~♡~
Wczorajsza kolacja w towarzystwie państwa Hart i mojej mamy, minęła mi nadzwyczaj spokojnie. Starałam się jak najmniej odzywać i nie zwracać na siebie zbytniej uwagi. Dorośli jak to dorośli dyskutowali o sprawach, które niezbyt mnie interesowały. Piper co jakiś czas zagadywała do mnie, ale zauważyła, że nie mam ochoty rozmawiać przy Henryku, więc odpuściła.
Zobaczyłam go po niespełna ośmiu latach rozłąki. Chłopak, którego kiedyś znałam jako nadpobudliwego, rozpieszczonego dzieciaka, który niemal codziennie przyklejał różnego rodzaju gumy do żucia do moich włosów, dzisiaj jest młodym mężczyzną, który na każdym kroku posyłał najbliższym swój piękny uśmiech.
W trakcie tego wieczoru zdałam sobie sprawę, że jego charakter, tak jak wygląd, zmienił się diametralnie. Co jakiś czas także próbował nawiązać ze mną rozmowę, ale ja grzecznie go zbywałam. Nie chciałam przywiązywać się do Henryka tak jak do bliskiego sąsiada czy przyjaciela. Dzielimy wspólną przeszłość, której choćbyśmy się starali, to nie zmienimy, ale to nie znaczy, że po tylu latach mamy udawać, że dzień w dzień nie utrudnialiśmy sobie życie.
W głębi duszy także czułam, że nie powinnam przywiązywać się do domu, ludzi, miasta czy szkoły, do której mam iść w poniedziałek. Miałam swoje zasady, które mimo poinformowania, że jednak tu jest mój dom, to i tak nie zniknęły. Moją żelazną zasadą było to, aby się po prostu się nie przywiązywać i nie pokazywać, że ci zależy na czymś, co w każdej chwili możesz stracić. Tak wiele, rzeczy w życiu straciłam i na tylu osobach się zawiodłam, że nawet nie próbuję zaprzestać mojemu postanowieniu.
Dzisiaj spędziłam pierwszą noc w moim nowym domu, pokoju i łóżku. Wstałam niewiarygodnie wypoczęta i gotowa na nowy dzień. Staram się wykorzystać każdą aktualną minutę spokoju wiedząc, że już za dwa dni będę musiała przekroczyć próg drzwi nowej szkoły. Nie stresowałam się, ponieważ przepracowywałam to przez lata, ale jednak idę tam, aby się uczyć, a nauka zabiera wiele cennego czasu, przez co mam braki w rozwijaniu swoich umiejętności i pasji.
— Co dziś na śniadanie? — zapytałam mamy, która robiła posiłek przy blacie w kuchni.
— Tosty z bekonem! — odpowiedziała z uśmiechem, gdy ja zaczęłam robić nam kawę.
— Jak ci minęła pierwsza noc w nowym domu? — zapytała mnie rodzicielka.
— Powiem ci, że znakomicie — odparłam nalewając wodę do różowych kubków.
— Po południu jedziemy odwiedzić babcię Wendy i Lucy — oznajmiła brunetka. Ułożyła dwa talerze z jedzeniem na wysepce kuchennej, a ja obok położyłam dwie, świeżo zaparzonej kawy.
Wendy jest moją babcią, która mieszka na obrzeżach miasta razem z siostrą mojej mamy, Lucy i jej córką Abigail. Te kobiety są moją jedyną rodziną od strony mamy. Wszystkie trzy są bardzo zżyte ze sobą. Pamiętam, że zawsze zazdrościłam mojej kuzynce tego, że ma przy sobie babcię i nie musi ciągle zmieniać miejsca zamieszkania. Za to ona pragnęła mojego życia pełnego podróży i przygód. Jest ona moją rówieśniczką, więc od kołyski się przyjaźniłyśmy. Przez całe dzieciństwo byłyśmy nierozłączne. Ją najtrudniej było mi wtedy opuścić. Była ona jednak jedyną osobą, z którą zdołałam otrzymywać kontakt przez te lata. Miałyśmy to ułatwione, ponieważ jesteśmy połączone więzami krwi, więc święta zawsze spędzałyśmy razem.
Gdy już o odpowiedniej godzinie wyruszyłyśmy z domu mama powiedziała mi, że one nie wiedzą o naszej spektakularnej przeprowadzce. Niespodziewanymi odwiedzinami zrobimy im niemałą niespodziankę.
Całą drogę spędziłam na śpiewaniu piosenek razem z mamą. Czasami mam wrażenie, że większość czasu spędzam właśnie w aucie z przodu, na miejscu pasażera. Tylko w aucie jestem w stanie przeprowadzić najszczersze rozmowy z rodzicielką. Po za tym uwielbiam odświeżacz do auta o zapachu morskiej bryzy, który zawsze kupuje kobieta. Ten zapach stał się dla mnie tak naturalny, jak zapach świeżej bułeczki rano, niedawno kupionej w sklepie.
Po dojechaniu na miejsce spojrzałam na duży, żółty dom z czerwonym dachem. Uśmiechnęłam się na jego widok. Mam wiele dobrych wspomnień związanych z tym budynkiem. Tęskniłam za nim mimo, że ostatni raz byłam w nim na święta w grudniu.
Kiedy wyszłyśmy z auta biegiem pognałyśmy pod drzwi wejściowe. Chciałam zadzwonić dzwonkiem, ale mama mnie powstrzymała kręcąc głową i otworzyła drzwi. Mieszkała w tym domu w dzieciństwie, więc nic dziwnego, że wchodzi jak do siebie. Cicho ściągnęłyśmy buty w holu i podreptałyśmy w kierunku kuchni. Po przekroczeniu łuku kuchennego zastałyśmy babcie siedzącą na krześle i obierającą ziemniaki. Gdy nas zobaczyła wyszczerzyła oczy i złapała się za serce.
— Matko boska! Ależ się przestraszyłam — na szybko powycierała ręce i wstała, aby nas przytulić. — Moje skarby, co wy tu robicie? — ściskała nas po kolei.
— Wróciłyśmy do miasta na stałe — oznajmiła Izabell, a na twarzy babci pojawił się jeszcze większy uśmiech.
— Dopiero przyjechałyście? — nie dała nam odpowiedzieć. — Poczekajcie zawołam Lucy i naszykujemy wam pokoje gościnne. Lucy!
— Mamo, nie trzeba — zatrzymała ją jej córka. — Planowałam to jakiś czas temu, więc zdążyłam wykupić dom naprzeciw Siren do, którego wczoraj się wprowadziłyśmy.
— I dopiero teraz nas odwiedziłyście? — do kuchni weszła zawsze uśmiechnięta brunetka. Byłam najbliżej, więc ciocia wyściskała mnie pierwszą.
Chwilę potem całą czwórką zasiadłyśmy w jadalni przy stole. Mama opowiadała im o wszystkim co nam się przydarzyło, przez te dwa miesiące. W między czasie Lucy zaparzyła nam kolejną już dziś kawę.
— Słonko, a ty znalazłaś już jakiegoś przystojnego kawalera? — zapytała babcia Wendy.
Zaśmiałam się lekko na jej pytanie, ponieważ za każdym razem kiedy tu przyjeżdżałam, zostawałam wypytywana o swoje życie miłosne, które było nikłe. Już niejednokrotnie byłam na randce, ale po większości pierwszych randek zrywałam kontakt wiedząc, że nie chce cierpieć z powodu chłopaka wyjeżdżając. Za to babcia zawsze mi powtarzała, że z moją "piękną buźką i serduszkiem" już dawno powinnam kogoś mieć. Niestety nie rozumie tego, że to serduszko za dużo już wycierpiało, aby umieć się komuś powierzyć.
— Nie babciu — dopiłam kawę.
Tak jak się spodziewałam zrobiła mi wykład na ten temat. Moją mamę także wypytywała, ale ona nigdy nie wspominała nikomu o takich sprawach, jeśli nie była pewna tej osoby w stu procentach. Po kolejnej godzinie rozmów, drzwi wejściowe trzasnęły dając nam do zrozumie, że ktoś przyszedł. Chwilę potem ujrzałam ciemną brunetką z różowymi pasemkami i przygnębionym wyrazem twarzy. Zmienił on się jednak gdy nasze spojrzenia się spotkały.
— Abi! — podbiegłam do niej i ją przytuliłam.
— Co ty tutaj robisz? — zapytała zdziwiona.
Uśmiechała się co jest u niej rzadkością. Jej mama na okrągło powtarza, że ma ona buntowniczy okres dojrzewania. W pewnym sensie ma rację. Abigail od kilku lat nosi jedynie czarne ciuchy i mocny makijaż. Na okrągło powtarza, że nie lubi ludzi i ma tylko grupkę zaufanych osób, z którymi może wyjść z domu i poimprezować.
— Usiądź, a wszystko ci opowiemy — zasugerowała babcia, nie umiejąc ukryć szczęścia.
~♡~
CZYTASZ
The cold touch |Henry Danger| ✔
FanfictionMROZI Megan połowę swojego szesnastoletniego życia spędziła na walizkach, zwiedzając świat razem ze swoją mamą. Kiedy kobieta cieszyła się podróżniczym trybem życia, nastolatka była zmęczona ciągłymi przeprowadzkami. Przestała przywiązywać się do mi...