"Herbatyzm jest sztuką zatajania piękna, które należy znajdować samemu; jest sztuką sugerowania tego, czego nie ośmielamy się obnażyć. Jest szlachetną umiejętnością kpienia z samego siebie, spokojnie, lecz przenikliwie, a zatem samą kwintesencją humoru - uśmiechem filozofii." — Kakuzo Okakura — "Księga Herbaty "
— Hanji! Przepraszam, że ci przeszkadzam, ale mam pytanko! — wtargnęłam do jej gabinetu nawet nie trudząc się pukaniem.
Nie siedziała tak jak zwykle przy biurku, analizując swoje doświadczenia, lecz leżała na sofie do góry nogami. Jej głowa zwisała z siedziska, a stopy były zarzucone na oparcie.
— O Nina! — powiedziała do siebie pod nosem, dopiero mnie zauważając. Ciekawe o czym tak rozmyślała w tej dziwnej pozycji.
— Dlaczego tak leżysz? — spytałam z ciekawości, unosząc jedną moją brew do góry.
— Uwierz albo nie, ale w tej pozycji więcej krwi spływa do mózgu, a tym samym jest się bardziej dotlenionym i... — zaczynała się rozkręcać, jednak ja przerwałam jej gestem uniesionej dłoni.
— Nie zagłębiajmy się w to bardziej...— poprosiłam, patrząc na nią przychylniejszym wzrokiem.
Ta jakby zrozumiała i po prostu kiwnęła głową na znak niemej zgody. Podeszła do swojego biurka i zasiadła za nim mierząc mnie spojrzeniem spod swoich świecących przy słońcu szkieł.
— W takim razie jak mogę ci pomóc, przyjaciółko? — zapytała, akcentując specjalnie ostatnie słowo. Jak mniemam nasza ostatnia rozmowa nie zostanie przez nią aż tak szybko zapomniana.
Jednak poczekajmy...Ludzie tak szybko przecież o nas zapominają...
— Masz może zestaw do robienia na drutach? — Moje pytanie musiało ją nieźle rozbawić, gdyż serdecznie i gardłowo się zaśmiała.
— A skąd ci taki pomysł przyszedł do głowy kochana? — zadała pytanie na pytanie. Denerwuje mnie takie coś... Zamiast powiedzieć coś prosto z mostu to ta się bawi w jakieś gierki społeczne...
— To nie masz? — spytałam w dalszym ciągu mierząc ją chłodnym wzrokiem i nie zmieniając mojej wcześniejszej pozycji bezuczuciowej suki.
— Oczywiście, że mam! Ja bym nie miała? — zaparła się wskazując palcem na siebie i teatralnie patrząc na mnie z niedowierzaniem.
— No dlatego tu jestem. To dasz? — tupnęłam nogą w geście zniecierpliwienia. Zoe chwile mnie poobserwowała jednak potem jakby nigdy nic wyjęła szpulkę i igły z jednej ze swoich szuflad biurka.
— Masz. — odprała, rzucając mi ją prosto w ręce.
— Dzięki. — rzuciłam, opuszczając jej gabinet.
Skoro mam teraz cały dzień wolny jak to ujął nasz karzełek to oznacza, że mogę robić wszystko. Uśmiechnęłam się do siebie pod nosem. Nie będę marnować przecież tak dobrej pogody na siedzenie w zamku. Skierowałam swoje kroki w kierunku placu. A może by tak udać się na tą polanę, którą widziałam w drodze do lasu? Wydaje się to być dobrym pomysłem. Mogłabym się tam zaszyć i po prostu w ciszy porobić na drutach.
CZYTASZ
No Emotions // Levi×OC//
FanfictionBycie silnym w świecie gdzie każdy już na samym początku skazany jest na porażkę, a najmniejszy gest może przyczynić się do nieopisanego bólu - nie jest wcale łatwe. Kiedy los zabiera ci co chwilę to co kochasz, musisz stać się na tyle wytrwałym, by...