9. Louis Tomlinson poznaje Harry'ego Stylesa

3.2K 285 99
                                    

Aby wam się nie dłużyło te dwa tygodnie... :) Oczywiście żartuję, być może coś wpadnie jeszcze w tym tygodniu, ale nie obiecuję!

_________________________________________________

Harry nie zamierzał opuszczać Louisa nawet na krok. Dzięki uprzejmości personelu i lekarza prowadzącego szatyna, tuż przy szpitalnym łóżku szatyna stanęło drugie, niemalże identyczne. Harry nie narzekał na to głośno, ale również odczuwał skutki ich rozstania. 

Alfy i omegi stanowiły jedność, dopełniały się w każdym tego słowa znaczeniu, a rozdzielenie wpływało niekorzystnie na ich samopoczucie. Omegi przeżywały to o wiele bardziej, były słabsze i znosiły to gorzej. 

Harry nie protestował, gdy lekarz zaproponował mu jednorazowy wlew witaminowy, który mógł mu tylko pomóc w szybszym dojściu do sprawności. Z kolei Louis budził się od czasu do czasu, ale zupełnie nie kontaktował i nie był świadomy tego, że znajduje się w szpitalu. Odseparowanie od partnera tuż po połączeniu prawie doprowadziło do całkowitego wyczerpania jego organizmu.

Harry w ogóle (z drobnymi wyjątkami jak pójście do toalety) nie opuszczał jego boku. Niall i Josephine jeszcze tego samego dnia przyjechali do niego z zestawem świeżych ubrań i wtedy po raz pierwszy mieli okazję zobaczyć partnera Harry'ego. Ich wizyta nie była długa, ale jedno spojrzenie Josephine na omegę sprawiło, że otrzymał podobną pogadankę do tej Liama. Niall na szczęście nie pozwolił jej na bardziej obrazowe opisanie tego, co zrobi z knotem zielonookiego.

*

Pierwszej nocy czuwał, trzymając w obu dłoniach tę drobniejszą. Muskał opuszkami delikatną skórę, wsłuchiwał się w spokojny oddech szatyna i podrywał się z miejsca za każdym razem, gdy ten wydał z siebie jakikolwiek dźwięk lub słyszał zbliżające się kroki na korytarzu. Mimo to obudził się nawet wypoczęty w piątkowy poranek i ku jego zaskoczeniu, Louis był przytomny. Przyglądał mu się badawczo, a w jego spojrzeniu nie było nawet śladu złości i pretensji. Więcej było w nim smutku i współczucia. Aż tak bardzo nie nadawał się w jego oczach na partnera?

- Cześć. - powiedział cicho szatyn, który wyglądał na nieco onieśmielonego. Oderwał na chwilę wzrok, aby spojrzeć na dłoń, którą dalej trzymał alfa. Jednak nic nie powiedział i nie próbował jej też wyrwać.

- Hej Lou. Jak się czujesz? - zapytał nieśmiało Harry, przybliżając się nieco do omegi. Zachowywał jednak zdrowy dystans. Nie chciał, aby szatyn poczuł się niekomfortowo. Niebieskooki lekko uniósł kąciki ust do góry i wzruszył ramionami. - Przepraszam, Louis. Przepraszam, że wpakowałem cię w to wszystko. - ścisnął lekko dłoń szatyna i spuścił wzrok.

*

W sobotni poranek Louis czuł się na tyle dobrze, że jego lekarz pozwolił mu wrócić do domu. Harry skakał wokół niego jak piesek, pilnując, aby nie przeciągał jeszcze osłabionego organizmu. On sam czuł się jak nowonarodzony, tak jakby mógł góry przenosić. Szatyn nie protestował, gdy ten otwierał przed nim drzwi i służył ramieniem, gdy wciąż trochę kręciło mu się w głowie. Nie rozmawiali jeszcze o tym jak wyobrażają sobie wspólne życie, alfa chciał, aby Louis najpierw doszedł do pełni sił. Omega dalej trzymał dystans i mało się odzywał, jednak Harry nie wyczuwał w tym złej woli czy nieuprzejmości. Louis potrzebował więcej czasu na pogodzenie się z rzeczywistością, a Styles nie chciał na niego naciskać. Wystarczająco namieszał robiąc znak przynależności pod uchem szatyna.

Jechali w przyjemnej ciszy, samochód prowadził oczywiście alfa. Louis od czasu do czasu rzucał wskazówkami, gdzie jechać – brunet odwoził omegę do jej mieszkania. Po dwudziestu pięciu minutach dotarli pod odnowioną kamienicę, która znajdowała się niedaleko Tower.

FullMoon Inc. [LARRY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz