dziewiąte

156 22 3
                                    

Nie pożądaj żony bliźniego swego

Peter Prevc

Jest dziewiąta wieczorem, a ja właśnie robię sobie już drugą, czarną, mocną kawę, co jakiś czas wędrując wzrokiem między zegarem, a telefonem. Z każdą kolejną minutą robię się coraz bardziej nerwowy, a dłonie, którymi odblokowuję telefon trzęsą mi się coraz intensywniej, w czym kawa absolutnie nie pomaga.

Mojego humoru absolutnie nie poprawiają strugi deszczu za oknem, który pada tak intensywnie, iż nawet z nosem przylepionym do szyby nie widzę zupełnie nic. Powinieneś wylądować już ponad pół godziny temu, jednak ciągle nie mam od ciebie żadnych wieści. Wysłałem ci już kilka sms-ów, jednak nie otrzymałem odpowiedzi na żaden z nich. Zagryzam wargę niemal do krwi, próbując resztkami sił utrzymać nerwy na wodzy. W moich myślach przewinęło się już chyba z siedem czarnych scenariuszy, zakładając opcje, od których momentalnie robiło mi się niedobrze.

Po raz nie wiem który sięgnąłem po telefon, odblokowując go i odświeżając, jakbym mógł wyczarować samym tym gestem jakiekolwiek informacje. Z coraz większym niepokojem i coraz mniejszą nadzieją wybieram twój numer, wsłuchując się w dźwięk sygnału. Zanim jednak doczekuję ostatniego sygnału i rozłączenia, rozlega się intensywny dźwięk dzwonka i natarczywe pukanie do drzwi, przerywane nerwowymi pociągnięciami za klamkę.

- Jak żyję nie przeżyłem jeszcze takiej ulewy – mówisz, starając się ściągnąć delikatnie kurtkę, co wychodzi odwrotnie od zamierzonego efektu, gdyż po chwili cała podłoga przypomina kałużę.

Oddycham głęboko, czując jak moje serce na powrót wraca do poprzedniego rytmu. Czekam, aż rozbierzesz się z wierzchnich ubrań i zabieram je, aby rozwiesić je w łazience. Kiedy wracam, widzę, że stoisz już w mojej kuchni, spoglądając przez okno.

- Dlaczego nie zadzwoniłeś, zaraz jak wylądowałeś? – pytam, stając tuż obok ciebie. – Dzwoniłem chyba z 15 razy, już zacząłem się martwić, że coś się stało.

- Nie chciałem, żebyś jechał w taką pogodę – mówisz, odwracając się twarzą do mnie, uśmiechając się. – I pomyślałem, że zrobię ci niespodziankę.

- Mogłeś dać znać – mruczę, udając niezadowolonego, jednak ulga w moim głosie jest mocno wyczuwalna, nawet przeze mnie samego.

- Rozładował mi się telefon w drodze – zarzucasz ręce na moją szyje, przyciągając do szybkiego pocałunku. – Właśnie, masz gdzieś na wierzchu ładowarkę? Nie mam pojęcia gdzie wrzuciłem moją, czy w ogóle ją wziąłem.

- Jasne, daj – odsuwam się od ciebie na chwilę, biorąc twój telefon. Po paru sekundach ekran rozbłyska, a nim pojawiają się nowe powiadomienia i wiadomości. Kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt wiadomości ode mnie oraz dwa sms-y od twojej żony. Zanim zdążam cokolwiek powiedzieć albo pomyśleć, czuję twoje ręce mocno oplatające mnie w pasie.

- Nie mogłem się doczekać aż cię zobaczę – mruczysz w moją bluzę, zacieśniając uścisk. Nie mogę powstrzymać uśmiechu cisnącego się na moje usta, szczególnie, kiedy kładziesz głowę na moim ramieniu i uderza mnie zapach twojej skóry, perfum i deszczu.

- Masz jakieś wiadomości od Ewy – mówię, zanim całkowicie pozwolę sobie rozproszyć się poprzez twoją obecność.

- Odpiszę jej później – twoje dłonie zacisnęły się mocniej na mojej bluzie, odwracając mnie do siebie przodem, a z mojej głowy wypadają wszelkie myśli w momencie, kiedy moje spojrzenie napotyka twoje.

- Tęskniłem za tobą – szepczesz, przenosząc jedną ze swoich dłoni na moją szczękę. Moje serce po raz kolejny zaczyna bić w tempie zbliżonym do tego po intensywnym biegu, a ja sam pochylam się i całuję cię lekko. Nigdy nie byłem zbyt dobry w wyrażaniu uczuć słowami, do czego zdążyłeś się już pewnie przyzwyczaić, gdyż uśmiechasz się i pogłębiasz pocałunek. Gdzieś za moimi plecami po raz kolejny rozlega się pikanie telefonu, jednak nie jestem w stanie zarejestrować nic więcej, kiedy wsuwasz swoją dłoń pod moją bluzę. Wzdrygam się niemalże automatycznie, po części z powodu samego twojego dotyku, a po części z chłodu twoich zimnych dłoni.

DecalogueOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz