~♡~
Przekręciłam delikatnie głowę w prawą stronę, zerkając na zakrwawione ciało kobiety. Minęła godzina odkąd brunetka straciła przytomność. Żaden z Suntly'ów do tej pory, nie pojawił się w piwnicy. Nie łkałam już, po prostu łzy same, cicho spływały po moich posiniaczonych policzkach.
— Proszę, nie patrzcie się na nią — poprosił zmartwiony Henryk.
Rzadko kiedy się teraz odzywał. Wolał dać mi i Ray'owi chwilę spokoju, abyśmy mogli w ciszy przeżyć żałobę. Nie ukrywał, że śmierć kobiety także go bolała. Mimo, że była dla niego jedynie przyjaciółką jego mamy, to i tak traktował ją jak bliską rodzinę.
— Nie mogę... — szepnął Manchester.
Uczucie smutku w chwili, gdy usłyszałam odgłos osoby schodzącej po schodach do piwnicy, zmieniło się w ogromną złość i nienawiść. Czułam jak serce mi łomocze z nerwów, a policzki rumienią się od złości. W głowie miałam składankę wyzwisk, którymi obdarzę osobę schodzącą. Jednak, gdy drzwi zaskrzypiały, a wyłonił się zza nich szatyn, nie umiałam nic powiedzieć.
— Jak ty tu wszedłeś? — zapytał zaskoczony blondyn.
— Normalnie. Drzwiami — odparł Jasper. — Co się stało?
— Rozwiąż nas! — wrzasnął zniecierpliwiony Kapitan.
Chłopak podbiegł do Ray'a i z lekkim trudem, rozwiązał go. Nie umknęły mi smutne spojrzenia skierowane w stronę mojej zmarłej rodzicielki. Gdy tylko mężczyzna został uwolniony podbiegł do ciała swojej ukochanej. Pierwsze co, to sprawdził czy jest odczuwalny puls na nadgarstku i szyi.
Rozczarowany wzrok, który ujrzałam, gdy na mnie spojrzał sprawił, że moje serce rozbiło się całkowicie, a nadzieja na odzyskanie rodzicielki przepadła. Łzy, które myślałam, że już dawno wypłynęły, ponownie gęsto spływały po moich policzkach. Obraz przed oczami zrobił się niewyraźny, a odgłosy wręcz niesłyszalne. Nawet nie zauważyłam, kiedy dwójka chłopaków zdołała mnie rozwiązać.
Zostałam rozwiązania i uwolniona, a jedyne o czym myślałam to o stracie kobiety, która była najważniejszą osobą w moim życiu.
Opadłam kolanami na zimną podłogę, głośno płacząc. Henryk nie myśląc dłużej, wziął mnie w swoje ramiona, głaszcząc delikatnie po obolałych plecach. Ból psychiczny jest tak ogromny, że był w stanie przewyższyć kilkukrotnie fizyczny.
— Nie mogę uwierzyć, że odeszła — wyszeptałam przez łzy.
— Wiem, że cierpisz, ale musimy się wszyscy ogarnąć i pokonać tych psychopatów — zalecił zmartwiony blondyn. — Co robią Suntley'owie? — zapytał przyjaciela.
— Widziałem tylko tych dwóch starych — zastanowił się Jasper. — Czyścili kolekcję noży w salonie.
Ray słysząc słowa szatyna, ubrudzony krwią puścił Izabell i z grobową miną wstał na równe nogi. Podniósł dwie leżące na stole maski i założył niebieską na twarz, a czerwoną rzucił Henrykowi.
— Pożałują tego małpiszony — warknął wściekły.
— Jaki ustaliliście plan? — zapytałam Jaspera.
— Plan Charlotte był nudny — uznał. — Mój jest lepszy — wyciągnął z kieszeni zapalniczkę. — Stopię tym Snowman'a!
Czekałam aż Dunlop wybuchnie śmiechem lub zrobi cokolwiek, co da mi do zrozumienia, że nie mówi poważnie. Jego pewność w głosie i powaga w spojrzeniu sprawiła, że całkowicie zbiłam się z tropu, a jedyna nadzieja na wydostanie się z tego piekła, spadła do Kapitana i Niebezpiecznego.
CZYTASZ
The cold touch |Henry Danger| ✔
FanfictionMROZI Megan połowę swojego szesnastoletniego życia spędziła na walizkach, zwiedzając świat razem ze swoją mamą. Kiedy kobieta cieszyła się podróżniczym trybem życia, nastolatka była zmęczona ciągłymi przeprowadzkami. Przestała przywiązywać się do mi...