~Chapter seventeen~

2.1K 131 122
                                    

~♡~

Przyjęłam z uśmiechem karmelowy popcorn, który podał mi młody mężczyzna i ruszyłam w stronę, gdzie stali moi przyjaciele, którzy na mnie czekali. Po kilku tygodniach umawiania się do kina, w końcu udało nam się to zrealizować. Miejscowe kino Swellview słynie z tego, że często puszczają w nim filmy, które są nawet lata po premierze.

— Nie mogę się doczekać! — powiedział entuzjastycznie Jasper, niekontrolowanie ściskając pudełko z popcornem, którego połowa zawartości wysypała się na czarny dywan.

Parsknęłam śmiechem razem z Charlotte i Henrykiem, któremu wepchnął w dłonie pudełko, ponieważ stał najbliżej niego i zaczął zbierać przekąski z podłogi. Gdy tylko jeden z pracowników dostrzegł bałagan, który narobił chłopak od razu do nas podszedł. On także zaczął zbierać popcorn, przy okazji narzekając na niezdarność chłopaka.

— Kartofel jeden — powiedział pod nosem brunet z włosami do ramion. — Z wami dzieciakami same problemy! — krzyknął, a gdy wszystko zostało zebrane odszedł.

Nie ukrywałam rozbawienie. Henryk i Charlotte także. Za to Jasper najwyraźniej wszelkie obelgi wziął sobie do serca, ponieważ obserwował z żalem jak mężczyzna odchodzi.

— Ja kartofel? — zezłościł się. — Powiedział to facet, który wygląda jak Jezus!

— Dobra kartofel, idziemy na salę — powiedział blondyn, a wszyscy oprócz Jaspera zaśmiali się.

Zdaje mi się, że nowa ksywka już mu pozostanie.

Gdy kolejny z pracowników kina sprawdził nam bilety, weszliśmy na salę. Puszczają jeden z najlepszych horrorów ostatnich lat - Obecność. Ten film jest tak popularny, że większość osób już go widziała, więc sala kinowa była praktycznie pusta. Jedyną osobą oprócz nas był mężczyzna, który siedział z samego przodu w okularach przeciwsłonecznych. Rozsiedliśmy się na samej górze, aby mieć najlepszy widok na ekran. Siedziałam pomiędzy Henrykiem i Charlotte, która tak samo jak ja widziała już ten horror. Chłopcy jego nie widzieli, a tłumaczyli się tym, że mieli lepsze rzeczy do roboty niż oglądanie "komedii".

— Czy ja serio wyglądam jak kartofel? — zapytał chłopak podczas reklam.

— Bardziej jak pyra — odparła Charlotte.

— Dziękuję! — chłopak wyluzował się. — Zaraz, co?

Początek filmu tak jak to bywa w horrorach, zaczął się nudno. Z kolejnymi minutami wszystko zaczęło się rozkręcać, a Jasper z napięcia usiadł na podłogę wtulając się w czerwony fotel. Były one cholernie niewygodne. Nie umiałam znaleźć wygodnej pozycji przez to, że siedzenie wrzyna mi się w plecy.

— Pozwól, że ci pomogę — szepnął siedzący obok mnie Henryk.

Przeniósł delikatnie moje udo na jego, przez co zsunęłam się niżej plecami z fotela. Nie spodziewałam się takiego ruchu z jego strony, ale jednak muszę przyznać, że siedziało mi się wygodniej. Na początku było to krępujące, ale po jakimś czasie przestałam zwracać na to uwagę.

— Wspaniały film! — Jasper wstał z podłogi i zaczął klaskać, gdy pojawiły się napisy końcowe.

Lekko zdrętwiała także próbowałam wstać.

— Nie wierzę — Henryk patrzył wściekły przed siebie. — Ray co ty tu robisz!? — krzyknął na całą salę.

Mężczyzna, który siedział z przodu, wstał i pobiegł w kierunku wyjścia. Nadal miał na nosie okulary przeciwsłoneczne, które utrudniały mu ucieczkę. Na jego nieszczęście przewrócił się o trzy kosze na śmieci i upadł na pracownika, który dwie godziny temu krytykował Jaspera.

— I kto tu teraz jest kartoflem!? — krzyknął z dumą chłopak do pracownika, który leżał pod nieznanym mi mężczyzną.

— Nadal ty — Charlotte wywróciła oczami.

Gdy zeszliśmy z góry, Henryk pomógł wstać mężczyznom. Podczas upadku wszelkie śmieci wywaliły się ze śmietników, więc bałagan był olbrzymi. Pracownik kina był jeszcze bardziej wściekły, a jego wzrok mógł zabić każdego z nas po kolei. Aby jeszcze bardziej go nie wzburzać, ulotniliśmy się w piątkę z sali kinowej.

— A teraz powiedz nam co ty tu robisz, Ray? — zapytał Henryk, gdy wyszliśmy z budynku.

Brunet spojrzał na mnie i posłał chłopakowi znaczące spojrzenie. Założyłam ręce na piersi czując się niezręcznie. Nie chciał powiedzieć mu co tu robi ze względu na moją obecność.

— Raymond Manchester — przedstawił się. — Jestem szefem tej trójki.

— Megan — uśmiechnęłam się delikatnie.

— To idziemy na tą pizze? — zapytała Charlotte. Henryk zgromił ją wzrokiem. — No co? Głodna jestem, a Ray jak chce może iść z nami.

Piętnaście minut. Tyle zajęło nam dojście do najbliższej pizzerii. To był zdecydowanie najdłuższy kwadrans w moim życiu. Przez cały czas Henryk z Rayem się wykłócali. Jak na relację pomiędzy pracownikiem, a szefem to Henryk trochę za dużo sobie pozwalał. Nigdy nie pomyślałabym, że siedemnastolatek zwróciłby się do szefa "głąbie".

— Jaka jest twoja ulubiona pizza, Meggie? — zapytał mnie Henryk, gdy zasiedliśmy do stolika.

Mimowolnie podniosłam prawy kącik ust. Przezwisko, którym zwrócił się do mnie Henryk, używa także Niebezpieczny. Zadziwiające jest jednak to, że są oni jedynymi osobami, które tak na mnie mówią.

— Z kurczakiem i brokułami — odpowiedziałam przeglądając menu.

Chłopak palcem pokazał mi numerek siedemnaście. Była tam pizza z kurczakiem, kukurydzą, serem i brokułami. Podeszła do naszego stolika kelnerka, która była na oko w naszym wieku.

— Mogę przyjąć od państwa zamówienie? — zapytała blondynka.

Nie umknął mi uśmiech jaki dziewczyna posłał dla Henryka. Zdaje się, że on tego nie zauważył tylko nadal dyktował jej zamówienie.

— Leci na ciebie — powiedziałam, gdy dziewczyna odeszła.

— Ty? — zapytał i rozchylił lekko usta.

— Nie! — zaśmiałam się. — Ta blondynka!

— Aaa — odłożył chusteczkę, którą się bawił na stół.

Odwrócił się nadal siedząc na krześle w stronę młodej kelnerki. Dziewczyna od razu zauważyła, że jej się przygląda, więc uśmiechnęła się szeroko. Blondyn przewrócił na ten gest ostentacyjnie oczami i wrócił do zabawy chusteczką.

— Nie w moim typie — uznał.

— Myślę, że puste dziewczyny są jak najbardziej w twoim typie — zaśmiał się Ray. — Chociaż ostatnio gust ci się polepszył.

Każdy oprócz Henryka zignorował wypowiedź mężczyzny. Chłopak po raz kolejny zrobił mu awanturę. Spojrzałam na nich z politowaniem, czekając aż ich bezsensowne kłótnie się skończą. Jednak po czasie dostrzegłam na ich twarzach odłamki rozbawienia. Gdy zburzyli mur, a wszelkie sprzeczki się skończyły, zaczęliśmy wszyscy wspólnie żartować.

— ...i właśnie dlatego mówimy na niego Ray żelazny grzejnik! — Jasper z wyraźnym rozbawieniem skończył opowiadać.

— Nienawidzę jak tak na mnie mówicie — skrzywił usta w lekki grymas.

— Uznawaj to jako komplement — wtrąciłam się. — Grzejnik jako kaloryfer na twoim brzuchu, a żelazny interpretuj jako muskularny — upiłam łyk coli.

— Uwielbiam ją — wskazał na mnie palcem. — Bierz póki wolna — poklepał Henryka po ramieniu.

~♡~

The cold touch |Henry Danger| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz