Nie cudzołóż
Kamil Stoch
Czy spodziewałem się, że kiedyś będę w takim momencie swojego życia? Zdecydowanie nie. Nawet teraz po części trudno mi w to uwierzyć. I czasami wydaje mi się to snem albo urojeniem, po czym zdaję sobie sprawę, że to jednak moja rzeczywistość. Zawsze starałem się być jak najlepszym człowiekiem – kierującym się w życiu wartościami, wiarą, mądrością. W którym momencie coś zawiodło? Sam nie wiem. Swoje życie i przyszłość widziałem wyraźnie i nie miałem nawet chwilowych wątpliwości i zawahań – oświadczyny, ślub, po czym dochowanie się z żoną kilku pociech. Idealne, sielankowe życie małżeńskie okraszone całkiem owocną pracą, robieniem tego co kocham, co sprawia mi przyjemność i w czym jestem dobry.
Rzeczywistość okazała się o wiele bardziej skomplikowana o czym przekonałem się dobitnie. Nawet nie wiem dokładnie kiedy – spędzaliśmy ze sobą praktycznie całe dnie, przez dosłownie całe miesiące. I nie potrafię przypomnieć sobie momentu, kiedy to zamiast o swojej żonie zacząłem tak po prostu myśleć i śnić o tobie. Zorientowałem się dopiero, kiedy było już za późno. Kiedy wpadłem już tak po uszy, że nie mogłem tłumaczyć tego przyjaźnią, nadmiernym zainteresowaniem, fascynacją czy zauroczeniem.
Nie będę udawał – panikowałem bardzo. Tłumaczyłem sobie, że to sobie wmawiam, próbowałem to wyprzeć na wszystkie możliwe sposoby, z włącznie unikaniem cię, ignorowaniem czy innymi, równie szczeniackimi sposobami. Nie byłem jednak w stanie dłużej tego ciągnąć. Sam twój widok, usłyszenie twojego głosu czy zwykła świadomość twojej obecności sprawiała, że rozpadałem się wewnętrznie, a wszystko, co zdążyłem sobie ułożyć w głowie natychmiast wyparowywało.
Nie potrafiłem się z tym pogodzić. To nie było to, co sobie wyobrażałem, czego chciałem i przede wszystkim, nie był to obraz samego siebie, jaki ja sam widziałem aż dotąd. Przejechałem się najbardziej na samym sobie – nie byłem tym, kim sam chciałem siebie widzieć. Pogodzenie się z tym faktem zajęło mi cholernie dużo czasu.
Byłoby mi łatwiej, gdyby było to tylko nieodwzajemnione uczucie tylko z mojej strony. Chociaż łatwiej to nie jest chyba najlepsze słowo. Etyczniej. To już pasuje o wiele bardziej. Bo skończyłoby się tylko na jakichś tłumionych westchnieniach do ciebie, maślanych oczach i nieprzespanych nocach, podczas których pewnie myślałbym jak to jest spędzać z tobą więcej czasu niż tylko na wyjazdach i skoczniach, jak to jest budzić się u twojego boku. A potem budziłbym się i wracał do rzeczywistości, godząc się wreszcie, że to tylko wyobrażenia.
Ale nie. Na tym się nie skończyło. Skończyło się, aczkolwiek powinienem powiedzieć 'zaczęło' po tym jak pewnej nocy w hotelowym pokoju pękłeś i wyrzuciłeś z siebie wszystko to, co ja mówiłem tobie w swoich myślach, wtedy kiedy przestawałem się kontrolować i pozwalałem myślom swobodnie dryfować. Nawet jeśli coś bym podejrzewał, łudził się, czy wyobrażał to sobie, to nie przypuszczałbym, że to akurat ty, zawsze trzymający nerwy na wodzy pierwszy opowiesz mi o tym, co do mnie czujesz. I ja sam nigdy nie byłem tak szczery, jak wtedy, kiedy opowiadałem ci wszystko co się ze mną działo. Zarówno o moim uczuciu do ciebie, o wszystkich wątpliwościach, emocjach i wahaniach. Nigdy, nawet z własną żoną. A może przede wszystkim z własną żoną.
Nie było dobrego wyjścia z tej sytuacji. Żadna opcja nie była dobra. Jeśli o niczym byś nie wiedział – przez cały ten czas musiałbym to ukrywać, pilnować się non stop, krzywdzić ciebie i siebie. Teraz – nie potrafiłbym być daleko od ciebie, ignorować cię. I nie pamiętam, abym kiedykolwiek odczuł większą ulgę niż wtedy, kiedy całowałeś mnie dokładnie tak, jak w moich najskrytszych snach i kiedy wpasowywałem się w twoje ramiona.
CZYTASZ
Decalogue
Fanfiction"....If the heavens ever did speak..." 10 przykazań. 10 religijnych i moralnych zasad, z którymi oni radzą sobie raz lepiej, raz gorzej. Myślisz, że są kryształowi? Że są tacy, jakich ich przedstawiają? Są ludźmi. Ludźmi, który błądzą, upadają, pope...