę niższa i szczuplejsza. Poza tym to raczej nie codzienność kiedy idzie para, a za nimi trzech osiłków. Złapałam Jasona za rękę, potrzebowałam teraz jego bliskości aby dodał mi odwagi. Przez chwile był tym zaskoczony ale po chwili odwzajemnił uścisk i tak ruszyliśmy do paru sklepów. Skończyło się na tym, że nie tylko ja kupiłam pare rzeczy ale i Jason.
- Idziemy coś zjeść? - Spojrzałam na niego pytająco.
- Jasne, znam idealne miejsce. Bob weźcie te rzeczy do samochodu. Będziemy w naszej restauracji. - Naszej restauracji? To nazwa czy faktycznie jest nasza? Czuje się pogubiona, zapytam go o to później. Musieliśmy wyjść z centrum i miastem przejść kawałek aby dojść do wyznaczonego miejsca. Pomieszczenie było lekko oświetlone, górowało ciemne drewno i czerwień. Kiedy poczułam zapachy jakie się tutaj unoszą odrazu złapałam się za brzuch, dopiero teraz zauważyłam jaka głodna byłam.
- Dzień dobry, panie Wall. Panno Harper. Proszę za mną, zaprowadzę państwa do stolika. - Blondynka uśmiechnęła się do Jasona promiennie, wzięła dwie karty i ruszyła w stronę stolika kręcąc przy tym tyłkiem. Chciało mi się trochę śmiać, a jednocześnie było mi jej żal, ponieważ Jason nawet na nią nie spojrzał.
- To tutaj. Czy mogę podać coś do picia? - Podała nam karty nachylając się przy tym nad ramieniem Jasona.
- Poproszę o wodę z lodem i cytryna, dwa razy. - Uśmiechnęłam się w jego stronę, on naprawdę mnie zna.
- Oczywiście, zaraz wrócę po zamówienie. - Jeszcze ułamek sekundy stała i czekała, aż Jason odwróci swój wzrok ze mnie na nią, a kiedy to się nie stało odeszła z grymasem na twarzy.
- Masz tutaj wielbicielkę. - Wyszeptałam w jego stronę, cicho się śmiejąc.
- Nie zwracam uwagi na żadną inną oprócz Ciebie, Lauro. - Oparł się o oparcie, jedną rękę trzymał na stole, a drugą oparł łokciem i przesuwał kciukiem po wardze. Ciekawe o czym teraz myślał, bo ja aktualnie o tym jak smakują jego pełne usta. Oblizałam suche wargi i odchrząknęłam.
- Ta restauracja jest nasza? - Pochyliłam się nad stołem i wyszeptałam w jego stronę, nie chciałam, żeby ktoś mnie usłyszał.
- Tak, Lauro. Czemu szepczesz?
- Em, nie wiem. Nie chce, żeby wszyscy wiedzieli. - Zaśmiał się i wyciągnął swój telefon na stole.
- Za późno na to, skarbie. - Zrobiłam nadąsana minę i zaczęłam się dyskretnie rozglądać po sali pełnej ludzi, wszystkie spojrzenia były skierowane w naszą stronę. Kurwa. Skuliłam się na siedzeniu, miałam ochotę zapaść się pod ziemie, nienawidzę być w centrum uwagi, a już napewno jak mam w planach jeść. Zaburczało mi w brzuchu, jedzenie.
- Jestem straszliwie głodna. Co zwykle bierzemy do jedzenia jak tu jesteśmy? - Zagryzłam wargę i zaczęłam przeglądać menu.
- Ostatnie o czym teraz myślę to jedzenie. - Patrzył na mnie poważnym wzrokiem, jezu. Poczułam dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Nie wiedziałam zupełnie co mam odpowiedzieć, zarumieniłam się.
- Oddałbym wszystko, żeby wiedzieć o czym teraz myślisz, że tak się rumienisz. - Nagle podeszła do nas blondynka, która nas obsługiwała wcześniej, w tym momencie byłam jej wdzięczna.
- Czy chcą już państwo złożyć zamówienie?
- Dwa razy pozycje numer 3. Średnio wysmażone mięso. - Przez całą tą rozmowę nie oderwaliśmy od siebie wzroku, czułam jak zalewa mnie fala ciepła w kroczu. Co się ze mną dzieje?!
- Oczywiście. - Mam wrażenie, że nawet kelnerka czuła te iskry przeskakując między nami. Po chwili poczułam wibracje na stole, to był jego telefon. Jezu, jak dobrze. Obawiam się, że dłużej bym nie zniosła jego palącego wzroku.
- Czego? - Ton jego głosu zmienił się o 180 stopni, już nie był przepełniony porządniem czy miłością, a raczej złością.
- Kiedy? Kurwa jak?! - Pare osób odwróciło się w naszym kierunku. Ciekawe co się dzieje.
- To ten pierdolony kutas, załatwicie to. - Rozłączył się i w złości odłożył telefon.
- Wszystko w porządku? - Sięgnęłam i złapałam go za rękę.
- Tak, nic co mogłoby Cię martwić. - I ponownie zmiana nastroju. Nie wiem o co chodziło ale nie mam zamiaru go drażnić. Po jakichś 5 minutach kelnerka przyniosła nasze jedzenie. Okazało się, że to był stek podany na warzywach. Odrazu zabrałam się do jedzenia, mięso było idealne, a warzywa miękkie i przyprawione. Niebo w gębie.
- Smakowało? - Odłożyłam sztućce i wytarłam usta serwetką, czułam się zażenowana tym jak jadłam przy nim, jakbym nigdy jedzenia nie widziała na oczy.
- Było pyszne, dziękuje. - Uśmiechnęłam się i ruszyliśmy do wyjścia, pod restauracją czekał już samochód.
- Mogę poprowadzić? - Podskakiwałam podekscytowana przed Jasonem jak mała dziewczynka. Zaśmiał się z mojej głupoty i podał mi kluczyki, kiedy już prawie je złapałam podniósł rękę do góry tak, że nie umiałam ich dosięgnąć.
- Ej..
- Jeśli chcesz kluczyki, musisz mi coś dać w zamian.
- Co takiego? - Zmarszczyłam brwi i poczułam jak wolną ręką oplata mnie w pasie i przyciąga do siebie. Patrzył mi w oczy i pochylił się nade mną. Był tak blisko, że czułam jego oddech na swojej twarzy. I nagle jak w zwolnionym tempie zobaczyłam przejeżdzające auto obok nas, a w nim bruneta z moich snów. Nasze oczy się spotkały i poczułam jak kręci mi się w głowie. Widziałam jak zaciska szczękę i mówi coś ale nie byłam go w stanie usłyszeć. Jedno wiem napewno, że powiedział „Laura". Ale skąd on zna moje imię?


PRZEPRASZAM! Przepraszam, że tak długo! Nie mam żadnej sensownej wymówki ani usprawiedliwienia 🥺 chcecie kolejny rozdział jeszcze jutro? W ramach przeprosin, że tyle musieliście czekać. I podoba się wam nowa okładka? 🤔 Kocham i DZIĘKUJE za 26k!!!

SenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz