"Miłość od pierwszego wejrzenia uderza jak piorun w samo serce, jako coś oczywistego, jako wydarzenie, które czeka na nas od zawsze. Nie nazywamy tego uderzeniem pioruna, nie ma to żadnej nazwy. Są to tylko odczucia: wypieki na policzkach, lekkie drżenia w zagłębieniu klatki piersiowej, wrażenie próżni we wnętrznościach. Ciało wstrzymuje oddech, kroczy dalej, pozuje dla tego spojrzenia i tylko dla niego, chce niecierpliwie być piękne, z obawy, że ten ktoś zniknie, jak się pojawił, z całą swą tajemniczością." — Barbara Samson — "Piekło siedemnastolatki: Byłam dziewczyną narkomana"
W tamtym momencie nawet wiatr naganiający zimne kropelki wody wprost do moich oczu, nie był w stanie mi zaszkodzić. Czułam się wspaniale. Ciepło emitowane przez moje ciało sprawiało, że nie było mi już tak zimno, wspomnienia rozwiewały niechciane, negatywne myśli, a chłodny wzrok kobaltowych tęczówek, który namacalny był na moich plecach niesamowicie dodatkowo mnie nakręcał. Byłam cholernie dumna z moich umiejętności, tego, że potrafię zrobić coś czego nikt tak naprawdę nie potrafi — z tego, że on mnie obserwuje.
W tamtym momencie nie zważałam na nic, ani na moje uczucia, ani na postać osoby której marny obraz próbowałam wykreować. To było wspaniałe, takie naturalne. Skakałam z gałęzi na gałąź będąc od niego szybszą, zręczniejszą, mocniejszą. Wyobrażałam sobie, że jestem niczym ptak, który próbuje nauczyć się latać. Co chwilę próbuję oderwać się od ziemii, by już za moment z powrotem na nią powrócić. Ten krótki czas bezwładności był jednak wystarczający, słodki, nieopisany.
Śmiałam się, całą sobą. Śmiało się moje podrażnione przez temperaturę gardło, wesoło ściskała się moja przepona, a mięśnie na twarzy wykrzywiały ją w zbyt rzadko widywanym uśmiechu. Z pewnością wyglądałam wtedy komicznie. Na co dzień byłam osobą postrzeganą za groźną, opanowaną, niemal tak samo wyizolowaną jak Ackerman. Teraz jednak zachowywałam się jak dziecko grające z najsilniejszym żołnierzem ludzkości w berka.
Nim się spostrzegłam drzewa po których dane było mi się poruszać mocno się przerzedziły, a ja byłam zmuszona do zatrzymania się. Dotarliśmy na skraj lasu. Moja zabawa się skończyła... Niestety nie mogłam jeszcze wrócić do szarej codzienności...
Konsekwencje polegały na tym, że każde zużycie energii ma swój koszt, a kosztem zużycia i całkowitego wyeksploatowania mięśni moich nóg była ich całkowita niesprawność. Nie oznaczało to, że będę niepełnosprawna, a raczej tyle co nie dostępna. Korzystam z maksymalnej energii zabierając ją z kończyn doszczętnie, przez co bez odpoczynku i regeneracji nie będę mogła chodzić. Właśnie dlatego podczas walki, ucieczki czy czegoś w tym rodzaju tak ważne jest utrzymanie koncentracji i napięcia. Jeżeli przestaniesz wykorzystywać energię to nie będziesz nawet zdolny do tego by uznali cię tchórzem. Albo poświęcasz wszystko, albo nie dajesz nic...
— Niech żyje nam... — nuciłam pod nosem.
Nie mogłam przestawać myśleć, skupiać się na tym co robię. Chodzenie z wykorzystaniem maksymalnej energii też było masakrycznie trudne. Nie niewykonalne, ale cholernie trudne. To przez to właśnie nie mogłam dopuścić do tego, żeby czarnowłosy się o owych konsekwencjach dowiedział. Los dał mi dzięki jego prośbie jedną, jedyną szansę na to by zagłębić się w jego wnętrze. On sam mi na to pozwolił... Nie mogę tak tego zmarnować...Byłam cholernie ciekawa...
Spojrzałam w dół skupiając się na każdym najmniejszym ruchu. Jeżeli skoczyłabym na pięty to mój ciężar byłby w stanie z pomocą energii zrobić zgoła niewielką, jednak sporą dziurę w ziemii. Jedyną opcją więc było ciche lądowanie na palcach w taki sposób by kilogramy rozłożyły się proporcjonalnie. Tak też zrobiłam. Chwilę potem obok mnie wylądował czarnowłosy.
CZYTASZ
No Emotions // Levi×OC//
FanfictionBycie silnym w świecie gdzie każdy już na samym początku skazany jest na porażkę, a najmniejszy gest może przyczynić się do nieopisanego bólu - nie jest wcale łatwe. Kiedy los zabiera ci co chwilę to co kochasz, musisz stać się na tyle wytrwałym, by...