Przyjaciele stali w drzwiach spoglądając na zmianę to na Aleca, to na Magnusa. Wciąż nie mogli uwierzyć, że czarownik wypowiedział te słowa.
- Co... - mruknął Jace - Co ty powiedziałeś...?
Dziewczyny spojrzały na niego z ulgą, że żadna z nich nie musiała zadać tego pytania. Nikt nie wiedział, dlaczego to było takie trudne.
- Wiedziałem, że wam nie powie... - westchnął czarownik - My z Aleciem... Jesteśmy parą...
Nocnych łowców znów ogarnęła cisza. Po chwili przyszła pielęgniarka.
- Izzy - powiedziała - Możemy pomówić? W sprawie Aleca....
Izzy przytaknęła i udała się za kobietą. Magnus do ręki wziął swoje rzeczy i udał się w stronę drzwi. Jace powstrzymał go i powiedział:
- Magnus, zostań... Skoro jesteście razem Alec chciałby żebyś tu był - uśmiechnął się z wyrazem troski o przyjaciela
- Miło to słyszeć... - odparł nieśmiertelny
Izzy z pielęgniarką udały się na korytarz.
- Musimy wezwać wielkiego maga Brooklynu by uzdrowił Aleca, nasz sprzęt tylko czasowo utrzymuje go przy życiu...
- Jasne... - odparła rozstrzęsiona stanem brata dziewczyna
Wróciła do przyjaciół. Oboje siedzieli przed Aleciem ze spuszczonymi głowami. Stanęła przy łóżku brata płacząc.
- Wezwą Lorenzoo, żeby uzdrowił Aleca... - wyszeptała łkając pod nosem - Tylko żeby mu się nic nie stało... Błagam...
Isabelle cała zalała się łzami. Magnus wstał z krzesła i szybko objął dziewczynę.
- Wszyscy się o niego martwimy... - westchnął
Dziewczyna wyszła z objęć przyjaciela i powiedziała:
- Naprawdę się cieszę, że jesteście razem...***
Dwie godziny później na miejscu pojawił się Lorenzoo Rey. Jak zwykle musiał dopieścić swoje ego i demonstracyjnie oświadczył, że dobrze wybrali wzywając jego, ponieważ nikt inny nie był by w stanie pomóc Alecowi. Kazał wszystkim wyjść z sali. Izzy, Magnus i Jace nie posłuchali i chcieli za wszelką cenę zostać przy chłopaku.
- Odpuść im - próbowała przekonać czarownika Maya - To jego siostra, chłopak i parabatai... Powinni zostać...
Parabatai? A co to znaczy? Chodziło jej o mnie? Nie... to nie możliwe. Gdybym był tym jego parabatai napewno bym o tym wiedział! - takie myśli przez dłuższy moment chodziły Jace'owi po głowie.
Izzy oraz Magnus również zastanawiali się nad znaczeniem tego nieznanego im słowa.
Lorenzoo pozwolił im zostać, pod warunkiem, że będą przyglądali się z bezpiecznej odległości 10 metrów. Przyjaciele odeszli, a wielki mag zaczął swoją prace. Ostentacyjnie wymachiwał rękami, a promienie magii wnikały w nieprzytomnego łowcę. Długo walczył z wyczerpującym go zadaniem. Po 20 minutach upadł zmęczony na ziemie. Cała trójka podbiegła do niego.
- Lorenzoo - krzyknęli - Co się stało? - spytał Jace
- Jest mocno ranny... Aż dziwne, że to przeżył... - odparł - Potrzebuje potężniejszej magii...
- Może ja sprobuje? - zapalił się Magnus
- Ty...? - wyśmiał go czarownik - Próbuj...
Magnus słyszał śmiech czarownika, ale nie przejął się. Sam nie był pewien czy da radę pomóc ukochanemu, ale był zdeterminowany. Gotowy zrobić wszystko by łowca wyzdrowiał. On nie kazał trójce przyjaciół odejść.
Stanął na przeciwko łóżka ukochanego i zaczął wymachiwać dłońmi. Przez pierwszy czas radził sobie świetnie. Dzięki połączeniu jego magii z relacją jaka łączyła go z Alexandrem był silny. Jednak po kilku minutach było widać, że jest to dla niego bardzo wyczerpujące. Nie chciał odpuścić, mimo, że czuł, że jego magia słabnie. Za wszelką cenę chciał uratować swój ideał. Po chwili go olśniło.
- Jace! - wrzasnął - Podaj mi rękę! - dodał wyciągając ku niemu dłoń
Zedeziorienrowany Jace podał rękę czarownikowi. Dzięki temu Magnus poczuł przypływ energii i dzięki temu był w stanie uratować chłopaka. 5 minut później razem z Jace'am zmęczeni upadli na łóżko. Izzy zawołała pielęgniarkę, z która wcześniej rozmawiała. Lorenzoo oniemiał. Nie był w stanie uwierzyć, że początkujący czarownik władał większą magią od niego. Stan Aleca ustabilizował się.
- Jak to zrobiłeś? - spytała rozpromieniona Isabelle
- Moc miłości i przyjaźni - odparł Magnus
- Nie... To moc parabatai - usłyszeli za plecami znajomy głos
Stała tam Maya, która przez okienko w drzwiach przyglądała się całej sytuacji.
- Właśnie... - odezwał się blondyn - Czemu nazwałaś mnie parabatai? Co to w ogóle znaczy?
- To wy nie wiecie? - odparła - Myślałam, że jesteście parabatai...
- Co to znaczy? - spytała zaintrygowana Izzy
- To coś jak przyjaźń, ale o wiele wiele silniejsza... żadna ludzka więź nie jest równa tej relacji... dostajecie wtedy runę - mówiąc to pokazała runę znajdującą się na jej szyi - Kiedy jeden umiera, drugi traci cześć siebie...
- Wow... To musi być niesamowite - westchnęła Izzy
- Jest - potwierdziła Maya
- Że niby, mnie i Aleca może to łączyć? - powiedział po chwili namysłu Jace
- Tak... Jeśli oboje byście tego chcieli... - odparła łowczyni
Lorenzoo przypatrywał się całej sytuacji nadal stojąc jak osłupiały, po tym czego dokonał Magnus. Gdy się otrząsnął pociągnął go za rękę.
- Musimy pomówić...
Wyprowadził go na korytarz.
- Co ty zrobiłeś? - krzyknął
- Uratowałem mojego chłopaka - odpowiedział - tylko to
- Nie masz pojęcia jak bardzo się mylisz... - westchnął wielki mag - Pokonałeś mnie swoją siłą!
- Nie chciałem... - odparł Magnus
- Nie rozumiesz - odpowiedział poirytowany Lorenzoo - Pokonałeś wielkiego maga... to ty powinieneś być wielkim magiem! - mówiąc to wskazał na zmieszanego chłopaka
- Ja? - zdziwił się czarownik - Jak to?
- Normalnie... - odparł - A chcesz tego?
Magnus przytaknął nie wiedząc jaka odpowiedzialność się z tym łączy.
- W takim razie powiadomię Claive... - odparł Lorenzoo i odszedł
Magnus wrócił pod łóżko ukochanego.***
Magnus, Jace i Izzy spędzili całą noc przy łóżku chłopaka. Na zmianę czuwali czy Alec się przebudził. Rano łowcy poszli zjeść śniadanie, Magnus wciąż czuwał nad ukochanym. Był zmęczony. Nie spał pół nocy, ale nie chciał zrezygnować. Kiedy jego ukochany się obudzi nie może go zobaczyć śpiącego na jego łóżku.
Momentalnie oczy Aleca się otworzyły. Przed sobą ujrzał Magnusa, która wpatrywał się w niego przez dłuższa chwile. Kiedy się otrząsnął powiedział:
- Jesteś - złapał za rękę łowcę
- Jestem - odparł Alec
Magnus ujrzał w jego oczach miłość i zatopił się w jego niebiańskim spojrzeniu.
- Muszę ci coś powiedzieć - mruknął wciąż trzymając ukochanego za rękę - Chyba zostanę wielkim magiem Brooklynu...
- Jak to? - spytał zdezorientowany Alec
- To długa historia... - odpowiedział czarownik
CZYTASZ
Przejdziemy przez to razem (Malec)
FanfictionAlec to zwykły uczeń liceum, jest bardzo popularny wśród uczniów, zwykle otacza go grono dziewczyn, niestety bardzo skryty i zamkniętych sobie. Jego bliźniaczka - Izzy to piękna, równie popularna i atrakcyjna jak brat 18 latka. Pewnego dnia ich życi...