#57

1.4K 78 293
                                    

„O miłości wiemy niewiele. Z miłością jest jak z gruszką. Gruszka jest słodka i ma kształt. Spróbuj zdefiniować kształt gruszki." — Andrzej Sapkowski

Byłam tak podekscytowana całą tą „wycieczką", że kolejną noc również, jak tą poprzednią, spędziłam na czytaniu, pozostawionej przeze mnie książki. Nie mogłam się jednak skupić na, żadnym poszczególnym wyrazie. Zajęło mi to dużo więcej czasu niż powinno, a zdania powtarzane po raz drugi w myślach, nie były już tak bardzo poruszające jak te za tym pierwszym razem. 

Do głowy wciąż powracała mi przyjemna konwersacja z Collinsem, który zachowując się wyjątkowo niecodziennie, wyraził swoją wysoką kulturę do mnie, takim gestem. Mój powrót myślami, skutecznie wypaczał  główny wątek historii „Tristana i Izoldy", spychając zainteresowanie nimi na bok. 

Zakładałam, że czarnowłosy jest w podobnym wieku co moi przyjaciele z korpusu, choć wydawał się od nich o wiele dojrzalszy. Ja byłam za to od niego sporo starsza. Jeżeli by nas porównać to wyszłoby jakieś siedem lat różnicy, o ile się nie myliłam. W tamtym momencie żałowałam, że nie zapamiętałam jego dokładnej daty urodzenia, a tylko przejrzałam pobieżnie kartę, sprawdzając czy dane osobowe się zgadzają. Przynajmniej nie miałabym takich zagwozdek do rozwikłania co teraz. Nie martwiłabym się przekraczaniem granic. 

Wstałam, przeciągając się, co ulżyło nieco mojemu kręgosłupowi, który przez pół nocy pozostawał w jednej pozycji. Przetarłam załzawione oczy, które wyschły od zbyt rzadkiego mrugania oraz zwilżyłam popękane usta językiem. Mimo zmęczenia, wyjątkowo bardzo chciało mi się dzisiaj wstawać. Dość niespotykane zjawisko.

Założyłam to samo co wczoraj, nie miejąc zbyt dużego wyboru, podmieniając ze sobą ubrania, które traktowałam jako wkładki. Mimo, że pożarte przez mole, to wykrzesałam z nich drugie, ostatnie życie. Spojrzałam na pozostawione sobie materiały, które walały się po podłodze z niesmakiem. Burzyły porządek, który chciałam tutaj zachować. Za całą pewnością będę musiała po powrocie zrobić pranie i uratować, chociaż te spodnie od munduru. Apetyt też nie dokuczał mi tak jak wczoraj, choć poza wczorajszym śniadaniem, nic tak w zasadzie nie jadłam. Mogłabym powiedzieć, że głód nawet nie nadchodził. Nie miałam żadnych oznak, oznajmiających mi o nadrzędnej potrzebie organizmu.

Wygrzebałam z szafki prosty grzebień, którego używałam do rozczesywania włosów i po raz pierwszy od dawna, zabrałam się za ich porządkowanie. Z tego całego roztargnienia, całkowicie zapomniałam wziąć wczoraj prysznic, przez co moje kosmyki były niecodziennie oklapnięte. A może to i lepiej...

Męczyłam się trochę z pozbyciem się kołtunów, których było znacznie więcej niż przypuszczałam. Zdawałam sobie sprawę, że moje włosy nigdy nie były idealne, a ich skręt bardzo często doprowadzał mnie do furii, jednak też nie spodziewałam się, że moje zaniedbanie w tej kwestii, będzie tak bardzo bolesne oraz czasochłonne. Gdy wreszcie skończyłam, efekt końcowy też nie był zadowalający. Naruszyłam naturalną strukturę loków, przez co moje włosy strasznie się napuszyły i wyglądałam gorzej niż moja opiekunka w dzieciństwie, która z uporem maniaka, wcierała olej w skórę głowy. Gdy tylko przypomnę sobie stan jej kosmyków to aż mnie skręca od środka. Było to wspomnienie dziecka, które nigdy tak naprawdę nie zostało wyparte. Ze strachu? Z obawy, że kiedyś mogę popełnić ten sam błąd?

Wsadziłam średniej wielkości plik banknotów, zaoszczędzonych przy drobniejszych robotach oraz schowanych gdzieś w kątach, do stanika, co było już moim typowym odruchem. Przeczesałam dłonią brązowe kosmyki, licząc, że podczas jazdy się ułożą i wyszłam z pokoju, szczelnie zamykając za sobą drzwi. Nie wiedziałam kiedy wrócę, ale gdy Hanji już wiedziała, że tutaj jestem to oznaczało to, że bez zadbania o prywatność, wcale bym jej nie miała. Sprowadziłaby zapewne Erena i resztę, organizując w tym miejscu wieczorek pod tytułem; „Nina i jej wielki powrót".

No Emotions // Levi×OC//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz