Zapraszam na dramę, którą tygryski lubią najbardziej. :)
I dziękuję za taki cudowny odzew pod poprzednim rozdziałem, miłego weekendu. <3
_____________________________
Następnego dnia Louis przekraczał próg biura z duszą na ramieniu. Spodziewał się wszystkiego, a przede wszystkim solidnej pogadanki ze strony Liama, ale ku jego zaskoczeniu nic takiego się nie wydarzyło. Alfa przywitał go z delikatnym uśmiechem na twarzy i pudełkiem ich ulubionych pączków.
- Przecież poniedziałek był wczoraj, Liam? - zagadał nieśmiało, zdejmując z ramion płaszcz i wieszając go w stałym miejscu. Payne parsknął i pokręcił głową.
- Myślałem, że pączki w jakiś sposób przekonają cię, że nie masz we mnie wroga i możesz mi powiedzieć o wszystkim, Louis. Włącznie z tym, że omegą numer 155204 jesteś ty. - odpowiedział smutno Liam i wyglądał na naprawdę zawiedzionego postępowaniem przyjaciela. Omega zwiesił głowę i po raz pierwszy od dłuższego czasu nie wiedział co ma powiedzieć. Wzruszył ramionami, a jego świeżo wypastowane buty wydały mu się niezwykle interesujące.
Liam westchnął cierpiętniczo i otworzył pudełko z pączkami. Podstawił je praktycznie pod nos omegi, która w końcu jakoś zareagowała i wyciągnęła dłoń po swoją ulubioną słodycz.
- Przypuszczam, że reakcja Stylesa nie była pozytywna? - zapytał Louis, gdy opadł na swój fotel, a Liam przysiadł na tym, które przeważnie zajmowały poszukujące partnera samotne omegi.
- Wszystko było okej dopóki nie otworzył tego folderu... Na moment zbaraniał, wykrzyknął coś o żartach, a potem zerwał się ze swojego miejsca i wybiegł stąd.
Louis oczami wyobraźni zobaczył scenę, którą opisał mu przyjaciel, a na jego twarz wypłynął smutny uśmiech.
- Przepraszam Liam, nie wiem co sobie myślałem. - odpowiedział szatyn, po czym wgryzł się w lukrowanego pączka. - Przecież to i tak nie ma prawa skończyć się dobrze.
- O czym ty bredzisz, Lou? - zapytał alfa, uważnie przyglądając się swojemu przyjacielowi.
- Nie udawaj, proszę. Doskonale wiesz o tym, że jestem paskudnym przykładem omegi. Na dłuższą metę nie da się ze mną wytrzymać. Nie umiem się przystosować do panującej hierarchii, nie dam się zamknąć w domu i nie będę na każde skinienie alfy. Nie dam sobą rządzić, tyle lat już pracujemy razem, wiesz, że nie dam sobie wejść na głowę. I mówię to, co myślę, bez jakiegokolwiek filtra. - Louis poprawił się na fotelu i odłożył pączka na blat biurka, zupełnie nie przejmując się, że później będzie się kleiło. - Pamiętasz jak w piątek napisałem do Ciebie, że Styles zadzwonił i potwierdził spotkanie? Nieco minąłem się z prawdą.
- To znaczy? - dopytał Liam, a Louis utkwił swoje spojrzenie w dłoniach złożonych na brzuchu.
- Spotkałem go w St. Bart's. To znaczy, na początku myślałem, że to przypadkowy alfa. Siedział na korytarzu i widziałem, że jest w dość kiepskim stanie. Płakał, a wiesz, że nie lubię, gdy ktoś to robi w moim towarzystwie. - zaczął się tłumaczyć, a alfa kiwnął głową chociaż widać było, że chciał coś wtrącić. - Podszedłem do niego i zapytałem czy wszystko w porządku, a kiedy podniósł wzrok i zorientowałem się, że to on to poczułem coś naprawdę dziwnego. Był uprzejmy i... Liam, moja omega chciała, abym otoczył go opieką... - powiedział tonem pełnym niedowierzania. - Nie chciałem... To znaczy ona nie chciała, aby był smutny... – poprawił się, a alfa spoglądał na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Louis, ale to nie jest nic dziwnego. - zaczął, starannie dobierając słowa. - O czymś takim mówią legendy naszego gatunku! O bratnich duszach, które się odnajdują! - zawołał Liam z emocją, a Louis uśmiechnął się pobłażliwie.
CZYTASZ
FullMoon Inc. [LARRY]
Fanfic„Witaj w biurze matrymonialnym FullMoon Inc.! Po wypełnieniu spersonalizowanej ankiety, nasz niezawodny algorytm wskaże idealnego kandydata na Twojego alfę lub omegę! Aplikuj dzisiaj, a już wkrótce będziesz mógł cieszyć się z posiadania idealnego...