Rozdział 20

9.4K 277 29
                                    

Spojrzałam i zobaczyłam BMW na drugim końcu. Z samochodu wysiadł jakiś mężczyzna, wysoki i dobrze zbudowany brunet. Patrzyłam z zaciekawieniem kiedy ujrzałam, że sięga do swojego boku i wyciąga broń. Zerwałam się z miejsca i zaczęłam uciekać w przeciwnym kierunku. Jedyne co poczułam to silny ból z tyłu głowy i ciemność.

Kiedy otworzyłam oczy, nie umiałam przyzwyczaić się do ciemności mnie otaczającej. Odruchowo sięgnęłam do tyłu mojej głowy, żeby sprawdzić czy wszystko w porządku ponieważ odczuwałam silny ból. Kiedy spojrzałam na zakrwawioną dłoń odrazu otworzyłam szerzej oczy. Podniosłam się gwałtownie czego zaraz pożałowałam. Myślałam, że głowa mi pęknie. Zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu i stopniowo przyzwyczajać wzrok. Próbowałam sobie przypomnieć co się wczoraj stało. Ale czy faktycznie to było wczoraj? Co jest za dzień tygodnia? I gdzie ja do kurwy nędzy jestem? Wstałam z zimnej podłogi, otrzepałam się jakby to, jak wyglądam było teraz ważne. Byłam w czymś co przypominało piwnice, tylko była czystsza niż piwnica normalnego człowieka. Było wilgotno, podeszłam do drzwi i szarpnęłam za klamkę. Nic.
- Co do.. - Ponownie szarpnęłam z większą siłą, wciąż nic się nie ruszyło. - Halo? - Uderzyłam ręką i krzyczałam.
- Jest tam ktoś?! - Uderzyłam dwa razy i usłyszałam klucze po drugiej stronie. Odsunęłam się i sięgnęłam po najbliższą rzecz jaka leżała koło mnie dla obrony, to była jakaś rura. Usłyszałam jak zamek w drzwiach się przekręca, wzięłam rurę w dwie ręce i przygotowałam na najgorsze. Do pomieszczenia weszło dwóch wysokich i ubranych na czarno gości, a za nimi jeden jeszcze wyższy w garniturze.
- Lauro, rura jest Ci niepotrzebna. Nie zrobimy Ci krzywdy, jesteśmy rodziną. - Uśmiechnął się zadziornie i podszedł na tyle blisko, że sięgnął ręka do mojej broni i wyjął z uścisku.
- Rodziną? - Ja mam rodzine? - Gdzie jestem? - Miałam taki mętlik w głowie, że ciężko mi było pojąć czy Laura to moje faktyczne imię. Muszę wyjść z tych podziemi.
- Chodź na górę, tam wszystko Ci wyjaśnię. - Podał mi swoją rękę i spojrzał na mnie wyczekująco. Wciąż byłam wobec nich niepewna więc ruszyłam do przodu i ominęłam jego dłoń.
- Zadziorna jak zawsze. - Zaśmiał się i ruszył za mną. Weszłam po schodach na górę. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek była w tym domu. Ciemne podłogi, jasne ściany na niektórych jakieś obrazy. Odwróciłam się w stronę mężczyzn i czekałam na jakieś wyjaśnienia, cokolwiek co pomoże mi zrozumieć co tu robię i jak.
- Lauro, rana na Twojej głowie to nie był wypadek. Powinnaś się cieszyć, że zdołaliśmy Cię odzyskać zanim ten skurwiel zrobił Ci większą krzywdę.
- Odzyskać? O czym Ty mówisz? Kim w ogóle jesteś? - Miałam tyle pytań, a w głowie żadnych odpowiedzi. Złapałam się za obolałe skronie, zaraz zemdleje.
- Usiądź. Wciąż jesteś osłabiona. - Złapał mnie za łokieć i posadził wygodnie na fotelu, sam usiadł na rogu stołu moje kolana były między jego udami. Jakaś kobieta podała mi leki i szklankę wody. Spojrzałam podejrzanie na tabletkę, a później na mężczyznę przede mną. Kim on jest? Czemu nie kojarzę jego twarzy? Ani żadnej tutaj pozostałej?
- To tylko tabletka przeciwbólowa, spokojnie. - Uśmiechnął się. Mężczyzna miał z 25 lat możliwe, że więcej. Blondyn z zielonymi oczami, przystojny. Popiłam tabletkę i oparłam się wygodnie na fotelu, muszę wiedzieć co tu robię.
- Kim jesteś? - To jedyne pytanie jakie teraz chodzi mi po głowie.
- Nazywam się Jason. Jestem Twoim narzeczonym. - Co? Narzeczonym?! Ja mam narzeczonego? Odruchowo spojrzałam na dłoń i ujrzałam ogromny i pięknie mieniący się pierścionek na palcu. O mój boże. Co się kurwa stało, że nie pamietam swojego jebanego narzeczonego?
- Narzeczonym? - Byłam w ciężkim szoku.
- Tak, Lauro. Mężczyzna który mi Cię odebrał torturował Cię i próbował wyciągnąć ważne informacje. Jakimś cudem mi się udało Cię odzyskać. Jednak jak widzisz są skutki jego tortur. Masz zanik pamięci, kochanie. - Pochylił się w moją stronę i złapał moje dłonie w swoje, spojrzał ze złością w oczach. - Ale obiecuję, że wszystko sobie przypomnisz. Że przypomnisz sobie naszą miłość. - Sięgnął dłonią do mojego policzka i pogłaskał z czułością.
- Kto mnie porwał? I dlaczego? - Potrzebuje więcej informacji, muszę sobie to wszystko poukładać w całość.
- Porwali Cię, ponieważ jesteś dla mnie najważniejsza i wiedzieli, że zrobię wszystko by Cię uwolnić. Nawet oddam nasze terytorium i laboratoria.
- Laboratoria?
- Tam gdzie nasi ludzie wytwarzają narkotyki. - Nasze? Nasi? Narkotyki? Z kim ja się związałam?
- Narkotyki? Czym Ty się zajmujesz?
- My, skarbie, tworzymy mafię. - O kurwa mać.
- Kto mnie porwał i kim oni są?
- Mafia Jacksona. Skurwiel Carter chciał mi Cię odebrać by tylko zdobyć to czego chciał. - Carter? Nie kojarzę nikogo o takim imieniu. Nie kojarzę mężczyzny przede mną, który podaje się za mojego narzeczonego. Nie kojarzę tego domu. Niczego nie kojarzę. Zaczęłam gwałtownie nabierać powietrza w płuca, nie umiałam się uspokoić.
- Co się dzieje? - Jason złapał mnie za ramiona i patrzył ze strachem. Jedyne co zobaczyłam ostatnie to jak wstaje, podnosi mnie i biegnie gdzieś w głąb pomieszczenia. Tym razem obudziłam się na miękkim łóżku, obok na fotelu siedział Jason.
- Jason? - Wyszeptałam osłabiona.
- Csiii. Wciąż jesteś słaba, miałaś atak paniki. Połóż się jeszcze. Jak się obudzisz wciąż tu będę. - I po tych słowach zamknęłam oczy i zasnęłam. Śniły mi się niebieskie oczy i martwe ciała.
- Lauro. - Usłyszałam na pół śpiąco, kojarzę ten głos. Otworzyłam powoli jedno oko i ujrzałam nad sobą Jasona, uśmiechnęłam się lekko. Wciąż nie pamiętałam jego twarzy czy nie miałam z nim żadnych wspomnień ale obiecał, że jak się obudzę wciąż tu będzie i spełnił swoją obietnice. To musi coś znaczyć, prawda?
- Obudź się, musisz wziąć leki i lekarz przyjechał obejrzeć Twoją głowę. - Podniosłam się na wygodnym łóżku i otarłam zmęczone oczy.
- Dzień dobry, pani Harper. Jak się pani czuje? - Po odpowiedzi na wszystkie pytania, zbadał mnie i opatrzył głowę, po czym podał jakieś leki na osłabienie i ból. Wzięłam je bez narzekania.
- Ma pani poważne uszkodzenie głowy. Straciła pani pamiętać przy takich wypadkach w 80% pacjentom w końcu udaje się odzyskać większą lub mniejszą część wspomnień.
- Ile to może potrwać? - Zapytał zmartwiony Jason.
- Nie jestem pewny od miesiąca po lata. Tego nigdy nie możemy stwierdzić. - Kurwa. - Wyszeptał pod nosem i uderzył w ścianę.
- Jutro przyjadę sprawdzić pani stan. - Lekarz uśmiechnął się w moim kierunku wstał i zabierając swoje rzeczy wyszedł.
- Potrzebujesz czegoś, kochanie? Mogę coś dla Ciebie zrobić? - Usiadł przy mnie na łóżku i schował kosmyk włosów za ucho. Uśmiechnęłam się na jego troskę i zagryzłam wargę.
- Wzięłabym ciepłą kąpiel jeśli to nie problem. - Wyszeptałam i oparłam brodę o kolana.
- Dla Ciebie wszystko. - Wstał i ruszył w stronę łazienki, zniknął na chwilę słyszałam jak puszcza wodę w wannie i zaraz stanął w progu drzwi z dwoma olejkami.
- Waniliowy czy truskawkowy? - Zaśmiałam się.
- Truskawka, zdecydowanie. - Uśmiechnął się wesoło i znowu zniknął mi z pola widzenia. Nie mam pojęcia czemu ale czuję się bardzo komfortowo w jego towarzystwie, mogę zrozumieć czemu zdecydowałam się zostać jego żoną. Zagryzłam wargę i uniosłam dłoń do twarzy, podziwiałam diament ozdabiający mój palec.
- Jeśli przestał Ci się podobać możemy go wymienić. - Wyszeptał Jason opierając się o framugę.
- Nie. Jest idealny. Szkoda, że nie pamietam tylko jak to się stało. - Wstałam i ruszyłam do łazienki mijając go w drzwiach.
- Mogę Ci opowiedzieć jeśli tego chcesz. I zrozumiem jeśli nie chcesz, żebym wchodził tam z Tobą.
- Daj mi trochę czasu na ogarnięcie tego wszystkiego. Wiem, że dla Ciebie to też nie jest łatwe. - Jason uśmiechnął się w moją stronę i przymknął drzwi, sam usiadł na ziemi opierając się o ścianę.
- Wszystko po kolei, maleńka. - Uśmiechnęłam się, rozebrałam i weszłam do wanny.
- Opowiedz mi. - Oparłam ostrożnie głowę o ręcznik i rozsiadłam się wygodnie. Zapach truskawek roznosił się po całej łazience, która z resztą była piękna. Jeśli można powiedzieć o łazience, że jest piękna. Na przeciwko drzwi jest duży prysznic na całą ścianę, obok po prawej są dwie duże umywalki i lustro, po lewej przy ścianie toaleta obok bidet, a po środku wanna w której się właśnie kąpałam.
- To stało się 3 miesiące temu, dokładnie 13 sierpnia. Byliśmy wtedy w Hiszpanii pozałatwiać parę spraw biznesowych, a przynajmniej tak myślałaś. - Mogłam wyczuć jak się uśmiecha na wspomnienie. - Zabrałem Cię na jacht pod pretekstem, iż inaczej nie dojedziemy na miejsce spotkania. Z początku się trochę bałaś. Po jakimś czasie kiedy już się przyzwyczaiłaś stanęliśmy niedaleko jakiejś wyspy i czekaliśmy na zachód słońca. Byłaś zachwycona widokami i wtedy to zrobiłem. Klęknąłem na jedno kolano, byłem zestresowany jak nigdy. Zapytałem czy za mnie wyjdziesz, a Ty stałaś ze łzami w oczach. Nie wiedziałem co mam myśleć w tym momencie. Po paru sekundach ciszy wykrzyknęłaś ‚tak' i wsunąłem Ci pierścionek na palec. - Uśmiechnęłam się lekko, a jednocześnie było mi przykro, że niczego nie potrafię sobie przypomnieć.
- Wydaję się, że były to oświadczyny jak z bajki. - Owinęłam się w ręcznik i stanęłam w progu, patrząc na Jasona jak podnosi się na równe nogi przede mną.
- Czy ja mam jakieś ubrania? - Nie wiem czemu ale byłam zażenowana tą sytuacją, patrząc na to, że jesteśmy zaręczeni on napewno widział mnie już nie raz nago, a jednak mam jakąś blokadę. Potrzebuje czasu.
- Oczywiście, w końcu tu mieszkasz. - Uśmiechnął się i złapał mnie za rękę. Przez moment chciałam ją wyrwać ale pomyślałam, że musimy robić małe kroczki. A to jest mały kroczek. Zaprowadził mnie do wielkiej garderoby gdzie po lewej stronie były same moje rzeczy, a po prawej jego. Szuflady i wieszaki pełne pięknych ubrań. Otworzył jedną z szuflad.
- Tutaj są Twoje piżamy. Wybierz sobie coś. - Minął mnie i zostawił samą w pomieszczeniu. Doceniam to, że nie naciska na mnie. Wciąż jestem pogubiona i praktycznie niczego nie pamiętam. Nie rozumiem wciąż wielu rzeczy ale mogę zrozumieć czemu ze wszystkich mężczyzn wybrałam właśnie jego. W szufladzie były rożnego rodzaju piżamy ale wybrałam tą najbardziej odpowiednią na moje oko. Aksamitna koszula na guziki i długie luźne spodnie w kolorze pudrowego różu.
- Wyglądasz pięknie. - Podszedł do mnie i złożył pocałunek na czole. Uśmiechnęłam się i weszłam pod kołdrę.
- Czy my..? - Zapytałam nieśmiało. Nie byłam pewna czy zrozumie co mam na myśli.
- Śpię w drugim pokoju. Zobaczymy się rano, jakbyś czegoś potrzebowała to wołaj. - Puścił mi oczko na dobranoc i zamknął za sobą drzwi. Odetchnęłam z ulgą, bałam się, że może będzie chciał czegoś próbować. Nie jestem na to gotowa. Jutro muszę go o wszystko wypytać ale w tej chwili jestem zbyt zmęczona na to wszystko. Zamknęłam oczy i zasnęłam w przeciągu kilku minut.

SenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz