Rozdział 3

159 20 0
                                    

Zegar na mojej szafce zaczął niemiłosiernie pikać i wydawać coraz głośniejsze dźwięki. Wypuściłam z siebie powietrze i zgarnęłam moje długie włosy na bok. Przetarłam parę razy oczy i zmarszczyłam czoło.

Wciąż do mnie nie dociera, że już dziś opuszczę moje miasto. Miejsce, w którym się wręcz całkowicie wychowałam. Wszystkie zakątki, klub oraz ludzi będę musiała na nowo odkryć. Będę musiała opuścić moich przyjaciół, w szczególności Dinah. Zdaje sobie sprawę, że dziewczyna sobie poradzi beze mnie, ale sęk w tym, że ja sobie nie poradzę bez niej.

Była dla mnie odkąd tylko sięgam pamięcią. Ratowała mnie w każdej sytuacji, kryła mnie i przyjmowała ciosy. Stworzyła wokół siebie otoczkę tej wiecznie żywej, emanująca optymizmem młodej kobiety. Wszystkim pokazuje swój silny charakter i jak najbardziej wkłada nacisk na to, aby społeczeństwo widziało ją tylko taką, na jaką pozwoli im dostać się do niej bliżej. Prawda jest taka, że Dinah jest niezwykle krucha i wrażliwa. Wydarzenia z przeszłości odbiły się na niej i od tego czasu chowa się pod skorupką tej wybuchowej dziewczyny.

Będę również zmuszona do opuszczenia Scoota, który również odgrywa wielką rolę w moim życiu. Mężczyzna nauczył mnie wielu rzeczy i pokazał mi życie z całkiem innej strony. Nie krzyczał na mnie kiedy zrobiłam coś źle lub postąpiłam zbyt impulsywnie. Był niezwykle cierpliwy oraz co dla mnie najważniejsze, nie oceniał mnie zbyt pochopnie. Wziął mnie pod swoje skrzydła i zaufał mi w sprawie klubu. Zawsze wiedziałam, że jak coś pójdzie nie tak, to zawsze mogę na niego liczyć.

Za to z moimi rodzicami byłam w bardzo zróżnicowanych stosunkach. Bywały dnie, w których w ogóle się nie odzywaliśmy do siebie, jak i takie, w których buzia nam się nie zamykała. Z biegiem czasu przywiazywali coraz mniej uwagi do mojego sposobu życia, a jedyne co musiałam robić, to być im posłuszna. Niezawsze mi to wychodziło, przez co często bywały u nas w domu kłótnie. Zazwyczaj były to tylko jakieś błahostki, lecz nie mogę stwierdzić to w tym przypadku.

Z moją matką miałam zawsze lepsze relacje niż z moim ojcem. Z powodu jej pracy, rzadko co bywała w domu i nie było osoby, która by miała załagodzić konflikty. Kiedy podczas kłótni, była obecna moja matka, to można było by powiedzieć, że wszystko było pod kontrolą. Jednak kiedy jej nie było, po salonie fruwały różne przedmioty.

Otrząsnęłam się dopiero, kiedy zdałam sobie sprawę, że zostało mi niewiele czasu do ogarnięcia się. Skoczyłam na równe nogi i wbiegłam do łazienki. Rozebrałam się i szybko weszłam pod prysznic. Nałożyłam na twarz tylko lekki makijaż i ubrałam się we wcześniej przygotowane ciuchy.

Wychodząc z pomieszczenia o mało co nie potknęłam się o rozwalone ciało mojej przyjaciółki. Nie wiedziałam szczerze co robić. Chciała się pożegnać, ale z drugiej strony nie wyrobiła by się. Postanowiłam jednak ją obudzić, ale nie kazać jej wstawać.

- Dinah, Dinah obudź się! Dinah Jane Hansen masz wstawać! - szarpnęłam za jej ramię, ale ona ani drgnęła. Ponowiłam czynność, ale w zamian dostałam tylko cichy pomruk.

- Zaraz wyjeżdżam, więc masz szansę się ze mną pożegnać. - tym razem już spokojnie wyjaśniłam i liczyłam na to, że ją tym przekonam. Niestety dziewczyna śpi jak zabita, ale w głowie pojawił mi się pomysł.

- DJ, przyszła jakaś Normani, chciała z tobą pogadać i chyba zaprosić Cię na randkę. - diaboliczny uśmiech wpęzł mi na twarz, a ja tylko przyglądałam się spanikowanej postaci dziewczyny.

- Kurwa Mila, gdzie ona jest? Jezu jak ja wyglądam! Że teraz na randkę!? - wykrzykiwała i w szybkim tempie znalazła się przy mnie.

- Nie ma tu Normani, nie dało się ciebie dobudzić wielkoludzie. - spojrzałam w jej oczy, w których teraz pojawiło się niedowierzanie pomieszane ze złością i rozbawieniem. Mieszanka wybuchowa.

Behind her backOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz