17. Ruth

2.3K 219 151
                                    

Hej ho! To znowu ja! 

Miłego tygodnia! :)

_______________________________

Pierwsze godziny na farmie Ruth były dla Louisa bardzo ciężkie. Do wyjazdu Liama jeszcze jakoś trzymał w ryzach swoją tęsknotę za Harrym. Cała jego silna wola rozsypała się jak domek z kart, gdy po obiedzie jego przyjaciel oznajmił, że wraca do Londynu. Zupełnie jakby tylko jego obecność była potwierdzeniem tego, że jego decyzja o nagłym wyjeździe była słuszna. Nie pomagał też ból brzucha będący bolesnym wspomnieniem poronienia. Do tego jego omega nalegała na powrót do partnera, ale Louis zupełnie ją ignorował.

Nie pomagał przyjazny uśmiech Ruth, gdy oprowadzała go po swoim dużym domu, w którym mieszkała sama. Louis czuł się bardzo nieswojo w obcym miejscu, ale nie wspomniał o tym nawet słowem. Siostrę Liama znał przelotnie, ale wydawała się być sympatyczną i miłą omegą. Był wdzięczny za gościnę i pomoc, ale mógł mieć nadzieję, że Ruth nie poczuła się odtrącona, gdy odmówił jej towarzystwa przy popołudniowej herbatce. Zdecydowanie bardziej wolał zostać w swojej tymczasowej sypialni, nie miał ochoty na towarzystwo. 

Pokoik był skromnie urządzony, a kobaltowy kolor zasłon doskonale komponował się z brzoskwiniowymi ścianami, nawet łóżko wydawało się wygodne. Jednak w niczym nie przypominał ich sypialni. Wyjrzał przez okno, a jego oczom ukazał się spory areał drzew, które wprost uginały się pod ciężarem owoców. Gdyby okoliczności były inne i Harry byłby przy nim na pewno zachwyciłby się tym widokiem. Jeszcze niedawno planowali kilkudniowy urlop, na który chcieli się wybrać jeszcze przed narodzinami ich maleństwa. Z trudem powstrzymał łzy, które cisnęły mu się do oczu, gdy delikatnie musnął ukryty pod koszulką brzuszek. Brzuszek, który dalej był nieco twardy i wypukły, choć wiedział, że w ciągu następnych kilku dni nie będzie po nim tego widać. Trzykrotnie głęboko odetchnął i odwrócił się od okna, aby obejrzeć resztę pokoju.

Na prawo od okna, w kącie, znajdowała się duża dębowa szafa. Jej drzwiczki były lekko uchylone i Louis mógł zobaczyć, że była zupełnie pusta i tylko czekała na zapełnienie. Na ścianie obok wisiały trzy obrazki przedstawiające martwą naturę, ale nie były namalowane zbyt starannie. Podszedł bliżej i dopiero wtedy mógł dostrzec koślawe podpisy, które należały do Liama, Ruth i Nicoli - drugiej siostry jego przyjaciela. Uśmiechnął się lekko, gdy wyobraził sobie zdecydowanie młodszą wersję Liama z pędzlem w dłoni.

Po kilku minutach oglądania rzeczy w pomieszczeniu Louis w końcu podszedł do swojej torby i podniósł ją z podłogi. Położył ją na łóżku i sięgnął do zamka, aby ją otworzyć i rozpakować się. Zaczął wyjmować niechlujnie złożone koszulki, spodnie i bieliznę. Samo rozpakowanie nie zajęło mu dużo czasu, choć w połowie ponownie był na skraju załamania, gdy jego oczom ukazał się znajomy sweter. Kremowy sweter, który stanowczo był na niego za duży, pachniał kokosowym płynem do płukania choć omega mógł przysiąc, że wyczuwał nikły zapach Harry'ego. 

I to chyba przelało czarę goryczy. Nie miał już siły tłamsić swojej omegi i powstrzymywać fali tęsknoty, która zaczęła ogarniać jego całe ciało. Każda komórka jego ciała krzyczała, aby wpakował z powrotem swoje rzeczy do torby i wracał do domu.

Usiadł na skraju łóżka i przyłożył materiał do twarzy, wyobrażając sobie, że Harry stoi tuż obok niego. Pierwsze słone krople wylądowały na swetrze w momencie, gdy do Louisa dotarło, że jego decyzja o wyjeździe była jednym wielkim błędem.

Nie potrzebował przerwy od Harry'ego, wręcz przeciwnie. W tym momencie potrzebował swojego alfy bardziej niż kiedykolwiek. Słowa Liama namieszały mu w głowie. 

Musiał jak najszybciej wrócić do Londynu.

*

Ruth nie była zaskoczona, gdy przy kolacji Tomlinson oznajmił jej, że następnego dnia chciałby wrócić do Londynu, do domu, do swojego alfy. Liam ostrzegał ją, że może do tego dojść i wiedziała, że musi za wszelką cenę zatrzymać omegę na farmie. Doskonale rozumiała obawy brata, a opowieści o alfie Louisa przyprawiały ją o dreszcze. Sama miała za sobą podobną relację, która nie skończyła się dla niej dobrze i miała wpływ na jej dorosłe życie. Miała jednak więcej szczęścia, bo nie byli połączeni z tamtą alfą i mogła wyrwać się z toksycznego związku bez szwanku. Liam bardzo jej wtedy pomógł i zawsze mogła na niego liczyć, więc nie miała powodu, aby nie wierzyć w opowieści brata, gdy wyraźnie widziała, że szatyn zachowuje się jak typowa ofiara syndromu sztokholmskiego. Louis zachowywał się tak jak ona, widziała w nim siebie sprzed lat i nie mogła pozwolić na to, aby popełnił jej błąd, który prawie przypłaciła swoim życiem.

FullMoon Inc. [LARRY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz